Włościanie z okolic Podedwórza i Opola (dziś gmina Podedwórze, powiat parczewski) tradycyjnie byli wyznawcami kościoła wschodniego. Pierwsza chrystianizacja tych ziem przyszła z Rusi, misję przynieśli zapewne prawosławni mnisi z Kijowa. Po zawarciu w 1596 roku unii kościelnej w Brześciu miejscowi zostali katolikami, tyle że odprawiającymi swoje nabożeństwa w rycie bizantyjskim (tzw. unici). Szlachta polonizowała się dość szybko, czego jednym z pierwszych objawów było zwykle przejście do kościoła łacińskiego.
Z kościoła cerkiew, z kaplicy kościół
Nie wiemy, kiedy w Opolu zbudowano pierwszą cerkiew. Wiadomo, że spłonęła w 1811 roku. We wsi była w tym czasie druga świątynia, rzymska, pochodząca z 1643 roku, znacznie większa, zdecydowanie przewyższająca potrzeby uczęszczającej do niej wspólnoty: o frekwencji na nabożeństwach stanowiła rodzina właścicieli i kilkoro dworskich. Dziedzice Szlubowscy podjęli więc rozsądną decyzję: kościół, za zgodą władz duchownych oddano unitom na cerkiew, a sami postanowili udostępnić na kościół parafialny ufundowaną i ukończoną dopiero co kaplicę, mającą jednocześnie walor rodzinnej nekropolii. Porządnie wymurowany, pokryty dachówką, z kryptami mieszczącymi trumny bliższych i dalszych krewniaków i powinowatych, wystarczał aż nadto.
Prikaz: zamknąć!
Zgodna koegzystencja dwóch wspólnot trwała do roku 1875. Podczas akcji likwidowania struktur kościoła unickiego świątynie przekazywano prawosławnym. Działo się tak często przy oporze części wiernych, którzy jak mogli, tak unikali wizyt w cerkwiach, duchowe potrzeby zaspokajając w czasie tajnych nabożeństw prowadzonych przez przemykających w najwyższej konspiracji misjonarzy. Tak było i w Opolu. Ludność podzieliła się mniej-więcej po połowie. Kościół zamknięto, proboszcza administracyjnie przeniesiono do Sosnowicy. Szlubowscy po powstaniu styczniowym przenieśli się do Radzynia Podlaskiego. Zabrakło gospodarza. W podziemiach między trumnami fundatorów grasowały zwierzęta, pijacy, złodziejaszkowie i wsiakaja drugaja swołocz. Dom Boży przypominał melinę. Trumny były pootwierane, zginął m.in. jeden z pasów słuckich i pamiętająca wojny napoleońskie szabla generała Haumana. W 1890 roku klucze do świątyni oraz uposażenie przekazano prawosławnemu księdzu Charłampowiczowi.
Prawem i lewem
Nie rozpoczął on odprawiania nabożeństw ani remontu, ponieważ okoliczni prawosławni mieli pod dostatkiem miejsca w okolicznych świątyniach, w tym w starej drewnianej cerkwi (byłym kościele) w Opolu. Na nic żale, protesty, żądania zwrotu i od strony samych parafian, i fundatorów. Wszystkie petycje do władz lubelskich, siedleckich i petersburskich były taśmowo odrzucane. Nadzieje, że zmiana panującego na, dość otwartego skądinąd, Mikołaja II, przyniesie zmianę sytuacji, spaliły na panewce. Podobnie było w roku 1905, kiedy w kwietniu opublikowano ukaz tolerancyjny. Mimo że parafianie gromadnie udali się do Sosnowicy celem zapisania się w księgach tamtejszej parafii rzymsko-katolickiej, kościół w Opolu, mimo poważnych strat w stanie liczebnym parafii, pozostał w rękach prawosławnych. Spór nabrał nowej energii i rumieńców. W 1906 doszło nawet do tego, że włościanie przemocą wdarli się do kościoła, ale miejscowi liderzy społeczni, szlachta i właściciele ziemscy, przekonała ich do odstąpienia od przemocy. Tymczasową kaplicę urządzono w dworskiej oranżerii, była jednak ona znacznie za mała w stosunku do potrzeb.
Przed obliczem carskim i na forum parlamentu
W 1907 rząd w Petersburgu postanowił, że sprawę ostatecznie rozstrzygnie Duma, czyli rosyjski parlament. Ciało to miało znacznie mniejsze uprawnienia niż obecne tego typu ciała, ale debaty w nim były istotnymi wydarzeniami. Członkami Dumy byli też deputowani z Polski, z Romanem Dmowskim na czele. Proboszcz prawosławny nie zamierzał czekać bezczynnie: w 1907 roku, działając z błogosławieństwa biskupa chełmskiego Eulogiusza, poświęcił świątynię jako cerkiew. Miało to duże znaczenie: prawo zakazywało oddawania świątyń prawosławnych.
Na tym etapie do akcji włączył się potomek wielu osób pochowanych w krypcie, Bronisław Szlubowski. Wraz ze swoją kuzynką, hrabiną Wielhorską i ramię w ramię z włościaninem Antonim Krawczukiem, zaczęli intensywny lobbing w Petersburgu. Niestety nie przyniósł owoców.
W 1908 petycję do tronu napisali parafianie. Jej efekt był zaskakujący. Do urzędników zaczęło docierać, że prawo jest po stronie katolików, z drugiej strony wyrażenie zgody byłoby ogromnym triumfem i katolicyzmu, i polskości. Zaproponowano więc, że rząd pokryje koszty budowy nowego kościoła. Najpierw padła kwota 8000 rubli, kolejne propozycje doszły nawet do 18000. Nawet i tyle nie starczyło na przełamanie świętego oporu chłopa podlaskiego. Wysłany z Pitra do Opola specjalny urzędnik, mający przekonywać, również nic nie wskórał. O niepowodzeniu misji nikt nie odważył się powiedzieć carowi, który przekonany, iż sprawę załatwił rublami, odrzucił kolejną petycję.
Wszystkie oczy na Opole
W tym stanie rzeczy pod koniec 1908 roku sprawa niewielkiego murowanego kościółka w kilkuset mieszkańców mającej wsi Opole, ukrytej przed światem na granicy Polesia i Podlasia, trafiła pod obrady parlamentu największego kraju na świecie. Wniosek podpisało 38 parlamentarzystów, oprócz Polaków uczynili tak Litwini i kilku Rosjan, związanych ze środowiskami postępowymi. W czasie obrad komisji hrabia Bobrinski, konserwatysta, krzyczał: "Interpelacji przysłuchuje się cały naród rosyjski od Kamczatki do Cisy za Karpatami!". Jak by to nieprawdopodobnie nie brzmiało: niewiele przesadził! Sprawa stała się bowiem symboliczna. Wszystko, co związane z Chełmszczyzną i Podlasiem, budziło w Rosji emocje. Kręgi konserwatywne i cerkiewne, z władyką Eulogiuszem na czele, zabiegały o utworzenie oddzielnej guberni chełmskiej, która miała być narzędziem rusyfikacji miejscowej ludności i związać ją trwale, administracyjnie i kulturowo z resztą Imperium. W dyskusji ws. Opola widziały szansę na wyartykułowanie swoich poglądów o straszliwym rzekomo ucisku, jaki od Polaków muszą cierpieć prawosławni na Rusi Zachodnie. Z drugiej strony sprawę zaś widziano tak: "...Pod kopułą pałacu Taurydzkiego rozgrywało się coś ważniejszego, aniżeli walka o stare mury kościoła opolskiego. Zrozumiemy wówczas, że była to walka dwóch światów, dwóch kultur i pod ich wpływem urobionych dwóch sprzecznych ze sobą organizacyj moralnych" - napisze w swoje książce Bronisław Szlubowski. Z jednej strony do politycznego boju stanęły najbardziej nacjonalistycznie nastawione środowiska konserwatywne, nastawione wrogo do wszystkiego, co polskie, a zwłaszcza co katolickie, z drugiej strony dla Polaków była to sprawa bardzo prestiżowa. To, co było początkowo dość błahym sporem administracyjnym o mienie, z każdą godziną przeistaczało się w spór o podstawy, prawa narodu i religii, rachunki krzywd za prześladowanie unii itd. W czasie sześciu (!) poświęconych sprawie Opola sesji Dumy Koło Polskie otrzymało też wsparcie od innych rosyjskich stronnictw: postępowców, kadetów i socjaldemokratów, co było o tyle cenne, że nie podejrzewano ich o wrogość wobec Rosji i prawosławia.
Niekorzystny wyrok
Po trzech miesiącach sporów, 3 marca 1910 roku, doszło do głosowania nad dwoma przeciwstawnymi uchwałami, Lubomira Dymszy i Frakcji Związku 17 Października. Można postawić hipotezę, że Polacy mieli świadomość, że w głosowaniu przegrają, dlatego projekt Dymszy napisany był językiem dość ostrym, ustawiającym cały spór w szerokim kontekście politycznym. Wynik nie był zaskoczeniem. Cerkiew przyznano prawosławnym, jednocześnie zaznaczając, że wolą Dumy jest, aby nigdy więcej jednej świątyni chrześcijańskiej nie przekazywano innemu obrządkowi.
Formalnie przegrana sprawa przyniosła jednak duży efekt propagandowy, argumenty polskiej i katolickiej strony wybrzmiały głośno i szeroko, cały spór był komentowany także na zachodzie Europy.
Niejako na otarcie łez wyrażono zgodę na budowę nowego kościoła w Podedwórzu, co stało się ciałem w latach 1911 - 1914. Tzw. "czerwony kościół" (w odróżnieniu od spornego "białego") utrzymany jest w typowym dla zachodu Europy stylu gotyckim, co można poczytywać za swoistą ideologiczną demonstrację.
Latem 1915 cerkiew w Opolu opustoszała, duchowieństwo, urzędnicy i część wiernych uciekła w głąb Rosji. W 1918 roku świątynię otworzono i zwrócono katolikom. Służy jako kościół filialny.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.