reklama
reklama

Kiedy wojsko burzyło cerkiew, ludzie bezsilnie płakali

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Kiedy wojsko burzyło cerkiew, ludzie bezsilnie płakali - Zdjęcie główne

Cerkiewkę w Kolechowicach wzniesiono jako kaplicę nad grobem zmarłej żony miejscowego proboszcza prawosławnego. Dzisiaj otwierana jest rzadko, z reguły w odpust świętych Kosmy i Damiana

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

HISTORIAKolechowice obok Tyśmienicy są jednymi z najstarszych ośrodków osadnicznych w okolicach Ostrowa Lubelskiego. Jeszcze osiemdziesiąt lat temu większość mieszkańców modliła się w prawosławnej cerkwi. Dziś mała wschodnia kapliczka otwierana jest tylko od święta.
reklama

Najstarsza wzmianka o Kolechowicach pochodzi z roku 1317, ale śmiało istnienie wsi można przenieść jeszcze co najmniej kilkadziesiąt lat w tył. Etymologia nazwy nie jest jasna. Jeszcze w XIV wieku teren graniczył bezpośrednio z Rusią i najpewniej stamtąd napłynęła tutejsza ludność. Funkcjonowanie cerkwi poświadczone jest dla połowy XVI wieku. Łacinnicy - bo oni też byli tu obecni, jak to na pograniczu - najpierw należeli do parafii w Łęcznej, od XV w. do nowo powołanej w Ostrowie. 

W toku XVII stulecia parafia, podobnie jak wszystkie w okolicy, przyjęła zasady unii brzeskiej: wschodni obyczaj i liturgia, ale podległość papieżowi. Kolejne dziesięciolecia nie były dla wsi specjalnie fortunne: w razie wojny położenie przy ważnej drodze to wcale nie jest nic dobrego. W czasie wojen kozackich, potopu, a także wojny północnej wioska była pustoszona przez przechodzące regimenty, głównie zresztą te służące Rzeczypospolitej.

reklama

Po rozbiorach najpierw Kolechowice znalazły się granicach Austrii, potem Księstwa Warszawskiego, a po 1815 r. w Królestwie Polskim związanym z Rosją.

Po likwidacji unii w diecezji chełmskiej w 1875 roku wierni modlący się w kolechowickiej cerkwi podjęli rozmaite decyzje: jedni szukali dla siebie miejsca w kościołach łacińskich, inni przyjęli prawosławie. Tych ostatnich była dość liczna grupa, w odróżnieniu od np. nieodległego Uścimowa, gdzie powstała regularna unicka konspiracja. Na tych, którzy konwertowali na oficjalne wyznanie, czekała swoista nagroda: pochodzącą z końcówki XVII stulecia drewnianą cerkiewkę, po dwustu latach rozebrano i w jej miejsce wzniesiono nową, murowaną, dziedziczącą po poprzedniczkach wezwanie świętych Kosmy i Damiana, lekarzy darmo leczących. W 1915 roku świątynia opustoszała: większość mieszkańców oraz duchowni uszli na wschód przed wojskami austriackimi i niemieckimi, rozpoczynając okres kilkuletniej tułaczki po Rosji (tzw. bieżeństwo). Wróciło niewielu, ale starczyło na wskrzeszenie życia religijnego. Pomocą służyli głównie mnisi z Jabłecznej, na powołanie parafii nie pozwoliły władze państwowe.

reklama

 O ile przynależność religijna jest dosyć łatwa do zdefiniowania, trudniej jest odnieść się do kwestii narodowościowej. Wizytacja z 1741 r. stwierdziła, że "w kolechowickiej cerkwi żyje Ruś". Z badań językoznawczych wynika, że w dwudziestoleciu międzywojennym wielu mieszkańców mówiło gwarą ukraińską bądź "po tutejszemu", co oznacza, że Kolechowice były najdalej wysuniętym ośrodkiem o etnicznym charakterze w jakiejś poważnej części rusińskim. Po drugiej wojnie światowej nikt tego zresztą specjalnie nie analizował i wszystkich prawosławnych mieszkańców w ramach akcji Wisła wywieziono na tzw. Ziemie Odzyskane. Nawet drzewom nie pozwolono rosnąć

Latem 1938, podobnie jak to działo się w wielu innych miejscach na Podlasiu i Chełmszczyźnie, prawosławni w Kolechowicach otrzymali potężny cios. W ramach "akcji polonizacyjnej" rząd nakazał zniszczenie cerkwi. Oto jak, w oparciu o zapisane opowieści miejscowych, relacjonuje to p. Andrzej Szutowicz: W 1938 r. rozgorzało na Chełmszczyźnie wariactwo niszczenia cerkwi. Społeczność prawosławna w Kolechowicach posiadała pochodzącą z 1882 roku murowaną, krytą blachą, cerkiew. Wokół świątyni rosły pokaźne, piękne lipy. Cerkiew stała z lewej strony drogi do Lublina, prawie na przeciw szkoły. Niestety ktoś gdzieś zdecydował ,że i ją trzeba zburzyć. Zebrano ekipę i przystąpiono do działania .Niestety wśród burzących "wandali" znaleźli się miejscowi katolicy. Burzono ją na oczach zebranego spokojnie zachowującego się i płaczącego tłumu wiernych, wśród których były także dzieci.

reklama

Z rozebranego materiału "wandale" odzyskiwali (kradli) cegły i wykorzystali je do swoich celów w własnych gospodarstwach. Mówi się, że niezbyt im się później wiodło. Jednemu z nich zmarło aż dwóch synów. Natomiast hodowany w obórkach z cerkiewnego budulca inwentarz miał często padać. W wiejskiej świadomości odczytywano to jako boską karę. Do dziś w pamięci ówczesnych dzieci pozostały nazwiska tych najbardziej nadgorliwych i tych, którzy zabrali najwięcej.

 Podczas burzenia cerkwi nikt z prawosławnych nie stawiał oporu, nie broniono Świątyni, łzy i płacz wynikały z bezsilności. Jedynie od czasu do czasu wbiegał do środka miejscowy psalmista Danił Dziadko, tak jakby chciał sprawdzić czy wszystko, co święte zostało z cerkwi wyniesione. Wszyscy czekali na przyjazd delegacji parafialnej, która w sprawie ratowania świątyni udała się do Warszawy. Gdy delegacja wróciła, cerkwi już nie było. Tak oto 13 lipca 1938 r. w kraju szczycącym się wielowiekową tolerancją zburzono kolejną cerkiew. Tragedią jest to, że ponoć przywieziono nakaz wstrzymania rozbiórki.

reklama

Nie przyjęło się. W miejscu tym Michał Banach z kolegami postawił prawosławny krzyż. Niszczycielom przeszkadzały także piękne stare lipy. Zabrali się także za nie. Lecz tu natrafili na protest jednego z katolickich mieszkańców wsi. Perswadował, prosił, w końcu chciał zapłacić byleby drzew nie ruszać. Nie pomogło. Drzewa ścięto.

Obecnie stojąca po zachodniej stronie wsi cerkiewka pochodzi z 1902 i zbudowana została jako kaplica nad grobem żony ówczesnego proboszcza. Po zniszczeniu głównej cerkwi przejęła funkcję świątyni parafialnej. Nabożeństwa odprawia się nieregularnie, bo i specjalnie nie ma dla kogo. Ksiądz przyjeżdża albo z Włodawy albo z Lublina.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo