Ależ mamy wioskę kolorową! Ależ ja mam fajną robotę! - dumałem. A potem przypomniałem sobie, że przecież tu zawsze było nawet jeszcze barwniej. Policzmy języki, które można było usłyszeć w Wohyniu w XVIII i XIX wieku.
Najpierw polski, którym na co dzień posługiwali się chrześcijańscy mieszkańcy miasteczka. Osiedli tutaj w większej liczbie w początkach XVI wieku. Kiedy szli do kościoła świętej Anny, modlitwy zanosili, in saecula saeculorum, po łacinie.
Do stojącej opodal (tam, gdzie dziś jest szkoła) cerkwi świętego Dymitra uczęszczali unici, zasiedlający Kopinę i Plantę. W świątyni cyrylometodiańskie "Hospody pomiłuj", a w domu "po tutejszemu" - czyli mieszanka polskiego z rusińskim, nieelegancko nazywana później językiem "chachłackim". Po 1874 roku, kiedy cerkiew obrócono na prawosławną, można w niej było usłyszeć rosyjski, którym posługiwali się carscy urzędnicy i sołdaci.
Między kościołem a cerkwiami była synagoga. Starozakonni obywatele Wohynia modli się w niej po hebrajsku (Szema Israel...) zaś geszeftów dopełniali w jidysz - potocznej mowie przypominającej nieco niemiecki, ale z poczuciem humoru.
Do Wohynia przylegały Okalew i Cichostów, gdzie od połowy XIX wieku kwitło osadnictwo niemieckie. Istniały też domy modlitwy, należące do kościoła luterańskiego. Pewnie trochę dziwnie pod podlaskim niebem brzmiało tubalne, z typowo germańską lekkością śpiewane Ein feste Burg ist unser Gott (Warownym grodem jest nasz Bóg), ale jakoś szło wytrzymać. Poza tym niemiecki nie był tutaj zupełną nowością: w latach 1795 - 1809 Wohyń leżał bowiem w Austrii (!), jako że Habsburgowie, mimo posiadania Wiednia, Triestu i Pragi uznali, że świetnym tytułem do ich chwały będą również Lisiowólka i Zbulitów.
W Ossowie zaś siedzieli Tatarzy. Prawdziwi, żółci, skośni, potomkowie Azji Tuhajbejowicza, którym ziemię w zamian za wojenną służbę nadał Jan III Sobieski. W domu pewnie za bardzo nie gadali w ogóle, bo pożenili się z miejscowymi dziewczynami i dojść do głosu nie było szansy, natomiast swoje muzułmańskie pacierze odmawiali po arabsku. Zasymilowali się jednak już w początkach wieku XIX.
Do tego jeszcze stałe obozowisko wędrujących Romów na dzisiejszej ulicy Kraszewskiego (dzielnicę tą i do dziś nazywa się "Cygany"), i jeszcze kupiec Ormiaszka, co urządził sobie tutaj stację handlową i pisał w różnych językach - zachowane do dziś! - listy do kontrahentów.
Liczymy więc: polski, łacina, słowiański, tutejszy, rosyjski, hebrajski" jidysz, niemiecki, arabski, cygański i ormiański. Jedenaście. Być może nawet więcej, bo odmian cygańskiego i tutejszego mogło być kilka. Rzeczpospolita Narodów, Europa Zjednoczona na kilku hektarach w pełnej krasie i sprawnym działaniu.
To, co dla nas dzisiaj wygląda na wyjątkowe, dla naszych pradziadków było naturalnym stanem rzeczy.
XXX
Ale ci Chińczycy z Juliopola to jednak pewna nowość...
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.