reklama
reklama

Ceramiczne polepiuchy w pałacowych wnętrzach

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Informacje radzyńskieW piątek wieczorem w salach na piętrze pałacu została otwarta wystawa ceramiki, która powstała w pracowni artystycznej,, Faktory Hand” Moniki Zalewskiej. Jak mówiła bohaterka wernisażu, jest to wystawa jej marzeń. Bo powalczyła o to, żeby je spełnić. By zajmować się w życiu sztuką, zaryzykowała. Dwa lata temu wybrała pomiędzy pewnym etatem w solidnym banku, a otwarciem małej, niszowej pracowni ( mieści się w piwnicy przy ul. Dąbrowskiego 11). Ktoś przestrzegał, ktoś z serca radził, ktoś komentował, że chyba zwariowała. Ale zaryzykowała. Miłość do sztuki drzemała w niej od zawsze. Wernisaż był dowodem, że warto było rzucić się na głębię. Swoją pracownią wypełniła puste pole, nikt przed nią tego nie zrobił. Okazało się szybko, że w Radzyniu jest mnóstwo ludzi, którzy pragną dodać swojemu życiu pierwiastka artystycznego i ,, pobabrać się ”w glinie. Odstresować, dodać koloru po szarym dniu. Tym bardziej, że po warsztatach w pracowni, można przynieść do domu rękodzieło. Przedmioty, które stają się ozdobą domu i powodem do dumy.
reklama

Jak ,, polepiuchy" ( słowo, za które Monika odebrała gratulacje), to teraz pogaduchy, czyli fragmenty rozmowy z Moniką Zalewską. 

- Pracowałam jako marketingowiec w firmie, która zajmowała się obozami dla dzieci. Po przeprowadzce do Radzynia mój maż przekonał mnie, żebym spełniła swoje marzenia. – Jak nie teraz to kiedy, powiedział. I przekonał mnie, za co mu bardzo dziękuję.

 

- Uzdolnienia artystyczne zawsze gdzieś we mnie tkwiły. Zawsze chciałam malować, rzeźbić haftować, szyć ( szyję właściwie bardzo dużo). - Nie chciałam być taką znużoną 40 – latką, pracować na etacie, czekać do tej piętnastej czy szesnastej, odbębnić swoje  i z niechęcią czekać na kolejny dzień. Chciałam znaleźć w życiu te chwile dla siebie, które daje mi zatopienie rąk w glinie. To moja pasja.

reklama

 

- Czy czuję się ,, urobiona”? Absolutnie nie. Mimo że naprawdę jest wielkie zainteresowanie, mamy mnóstwo cyklicznych spotkań, ale też warsztaty okolicznościowe, czasem nocne, cały czas sprawia mi to frajdę. Nawet w tzw. czasie wolnym, siedzę i myślę, co teraz zrobimy w pracowni, co mogę podpowiedzieć, jakich technik użyć.

 

- Wśród tego tłumu, który pojawił się dzisiaj na wernisażu, i jestem im wszystkim za to głęboko wdzięczna, pojawił się mój nauczyciel plastyki, Wojciech Świder. Miałam okazję z nim porozmawiać. Niestety nie pamiętał tego doniosłego faktu, że ja w ósmej klasie podstawówki wraz z koleżanką, zapisałam się na olimpiadę z plastyki. Bardzo nam zależało, żeby z profesorem pojechać na dalszy etap, więc siedziałyśmy po całych dniach i uczyłyśmy się. Później poległyśmy na historii sztuki, ale wspomnienia są bardzo miłe, chociaż on tego faktu nie pamięta. To były początki jego nauczania. Czy wpadł nam w oko ? No jasne, że tak. Nie chciałam tego mówić, ale podkochiwałyśmy się jak szalone. Specjalnie chciałyśmy pojechać z nim na tą olimpiadę, by pobyć sam na sam. Z planów nic nie zostało. I nawet nie doczekałam się słów uznania, że mam talent. Ale dzisiaj powiedział mi tyle miłych słów o mojej pracowni i działalności, że nadrobił ten brak. Wybaczam mu.

reklama

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama