8 marca w Poznaniu kobiety - naukowczynie z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, monitorujące projekt ,, Co wy o nich wiecie", zaprosiły autorki prac na uroczyste podsumowanie. Z radością informujemy, że praca Jolanty Bilskiej znalazła się wśród prac wyróżnionych i w publikacji projektu.
Na fot. Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu.Podsumowanie projektu herstorycznego " Co wy o nich wiecie" i wystąpienie Jolanty Bilskiej. Jej bohaterki w publikacji projektu to Marianna Bocian, poetka z Bełcząca i Tamara Kędracka, animatorka kultury z Branicy Suchowolskiej
Jolanta Bilska: Podlaska herstoria Pani Tamara Kędracka. Szkic do portretu wiejskiej animatorki kultury i działaczki
Pani Tamara Kędracka (1926 r.-2001) była przez ponad 20 lat animatorką kultury we wsi Branica Suchowolska. Przez wiele lat prowadziła Klub Prasy i Książki Ruch (zwany we wsi “klubem”) i stworzyła tu centrum kulturalne dla mieszkańców kilku miejscowości.
Klub Powstające od 1963 r. wiejskie kluby kultury miały być w zamyśle władz PRL czymś pośrednim między sklepem, kawiarnią i czytelnią; miejscem kształtowania nowej obyczajowości i propagowania postępu w środowisku wiejskim. Taki klub powstał również na początku lat 60. w Branicy Suchowolskiej, w woj. lubelskim. Branica Suchowolska w tamtych czasach to była typowa podlaska wieś: niewielkie gospodarstwa rodzinne, drewniane zabudowania, polna droga, brak komunikacji autobusowej. Do najbliższego miasta, Radzynia, można było dotrzeć na piechotę, rowerem, wozem konnym albo autobusem PKS z przystanku w Branicy Radzyńskiej, oddalonego o ok 4 km. Utworzenie klubu w Branicy było bez wątpienia jednym z najważniejszych wydarzeń w historii wsi. Na ten cel przeznaczono budynek wielkości okazałej chałupy wiejskiej, zbudowany w okresie okupacji niemieckiej, który służył społeczności wiejskiej jako świetlica i sklep. Zadanie prowadzenia nowej instytucji powierzono pani Tamarze Kędrackiej, jednej z mieszkanek wsi. Panią Tamarę wyróżniały szerokie horyzonty, kultura osobista i umiejętność współpracy. Jako jedna z nielicznych mieszkanek mogła poszczycić się średnim wykształceniem. Pani Tamara stworzyła tu centrum kulturalne dla kilku miejscowości, prowadziła teatr lalek, organizowała uroczystości, które jednoczyły mieszkańców. Była wzorem i wychowawczynią dla kolejnych pokoleń młodzieży, odwiedzającej klub. Prowadziła coś w rodzaju salonu czy kawiarni literackiej. Wiele osób poznało tam smak prawdziwej kawy, zobaczyło po raz pierwszy występ teatralny czy nawiązało znajomości na całe życie, a także nabyło nawyku czytania gazet i czasopism. W “Kronice działalności” przeczytać można, że odbywały się tu pokazy filmowe, organizowane przez Spółdzielnię Ekran z Lublina. Publiczność miała okazję zobaczyć między innymi takie filmy jak “Popioły”, ‘Marysia i Napoleon”, “Giuseppe w Warszawie” czy “Hrabina Cosel”. Regularnie oglądano Teatr Telewizji ( w 1965 roku był tu jedyny odbiornik telewizyjny we wsi): ”Fizyków” Durrenmatta”, “Marię Stuart”na podst. dramatu Juliusza Słowackiego czy “Kartotekę” Tadeusza Różewicza. Odbywały się cykliczne prelekcje, spotkania z twórcami kultury, kursy. W wydarzeniach tych brało udział wiele osób (100-170). Działalność klubu i Pani Tamary poddawana była kontroli i ocenie przez władze regionalne Klubu Prasy i Książki Ruch. Należało przygotowywać gazetki, wystawy i uroczystości, związane ze świętami państwowymi (z okazji 22 lipca- rocznicy manifestu lipcowego, 25 lecie PRL itp.), ale wpisy zawarte w kronice dają pewność, że wydarzenia te nie zdominowały życia mieszkańców wsi.
Pani Tamara doświadczyła w rodzinnej Małorycie koło Brześcia okrucieństwa okupacji radzieckiej w czasie wojny, cudem została uratowana przed deportacją na Syberię. .W wyniku tych doświadczeń zachowywała daleko idący dystans do socjalistycznej rzeczywistości. Skupiała się na działaniach z zakresu kultury. Przygotowywała przedstawienia z dziećmi i młodzieżą, brała udział w przeglądach teatralnych i konkursach. Niektórzy aktorzy swoje role recytują bezbłędnie z pamięci po 40 latach od premiery. Organizowała uroczystości, takie jak Dzień Dziecka, mikołajki, Dzień Kobiet, bale sylwestrowe i noworoczne, potańcówki dla młodzieży, kuligi. W kronice można przeczytać, że bawiono się często do późna w nocy. Po zakończeniu spotkania, o 2.00-4.00 w nocy pani Tamara musiała zadbać o uporządkowanie klubu ( pomagała w tym pani Janina Uchymiakowa), wrócić 2 km polną drogą do domu (na piechotę lub rowerem), w całkowitych ciemnościach , by następnego dnia zjawić się znowu w miejscu pracy. Klub otwarty był codziennie od 09.00 do 14.00 i od 17 do 22.00 ( lub do ostatniego klienta). Zarówno dorośli, jak i młodzież z Branicy Suchowolskiej i okolicznych wsi w klubie znajdowali miejsce odpoczynku nie tylko od pracy, ale też od rutyny życia wiejskiego. Młodzi ludzie nawiązywali znajomości, a osoby ze starszego pokolenia zacieśniły więzi społeczne.
Hanna Osipik , córka pani Tamary Kędrackiej Moja mama Tamara Kędracka z domu Miednis urodziła się 25 stycznia 1926 roku w Małorycie koło Brześcia. Tata Waldemar Miednis był lekarzem i pracował w Izbie Chorych w Małorycie oraz prowadził praktykę w gabinecie prywatnym. Mama Julia Miednis zajmowała się domem i opieką nad małą Tamarą. .Mama miała szczęśliwe, dostatnie dzieciństwo. Wydarzeniem, które utkwiło jej w pamięci, był wyjazd z ojcem do Wilna. Z tej wycieczki zachowała pamiątkę- obrazek Matki Boskiej Ostrobramskiej, który mamy w domu do dziś. Ojciec zmarł , gdy mama miała 7 lat. Pojechał w zimie do pacjentki, przeziębił i zmarł na zapalenie płuc. Babcia Julia podjęła pracę w nadleśnictwie jako księgowa. Tamara uczyła się w liceum. Kiedy wybuchła II wojna światowa, Małoryta znalazła się po okupacją radziecką. Mama została aresztowana i przeznaczona do deportacji na Syberię. Już znajdowała się w wagonie, kiedy niespodziewanie nadeszła pomoc. Ksiądz odciął ostatni wagon i uwolnił więźniów. Tamara przez 2 dni ukrywała się na chórze kościelnym, by uniknąć powtórnego aresztowania. Jej koleżanki z liceum trafiły na Syberię. Kilkukrotnie potem były jeszcze razem z babcią Julią aresztowane przez NKWD. Mama wspominała, że stały już przy ścianie i miały być rozstrzelane. Cudem uniknęły wtedy śmierci, a po zakończeniu wojnyopuściły Małorytę, która znalazła się na terenie włączonym do Związku Radzieckiego. Przyjechały najpierw do Parczewa ( zostały tu okradzione na dworcu z cennych rzeczy, zginął wtedy ojca Krzyż Virtuti Militari). Mieszkały potem w Glinnym Stoku i Miłkowie, gdzie Tamara była nauczycielką. Następnie trafiły do Suchowoli. Tu Tamara najpierw pracowała w szkole, a potem w Urzędzie Gminy. Kiedy wyszła za mąż za Feliksa Kędrackiego, zamieszkała w Branicy Suchowolskiej. Prowadziła dom, wspierała męża w prowadzeniu dużego gospodarstwa,wychowywała troje dzieci, a od 1965 roku dodatkowo zajęła się prowadzeniem klubu. Zarówno córka Hanna jak i wnuczka Ewelina Osipik podkreślają, że Pani Tamara miała wsparcie ze strony męża Feliksa. Pomagał jej prowadzić klub, zastępował w obowiązkach domowych. Kiedy przygotowywała się do prowadzenia grupy teatralnej, na dwa albo trzy tygodnie pojechała do Gardzienic na warsztaty. Był środek lata, żniwa w gospodarstwie, troje małych dzieci, a mimo to mąż Feliks zgodził się na jej nieobecność w domu. Kierownik ośrodka kultury w Gardzienicach dostrzegł potencjał artystyczny i uważał, że pani Kędracka sama powinna występować na scenie. Została tam nagrodzona I miejscem za etiudę, a potem z powodzeniem prowadziła teatr amatorski w Branicy. Zanim powstał klub, Pani Tamara założyła Koło Gospodyń Wiejskich w Branicy. W ramach działalności tego koła kobiety przygotowywały przedstawienia i zbierały pieniądze na wyposażenie klubu. Pani Tamara była osobą wielu talentów. Potrafiła pięknie wyszywać. Przy lampie naftowej ( elektryczność była od roku 1957?) wyszyła wiele serwetek, obrusów, kołnierzyków, które przechowujemy do dziś. Każda taka praca świadczyła nie tylko o umiejętnościach, ale też o zmyśle artystycznym.
Wnuczka Ewelina Osipik wspomina, że miała bardzo dobry kontakt z babcią. Odziedziczyła talent po babci. Podobnie jak pani Tamara wyszywa piękne obrusy i serwety. Pieczołowicie przechowuje w domu rodzinnym cenne pamiątki, szczególnie zdjęcia pradziadków i babci, wykonane jeszcze w Małorycie, a niektóre mają więcej niż sto lat. Żałuje jedynie, że nie zdążyła dopytać Babci o szczegóły i daty, aby wiedzieć dokładnie, z jakiego czasu są zdjęcia.
Wspomnienie pani Elżbiety Warsz, emerytowanej nauczycielki, mieszkanki wsi Branica Suchowolska. Dnia 05 lutego 2024 byłam u Alicji Połogowej (starsza mieszkanka Branicy Suchowolskiej). Dowiedziałam się, że barak, w którym powstał później klub, postawili Niemcy w czasie okupacji. Był duży i po wojnie wieś podzieliła go na pół. Jeden stał pod lasem, a drugi nad drogą. Najpierw mieścił się w nim sklep spożywczy, a w drugiej sali były tańce na weselach ( wesele Makosza, rok 1953?).Połogowa Alicja wychodziła za mąż w 1956 roku w czerwcu i tańce były w baraku pod lasem. Życie bardziej toczyło się w baraku nad drogą. Pod lasem były huczne zabawy organizowane przez strażaków. Zabawy się udawały, ponieważ w Maryninie była jednostka wojskowa. Żołnierze chętnie przychodzili bawić się. Nawet powstawały małżeństwa. Na zabawach był był bufet ( alkohol, piwo). W środku wokół ścian były ławki. Miejscowe babcie siedziały całą noc jako obserwatorki. Życie w klubie tętniło. Był tam jeden telewizor na wsi ( 1965 rok).Mieszkańcy bardzo chętnie przychodzili do klubu wieczorami. W klubie można było kupić artykuły spożywcze ( chleb japoński), chemiczne, oranżadę, przeczytać prasę, wypić kawę. Czasem młodzi zsuwali stoliki i robili potańcówki. Wiele małżeństw miało swój początek ze znajomości klubowych. Pani Kędracka organizowała zabawy sylwestrowe, ostatkowe. Były prelekcje ludzi z Radzynia ( pan Stanisław Jarmuł). Towar przywożony był z Ruchu w Radzyniu,a o porządek dbała Jasia Uchymiak. Pani Kędracka organizowała z dziećmi teatrzyk kukiełkowy. Lalki robiła z gazet i kleju. Dzieci z teatrzykiem jeździły na przeglądy. Klub czynny był od 9.00 do 14.00 i wieczorem od 17.00 do 22.00.
Ile to kosztowało wysiłku wyjechać z domu codziennie? Wszyscy bardzo szanowali Panią Kędracką. Była sympatyczną osobą. Joli Warsz wyszyła piękną spódnicę granatową w kolorowe kwiaty. Ludwik Gdela, mieszkaniec Branicy i aktor w teatrze amatorskim w latach 60.-XX wieku. Pamiętam uroczyste otwarcie klubu w Branicy. Drewniany dom, gdzie mieścił się sklep, zaadoptowano na potrzeby Klubu Książki i Prasy „Ruch”. Należało wykonać scenę, a nie było desek. Zalewska jeździła po wsi wozem i zbierała z gospodarstw deski, które przeznaczono na podłogę. Grał zespół „Leszcze”, w domu naprzeciwko, u Kożuszka w ganku, był bufet. Masę ludzi bawiło się tego dnia, a także regularnie potem przychodziło do klubu, gdy już zaczął działać. Cała sala nabita była ludźmi. Przychodzili oglądać telewizję. Musiało wtedy być cicho, nie wolno było nawet grać w szachy. Pani Kędracka robiła kawę w małych filiżankach, sprzedawała oranżadę. Bywałem tu często i miałem swoje miejsce przy oknie, obok kontuaru ( miejsce VIP).Czasami odwoziłem Panią Tamarę motocyklem, Pannonią, do domu, kiedy kończyła pracę i było ciemno. Często przychodziłem też, by pomóc otworzyć po południu klub- zdejmowałem żelazne sztaby, otwierałem drewniane okiennice. Występowałem w sztuce „Posażna jedynaczka”, którą przygotowaliśmy pod kierownictwem Pani Tamary. Oprócz mnie w przedstawieniu wzięli udział Franciszek Uchymiak, Irena Uchymiak, Maria Michalak, Halina Koza, Joanna Zawadyl. Razem z koleżanką Haliną jeździłem autobusem do Lublina i z Teatru Osterwy przywieźliśmy dwa worki kostiumów. Na dwa wozy pojechaliśmy do Radzynia na przegląd teatrów. Występowaliśmy w Pałacu Potockich, w sali konferencyjnej, przed profesjonalnym jury i zajęliśmu I miejsce. Jurorzy namawiali mnie po występie, abym pojechał do Poznania na kursy aktorskie, doskonalić warsztat, ale nie zdecydowałem się, czego może żałuję. Pamiętam też inne, nieco zabawne wydarzenie. W klubie występował iluzjonista z asystentką, a pilnował ich milicjant (Gałko?).Po występach zostali zaproszeni w towarzystwie Pani Tamary Kędrackiej do domu moich rodziców, Cecylii i Edwarda Gdelów na kolację. Goście siedzieli w pokoju, a ja przynosiłem z kuchni potrawy, które przygotowywała mama. W pewnym momencie iluzjonista zapytał mnie, która godzina. Zerknąłem na rękę, a tam nie ma zegarka. Okazało się że ma go artysta. Kiedy ożeniłem się i przeniosłem do wsi Miłków, Panią Tamarę odwiedzałem w klubie, ilekroć przyjeżdżałem do rodziców do Branicy. Wspominaliśmy przeszłe wydarzenia, przede wszystkim występy teatralne. Klub był bardzo ważnym miejscem dla mieszkańców wsi. Wspominam go z sentymentem.
Klub Leszek Warsz Było to w dawnych czasach, w których jeszcze nie wiedziałem, jaka jest różnica, między „złoty pięćdziesiąt” a „pięćdziesiąt złotych”. Wybrałem się wówczas-kilkulatek-zaopatrzony w portmonetkę wypchaną aluminiowymi monetami na zakupy do branickiego klubu. Zakupy oficjalne, zlecone przez Mamę lub prywatne, potajemne; nie pamiętam. „Zakupy” do dużo powiedziane. Asortyment towarów w ofercie klubu z reguły był ubogi: słone paluszki, jakieś słodycze, czasem-rzucana nieregularnie i od wielkiego dzwonu-oranżada. A także nudne gazety: „Sztandar Ludu”, „Trybuna Ludu”, „Fundamenty”; zupełnie nieatrakcyjne dla kilkuletniego analfabety. A także kolorowe czasopisma, jak „Sportowiec”, na którego łamach-opanowawszy już znajomość czytania ze zrozumieniem-śledziłem sukcesy polskiej reprezentacji na hiszpańskim Mundiali AD 1982. Zakupiony w klubie pasek do pierwszokomunijnego zegarka…Klub był także miejscem wiejskich zebrań, potańcówek oraz ośrodkiem animacji kulturalnych, prowadzonych przez panią Tamarę Kędracką Odbywały się w nim konkursy dla dzieci oraz przedstawienia. Jedno z nich, o tematyce świąteczno- noworocznej, w którym brałem udział, odniosło tak duży sukces, że jeździliśmy nawet na występy do zaprzyjaźnionych klubów w innych miejscowościach. Wiejskich a nawet miejskich, bo i tam mieściły się kluby „RSW-Prasa-Książka-Ruch”. W ogóle to doświadczenie „klubu” wydaje się kształtujące tożsamość pokoleń, podobnie jak niedziela bez „Teleranka”. Moja Żona wspomina pewną zimową wyprawę na sankach, którą odbyła ze swoją mamą i młodszą siostrą do zlokalizowanego na radzyńskim Nadwitniu klubu „Ruch”. Dotarłszy na miejsce, do drewnianego, pokrytego blachą i pomalowanego na zielono budynku, stanąwszy przed obliczem ogromnej -jak mi się wówczas wydawało-półki z towarem- złożyłem zamówienie. Przyszło do płacenia. Jako że umiejętność liczenia również była mi natenczas obca-wysypałem na ebonitowy blat zawartość portmonetki. I choć obecni na miejscu bywalcy klubu, o kilka klas starsi koledzy szkolni a nawet kilkunastoletnie wiejskie wyrostki-ochoczo rzucili się do liczenia moniaków-kwota była zbyt mała. Wreszcie jeden z liczących odkrył w wewnętrznej kieszeni portmonetki banknot w wizerunkiem Karola Świerczewskiego i triumfalnie wykrzyknął w kierunku stojącego za ladą pana Feliksa Kędrackiego: -Kierowniku! Tu jeszcze jest pięćdziesiąt złotych!!!
* Historia ta nie jest nigdzie utrwalona, a stanowi ważny rozdział w życiu społeczności wiejskiej. Klub był przestrzenią odpoczynku i kontaktu z kulturą. Wspomnieniami na temat działalności klubu i pani Tamary podzielili się między innymi Elżbieta Warsz, nauczycielka z Branicy, Hanna Osipik, córka pani Kędrackiej,Ewelina Osipik, wnuczka, Ludwik Gdela, aktor w przedstawieniu “Posażna jedynaczka”, Leszek Warsz, uczestnik konkursów, Alicja Połóg, mieszkanka wsi pamiętająca powojenną historię miejscowości, Jolanta Bilska, autorka projektu. Powyższy tekst jest szkicem artykułu wspomnieniowego. Projekt powstał w ramach działań z zakresu edukacji herstorycznej „Co wy o nich wiecie” org. Przez Muzeum Historii Kobiet w Poznaniu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.