reklama

Jolanta Bilska w projekcie Muzeum Historii Kobiet ,,Co wy o nich wiecie?"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Informacje radzyńskie 8 marca to szczególny dzień dla kobiet. To nie tylko chwila na przyjmowanie życzeń i kwiatów, ale też okazja, by pokazać, że kobieta jest siłą. Jolanta Bilska, nauczycielka języka polskiego Zespołu Szkół Ponadpodstawowych im. Jana Pawła II niejednokrotnie zachwycała projektami, które odkrywały prawdziwe perły radzyńskiej historii. Przypominamy, że za swoją działalność została uhonorowana tytułem Ambasador Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Dzisiaj, 8 marca, mówimy o innej idei, by pokazać i wydobyć z kart przeszłości sylwetki wyjątkowych kobiet. To projekt Muzeum Historii Kobiet "Co wy o nich wiecie", którego celem jest wydobycie na światło dzienne historii nieznanych szerszemu ogółowi kobiet. W przypadku Jolanty Bilskiej, która podjęła wyzwanie była to postać Tamary Kędrackiej, animatorki kultury w Branicy Suchowolskiej ( gm. Wohyń ), charyzmatycznej opiekunce Kół Gospodyń Wiejskich, nauczycielki, działaczki. W artykule, który cytujemy poniżej i który przybliża jej postać, zostały udostępnione wspomnienia i materiały archiwalne Hanny Osipik i jej córki, Eweliny.
reklama

8 marca w Poznaniu kobiety  - naukowczynie z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, monitorujące projekt ,, Co wy  o nich wiecie",  zaprosiły autorki prac na uroczyste podsumowanie.  Z radością informujemy, że  praca Jolanty Bilskiej znalazła się wśród prac wyróżnionych i w publikacji projektu. 

 

Na fot. Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu.Podsumowanie projektu herstorycznego " Co wy o nich wiecie" i wystąpienie Jolanty Bilskiej. Jej bohaterki w publikacji projektu  to Marianna Bocian, poetka z Bełcząca i Tamara Kędracka, animatorka kultury z Branicy Suchowolskiej

 

 

 

Jolanta Bilska:  Podlaska herstoria Pani Tamara Kędracka. Szkic do portretu wiejskiej animatorki kultury i działaczki

 

Pani Tamara Kędracka  (1926 r.-2001) była przez ponad 20 lat animatorką kultury we wsi Branica Suchowolska. Przez wiele lat prowadziła Klub Prasy i Książki Ruch (zwany we wsi “klubem”) i stworzyła tu centrum kulturalne dla mieszkańców kilku miejscowości.

 

Klub Powstające od 1963 r. wiejskie kluby kultury miały być w zamyśle władz PRL czymś pośrednim między sklepem, kawiarnią i czytelnią; miejscem kształtowania nowej obyczajowości i propagowania postępu w środowisku wiejskim. Taki klub powstał również na początku lat 60. w Branicy Suchowolskiej, w woj. lubelskim. Branica Suchowolska w tamtych czasach to była typowa podlaska wieś: niewielkie gospodarstwa rodzinne, drewniane zabudowania, polna droga, brak komunikacji autobusowej. Do najbliższego miasta, Radzynia, można było dotrzeć na piechotę, rowerem, wozem konnym albo autobusem PKS z przystanku w Branicy Radzyńskiej, oddalonego o ok 4 km. Utworzenie klubu w Branicy było bez wątpienia jednym z najważniejszych wydarzeń w historii wsi. Na ten cel przeznaczono budynek wielkości okazałej chałupy wiejskiej, zbudowany w okresie okupacji niemieckiej, który służył społeczności wiejskiej jako świetlica i sklep. Zadanie prowadzenia nowej instytucji powierzono pani Tamarze Kędrackiej, jednej z mieszkanek wsi. Panią Tamarę wyróżniały szerokie horyzonty, kultura osobista i umiejętność współpracy. Jako jedna z nielicznych mieszkanek mogła poszczycić się średnim wykształceniem. Pani Tamara stworzyła tu centrum kulturalne dla kilku miejscowości, prowadziła teatr lalek, organizowała uroczystości, które jednoczyły mieszkańców. Była wzorem i wychowawczynią dla kolejnych pokoleń młodzieży, odwiedzającej klub. Prowadziła coś w rodzaju salonu czy kawiarni literackiej. Wiele osób poznało tam smak prawdziwej kawy, zobaczyło po raz pierwszy występ teatralny czy nawiązało znajomości na całe życie, a także nabyło nawyku czytania gazet i czasopism. W “Kronice działalności” przeczytać można, że odbywały się tu pokazy filmowe, organizowane przez Spółdzielnię Ekran z Lublina. Publiczność miała okazję zobaczyć między innymi takie filmy jak “Popioły”, ‘Marysia i Napoleon”, “Giuseppe w Warszawie” czy “Hrabina Cosel”. Regularnie oglądano Teatr Telewizji ( w 1965 roku był tu jedyny odbiornik telewizyjny we wsi): ”Fizyków” Durrenmatta”, “Marię Stuart”na podst. dramatu Juliusza Słowackiego czy “Kartotekę” Tadeusza Różewicza. Odbywały się cykliczne prelekcje, spotkania z twórcami kultury, kursy. W wydarzeniach tych brało udział wiele osób (100-170). Działalność klubu i Pani Tamary poddawana była kontroli i ocenie przez władze regionalne Klubu Prasy i Książki Ruch. Należało przygotowywać gazetki, wystawy i uroczystości, związane ze świętami państwowymi (z okazji 22 lipca- rocznicy manifestu lipcowego, 25 lecie PRL itp.), ale wpisy zawarte w kronice dają pewność, że wydarzenia te nie zdominowały życia mieszkańców wsi.

 

Pani Tamara doświadczyła w rodzinnej Małorycie koło Brześcia okrucieństwa okupacji radzieckiej w czasie wojny, cudem została uratowana przed deportacją na Syberię. .W wyniku tych doświadczeń zachowywała daleko idący dystans do socjalistycznej rzeczywistości. Skupiała się na działaniach z zakresu kultury. Przygotowywała przedstawienia z dziećmi i młodzieżą, brała udział w przeglądach teatralnych i konkursach. Niektórzy aktorzy swoje role recytują bezbłędnie z pamięci po 40 latach od premiery. Organizowała uroczystości, takie jak Dzień Dziecka, mikołajki, Dzień Kobiet, bale sylwestrowe i noworoczne, potańcówki dla młodzieży, kuligi. W kronice można przeczytać, że bawiono się często do późna w nocy. Po zakończeniu spotkania, o 2.00-4.00 w nocy pani Tamara musiała zadbać o uporządkowanie klubu ( pomagała w tym pani Janina Uchymiakowa), wrócić 2 km polną drogą do domu (na piechotę lub rowerem), w całkowitych ciemnościach , by następnego dnia zjawić się znowu w miejscu pracy. Klub otwarty był codziennie od 09.00 do 14.00 i od 17 do 22.00 ( lub do ostatniego klienta). Zarówno dorośli, jak i młodzież z Branicy Suchowolskiej i okolicznych wsi w klubie znajdowali miejsce odpoczynku nie tylko od pracy, ale też od rutyny życia wiejskiego. Młodzi ludzie nawiązywali znajomości, a osoby ze starszego pokolenia zacieśniły więzi społeczne.

 

Hanna Osipik , córka pani Tamary Kędrackiej Moja mama Tamara Kędracka z domu Miednis urodziła się 25 stycznia 1926 roku w Małorycie koło Brześcia. Tata Waldemar Miednis był lekarzem i pracował w Izbie Chorych w Małorycie oraz prowadził praktykę w gabinecie prywatnym. Mama Julia Miednis zajmowała się domem i opieką nad małą Tamarą. .Mama miała szczęśliwe, dostatnie dzieciństwo. Wydarzeniem, które utkwiło jej w pamięci, był wyjazd z ojcem do Wilna. Z tej wycieczki zachowała pamiątkę- obrazek Matki Boskiej Ostrobramskiej, który mamy w domu do dziś. Ojciec zmarł , gdy mama miała 7 lat. Pojechał w zimie do pacjentki, przeziębił i zmarł na zapalenie płuc. Babcia Julia podjęła pracę w nadleśnictwie jako księgowa. Tamara uczyła się w liceum. Kiedy wybuchła II wojna światowa, Małoryta znalazła się po okupacją radziecką. Mama została aresztowana i przeznaczona do deportacji na Syberię. Już znajdowała się w wagonie, kiedy niespodziewanie nadeszła pomoc. Ksiądz odciął ostatni wagon i uwolnił więźniów. Tamara przez 2 dni ukrywała się na chórze kościelnym, by uniknąć powtórnego aresztowania. Jej koleżanki z liceum trafiły na Syberię. Kilkukrotnie potem były jeszcze razem z babcią Julią aresztowane przez NKWD. Mama wspominała, że stały już przy ścianie i miały być rozstrzelane. Cudem uniknęły wtedy śmierci, a po zakończeniu wojnyopuściły Małorytę, która znalazła się na terenie włączonym do Związku Radzieckiego. Przyjechały najpierw do Parczewa ( zostały tu okradzione na dworcu z cennych rzeczy, zginął wtedy ojca Krzyż Virtuti Militari). Mieszkały potem w Glinnym Stoku i Miłkowie, gdzie Tamara była nauczycielką. Następnie trafiły do Suchowoli. Tu Tamara najpierw pracowała w szkole, a potem w Urzędzie Gminy. Kiedy wyszła za mąż za Feliksa Kędrackiego, zamieszkała w Branicy Suchowolskiej. Prowadziła dom, wspierała męża w prowadzeniu dużego gospodarstwa,wychowywała troje dzieci, a od 1965 roku dodatkowo zajęła się prowadzeniem klubu. Zarówno córka Hanna jak i wnuczka Ewelina Osipik podkreślają, że Pani Tamara miała wsparcie ze strony męża Feliksa. Pomagał jej prowadzić klub, zastępował w obowiązkach domowych. Kiedy przygotowywała się do prowadzenia grupy teatralnej, na dwa albo trzy tygodnie pojechała do Gardzienic na warsztaty. Był środek lata, żniwa w gospodarstwie, troje małych dzieci, a mimo to mąż Feliks zgodził się na jej nieobecność w domu. Kierownik ośrodka kultury w Gardzienicach dostrzegł potencjał artystyczny i uważał, że pani Kędracka sama powinna występować na scenie. Została tam nagrodzona I miejscem za etiudę, a potem z powodzeniem prowadziła teatr amatorski w Branicy. Zanim powstał klub, Pani Tamara założyła Koło Gospodyń Wiejskich w Branicy. W ramach działalności tego koła kobiety przygotowywały przedstawienia i zbierały pieniądze na wyposażenie klubu. Pani Tamara była osobą wielu talentów. Potrafiła pięknie wyszywać. Przy lampie naftowej ( elektryczność była od roku 1957?) wyszyła wiele serwetek, obrusów, kołnierzyków, które przechowujemy do dziś. Każda taka praca świadczyła nie tylko o umiejętnościach, ale też o zmyśle artystycznym.

 

Wnuczka Ewelina Osipik wspomina, że miała bardzo dobry kontakt z babcią. Odziedziczyła talent po babci. Podobnie jak pani Tamara wyszywa piękne obrusy i serwety. Pieczołowicie przechowuje w domu rodzinnym cenne pamiątki, szczególnie zdjęcia pradziadków i babci, wykonane jeszcze w Małorycie, a niektóre mają więcej niż sto lat. Żałuje jedynie, że nie zdążyła dopytać Babci o szczegóły i daty, aby wiedzieć dokładnie, z jakiego czasu są zdjęcia.

 

 

Wspomnienie pani Elżbiety Warsz, emerytowanej nauczycielki, mieszkanki wsi Branica Suchowolska. Dnia 05 lutego 2024 byłam u Alicji Połogowej (starsza mieszkanka Branicy Suchowolskiej). Dowiedziałam się, że barak, w którym powstał później klub, postawili Niemcy w czasie okupacji. Był duży i po wojnie wieś podzieliła go na pół. Jeden stał pod lasem, a drugi nad drogą. Najpierw mieścił się w nim sklep spożywczy, a w drugiej sali były tańce na weselach ( wesele Makosza, rok 1953?).Połogowa Alicja wychodziła za mąż w 1956 roku w czerwcu i tańce były w baraku pod lasem. Życie bardziej toczyło się w baraku nad drogą. Pod lasem były huczne zabawy organizowane przez strażaków. Zabawy się udawały, ponieważ w Maryninie była jednostka wojskowa. Żołnierze chętnie przychodzili bawić się. Nawet powstawały małżeństwa. Na zabawach był był bufet ( alkohol, piwo). W środku wokół ścian były ławki. Miejscowe babcie siedziały całą noc jako obserwatorki. Życie w klubie tętniło. Był tam jeden telewizor na wsi ( 1965 rok).Mieszkańcy bardzo chętnie przychodzili do klubu wieczorami. W klubie można było kupić artykuły spożywcze ( chleb japoński), chemiczne, oranżadę, przeczytać prasę, wypić kawę. Czasem młodzi zsuwali stoliki i robili potańcówki. Wiele małżeństw miało swój początek ze znajomości klubowych. Pani Kędracka organizowała zabawy sylwestrowe, ostatkowe. Były prelekcje ludzi z Radzynia ( pan Stanisław Jarmuł). Towar przywożony był z Ruchu w Radzyniu,a o porządek dbała Jasia Uchymiak. Pani Kędracka organizowała z dziećmi teatrzyk kukiełkowy. Lalki robiła z gazet i kleju. Dzieci z teatrzykiem jeździły na przeglądy. Klub czynny był od 9.00 do 14.00 i wieczorem od 17.00 do 22.00.

 

Ile to kosztowało wysiłku wyjechać z domu codziennie? Wszyscy bardzo szanowali Panią Kędracką. Była sympatyczną osobą. Joli Warsz wyszyła piękną spódnicę granatową w kolorowe kwiaty. Ludwik Gdela, mieszkaniec Branicy i aktor w teatrze amatorskim w latach 60.-XX wieku. Pamiętam uroczyste otwarcie klubu w Branicy. Drewniany dom, gdzie mieścił się sklep, zaadoptowano na potrzeby Klubu Książki i Prasy „Ruch”. Należało wykonać scenę, a nie było desek. Zalewska jeździła po wsi wozem i zbierała z gospodarstw deski, które przeznaczono na podłogę. Grał zespół „Leszcze”, w domu naprzeciwko, u Kożuszka w ganku, był bufet. Masę ludzi bawiło się tego dnia, a także regularnie potem przychodziło do klubu, gdy już zaczął działać. Cała sala nabita była ludźmi. Przychodzili oglądać telewizję. Musiało wtedy być cicho, nie wolno było nawet grać w szachy. Pani Kędracka robiła kawę w małych filiżankach, sprzedawała oranżadę. Bywałem tu często i miałem swoje miejsce przy oknie, obok kontuaru ( miejsce VIP).Czasami odwoziłem Panią Tamarę motocyklem, Pannonią, do domu, kiedy kończyła pracę i było ciemno. Często przychodziłem też, by pomóc otworzyć po południu klub- zdejmowałem żelazne sztaby, otwierałem drewniane okiennice. Występowałem w sztuce „Posażna jedynaczka”, którą przygotowaliśmy pod kierownictwem Pani Tamary. Oprócz mnie w przedstawieniu wzięli udział Franciszek Uchymiak, Irena Uchymiak, Maria Michalak, Halina Koza, Joanna Zawadyl. Razem z koleżanką Haliną jeździłem autobusem do Lublina i z Teatru Osterwy przywieźliśmy dwa worki kostiumów. Na dwa wozy pojechaliśmy do Radzynia na przegląd teatrów. Występowaliśmy w Pałacu Potockich, w sali konferencyjnej, przed profesjonalnym jury i zajęliśmu I miejsce. Jurorzy namawiali mnie po występie, abym pojechał do Poznania na kursy aktorskie, doskonalić warsztat, ale nie zdecydowałem się, czego może żałuję. Pamiętam też inne, nieco zabawne wydarzenie. W klubie występował iluzjonista z asystentką, a pilnował ich milicjant (Gałko?).Po występach zostali zaproszeni w towarzystwie Pani Tamary Kędrackiej do domu moich rodziców, Cecylii i Edwarda Gdelów na kolację. Goście siedzieli w pokoju, a ja przynosiłem z kuchni potrawy, które przygotowywała mama. W pewnym momencie iluzjonista zapytał mnie, która godzina. Zerknąłem na rękę, a tam nie ma zegarka. Okazało się że ma go artysta. Kiedy ożeniłem się i przeniosłem do wsi Miłków, Panią Tamarę odwiedzałem w klubie, ilekroć przyjeżdżałem do rodziców do Branicy. Wspominaliśmy przeszłe wydarzenia, przede wszystkim występy teatralne. Klub był bardzo ważnym miejscem dla mieszkańców wsi. Wspominam go z sentymentem.

 

Klub Leszek Warsz Było to w dawnych czasach, w których jeszcze nie wiedziałem, jaka jest różnica, między „złoty pięćdziesiąt” a „pięćdziesiąt złotych”. Wybrałem się wówczas-kilkulatek-zaopatrzony w portmonetkę wypchaną aluminiowymi monetami na zakupy do branickiego klubu. Zakupy oficjalne, zlecone przez Mamę lub prywatne, potajemne; nie pamiętam. „Zakupy” do dużo powiedziane. Asortyment towarów w ofercie klubu z reguły był ubogi: słone paluszki, jakieś słodycze, czasem-rzucana nieregularnie i od wielkiego dzwonu-oranżada. A także nudne gazety: „Sztandar Ludu”, „Trybuna Ludu”, „Fundamenty”; zupełnie nieatrakcyjne dla kilkuletniego analfabety. A także kolorowe czasopisma, jak „Sportowiec”, na którego łamach-opanowawszy już znajomość czytania ze zrozumieniem-śledziłem sukcesy polskiej reprezentacji na hiszpańskim Mundiali AD 1982. Zakupiony w klubie pasek do pierwszokomunijnego zegarka…Klub był także miejscem wiejskich zebrań, potańcówek oraz ośrodkiem animacji kulturalnych, prowadzonych przez panią Tamarę Kędracką Odbywały się w nim konkursy dla dzieci oraz przedstawienia. Jedno z nich, o tematyce świąteczno- noworocznej, w którym brałem udział, odniosło tak duży sukces, że jeździliśmy nawet na występy do zaprzyjaźnionych klubów w innych miejscowościach. Wiejskich a nawet miejskich, bo i tam mieściły się kluby „RSW-Prasa-Książka-Ruch”. W ogóle to doświadczenie „klubu” wydaje się kształtujące tożsamość pokoleń, podobnie jak niedziela bez „Teleranka”. Moja Żona wspomina pewną zimową wyprawę na sankach, którą odbyła ze swoją mamą i młodszą siostrą do zlokalizowanego na radzyńskim Nadwitniu klubu „Ruch”. Dotarłszy na miejsce, do drewnianego, pokrytego blachą i pomalowanego na zielono budynku, stanąwszy przed obliczem ogromnej -jak mi się wówczas wydawało-półki z towarem- złożyłem zamówienie. Przyszło do płacenia. Jako że umiejętność liczenia również była mi natenczas obca-wysypałem na ebonitowy blat zawartość portmonetki. I choć obecni na miejscu bywalcy klubu, o kilka klas starsi koledzy szkolni a nawet kilkunastoletnie wiejskie wyrostki-ochoczo rzucili się do liczenia moniaków-kwota była zbyt mała. Wreszcie jeden z liczących odkrył w wewnętrznej kieszeni portmonetki banknot w wizerunkiem Karola Świerczewskiego i triumfalnie wykrzyknął w kierunku stojącego za ladą pana Feliksa Kędrackiego: -Kierowniku! Tu jeszcze jest pięćdziesiąt złotych!!!

 

* Historia ta nie jest nigdzie utrwalona, a stanowi ważny rozdział w życiu społeczności wiejskiej. Klub był przestrzenią odpoczynku i kontaktu z kulturą. Wspomnieniami na temat działalności klubu i pani Tamary podzielili się między innymi Elżbieta Warsz, nauczycielka z Branicy, Hanna Osipik, córka pani Kędrackiej,Ewelina Osipik, wnuczka, Ludwik Gdela, aktor w przedstawieniu “Posażna jedynaczka”, Leszek Warsz, uczestnik konkursów, Alicja Połóg, mieszkanka wsi pamiętająca powojenną historię miejscowości, Jolanta Bilska, autorka projektu. Powyższy tekst jest szkicem artykułu wspomnieniowego. Projekt powstał w ramach działań z zakresu edukacji herstorycznej „Co wy o nich wiecie” org. Przez Muzeum Historii Kobiet w Poznaniu.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama