Kilka radzyńskich randek
To nie były walentynki, ale jakiś jesienny wieczór przeszło 20 lat temu. Moja pierwsza radzyńska randka.
Ze studiów w Lublinie przyjechaliśmy na weekend do Radzynia, rodzinnego miasta mojej ukochanej. W piątkowy lub sobotni wieczór wybraliśmy się do pubu Olsen. Kilkakrotnie tam później wracaliśmy, więc wspomnienia zlewają się w jedno. Zapamiętałem dobrą atmosferę, mimo bardzo gęstej zawiesiny papierosowego dymu w niskich pomieszczeniach. Był klimat.
Któraś z kolejnych radzyńskich randek, wypadła na koniec sierpnia jakoś 20 lat temu lub blisko. Też mało walentynkowo. Koncert Jacka Musiatowicza i zespołu Ziemia. Ogólnopolski festiwal Oranżeria, klimat pubu Remont i rozmowa o tym, czym tak właściwie różni się piosenka autorska od innych piosenek.
Jacek towarzyszył nam na randce jeszcze raz. Znów nie w walentynki. Zagrał krótki, a udany recital na naszym weselu. To była niespodzianka od mojego serdecznego teścia, który tak właśnie postanowił pokazać klimat Radzynia mojej części weselnego towarzystwa.
Wspólnie z żoną przez lata tworzyliśmy miejsce w Radzyniu, gdzie mało już randkowaliśmy, ale randkowały tam setki młodych.
Kawiarnia Kofi. Uśmiechy i trzymanie za ręce. Ile razy to widzieliśmy i cieszyliśmy się, że tworzymy klimat, w którym ludzie czują się dobrze.
W przeddzień kolejnych walentynek randkujemy, pijąc kawę przy kuchennym stole. Dzieci pojechały do dziadków i niedługo wrócą. Klimat wyczekiwania. Za oknem grubiutkie mazurki, sikorki i sójka ziarnko po ziarnku opróżniają karmnik.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.