Radzyńska masakra piłą mechaniczną
Czy komukolwiek przyszłoby do głowy amputować sobie nogi tylko po to, żeby uchronić się przed ich złamaniem? Nie sądzę! Dlaczego więc urzędnikowi przyszło do głowy odciąć drzewom wszystkie gałęzie, aby ochronić przechodniów przed ryzykiem jednej spadającej?
Zobaczyłem zdjęcia "zabiegów pielęgnacyjnych" wykonanych w połowie maja na radzyńskim rynku i zamarłem z przerażenia. Idzie lato, trwa wegetacja drzew. Czas na wycinkę i agresywną pielęgnację minął.
A może nie chodzi tu o bezpieczeństwo przechodniów ani komfort handlujących, a wygodę osób z obsługi? Mniej drzew, to mniej liści do grabienia. Ogłowienie drzewa to prosta droga do jego całkowitej eliminacji. Takie efekty poprzednich "pielęgnacji" również znajdują się na radzyńskim rynku. Martwe kikuty stoją i straszą.
Artykuł 87a ustawy o ochronie przyrody mówi, że usunięcie gałęzi w wymiarze przekraczającym 50% korony, stanowi zniszczenie drzewa. Wprost złamano prawo. I nie ma znaczenia, że one "odbiją". To, co z nich wyrośnie, jest tylko rozpaczliwą próbą ratunku od śmierci. Gałęzie wyrosłe jako tzw. wilki są dużo bardziej narażone na wyłamywanie i koło się zamyka. A próby takiego ratunku nie zawsze są skuteczne.
Każde drzewo produkuje tlen, absorbuje CO2, zatrzymuje wodę, daje chłód. To usługi ekosystemowe i mają swoją wartość. W badaniach oszacowano wartość usług dużego drzewa na 25,5 tys. złotych rocznie. Niszcząc dwadzieścia drzew przy rynku, okradziono nas z dóbr o szacunkowej wartości ponad pół miliona złotych. W jednym tylko roku. Gratulacje!
Jakub Jakubowski
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.