Ranczo a sprawa radzyńska (epilog)
Wybrałem się na wycieczkę do Jeruzala, gdzie kręcili "Ranczo" i wzięło mnie na refleksje. W trzech częściach opowiedziałem o kultowym serialu, tym jak Jeruzal robi użytek z jego popularności i tym jak Radzyń użytku nie robi. Dziś czas na deser.
W ostatnich sezonach serialu pojawił się bohater i wątek, który bezpośrednio zainspirowaliśmy - kawiarnia Kofi&Ti. Wyglądem co prawda różniła się od naszej, a mnie zagrał aktor, ale chodziło o cel - pokazanie kawiarni, która jest miejscem służącym lokalnej społeczności.
Jak do tego doszło? Wiele osób pytało. Jeszcze więcej nie chce wierzyć. Pomógł fakt, że w gronie twórców serialu była osoba zajmująca się zjawiskiem wpływu kultury na rozwój gospodarki i dobrostan społeczności. I druga osoba, która znała naszą kawiarnię jako miejsce nastawione na wywieranie pozytywnego wpływu na młodzież, dorosłych i seniorów - sprawianie, aby bardziej lubili swoje miasto. Wywiązała się dyskusja, padła propozycja, aby kawiarenkę pokazać w serialu i promować. Nie musieliśmy nic płacić, nie musieliśmy szukać sposobu. Po prostu to, co robiliśmy, zostało zauważone.
Ale zrodziło to też nieoczekiwane konsekwencje. Filmowy Jakub był kawalerem, uwiódł Kingę, która przyjechała z Wilkowyj podpatrzeć jak działa Kofi&Ti. Kilka razy musiałem się później w żartach tłumaczyć ze swoich filmowych perypetii. Wiele razy też okazywało się, że ktoś, kogo właśnie poznałem gdzieś w Polsce, znał "Ranczo", znał filmowy Radzyń, znał "Kofi&Ti". I tylko jednego nie wiedział. Że Radzyń to prawdziwe miasto, a Kofi&Ti prawdziwa kawiarnia...
Jakub Jakubowski, samorządowiec, społecznik, animator kultury i grafik komputerowy
Zobacz również: Inne felietony Jakuba Jakubowskiego
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.