reklama
reklama

Saga w Czemiernikach trwa. Burmistrz wchodzi na drogę sądową

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: FB A. Filipek | arch. B. Michalski

Saga w Czemiernikach trwa. Burmistrz wchodzi na drogę sądową - Zdjęcie główne

foto FB A. Filipek | arch. B. Michalski

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Informacje radzyńskieNie milkną echa konfliktu pomiędzy Burmistrzem Czemiernik Arkadiuszem Filipkiem i radnym Bartoszem Michalskim. Ten pierwszy chce wejść ze sprawą na drogę sądową.
reklama

Zaczęło się od wpisu na stronie Głos Czemiernik na Facebooku, opisującego scysję między wójtem a naczelnikiem OSP. Podczas mszy pożegnalnej ks. Jerzego Latawca burmistrz Filipek miał przyjechać służbowym autem i zaparkować na zamkniętym w niedziele placu przy Centrum Kultury. Przechodzący ulicą Wojciech Pachała zauważył to, zrobił zdjęcia i zgłosił sprawę policji. Chwilę później z kościoła wyszedł burmistrz, między nim a Pachałą miała wywiązać się sprzeczka, której świadkami byli m.in. radny Marek Bączek i przewodniczący Rady Gminy Karol Bogusz.

Według relacji burmistrz miał zapytać, kim on jest, że zwraca mu uwagę. Pachała twierdzi, że usłyszał, że jest "naćpany" i że usłyszał groźbę: "jak stąd nie odejdę, to mi wpier...". Podkreśla, że wstrząśnięty wykonał test na obecność środków odurzających, który dał wynik negatywny. Po zajściu złożył rezygnację z funkcji naczelnika OSP, tłumacząc to osamotnieniem i upokorzeniem: "To było dla mnie jak oddanie znacznej części mojego życia".

reklama

Kilka dni później burmistrz Arkadiusz Filipek zarzucił profilowi i Pachale manipulację, twierdząc, że jego rezygnacja wpłynęła jeszcze przed zajściem. Odmówił jednak rozmowy z naszym dziennikarzem. Niedługo potem Pachała opublikował wpis, w którym przeprasza Filipka, przyznaje, że rezygnację złożył wcześniej, i twierdzi, że jego słowa zostały "przekręcone" przez lokalny profil. Które słowa dokładnie – nie podał.

Radny Michalski twierdzi, iż Głos Czemiernik to nie jego strona. Z drugiej strony, jak zapewnia wójt Arkadiusz Filipek, Wojciech Pachała powiedział mu, iż wywiad był przeprowadzany przez Michalskiego w jego domu. 

Komentarz Arkadiusza Filipka, burmistrza Czemiernik

Według mnie Rada Miejska postąpiła prawidłowo, gdyż pan radny Michalski rozsławił, w cudzysłowie oczywiście, Czemierniki. Ta informacja, nieprawdziwa, poszła na całe województwo, jak i nie na całą Polskę. Czemierniki są tą miejscowością, która była zawsze spokojna, gdzie nie było żadnych kłótni, żadnych takich sytuacji. Radny Michalski prowadzi kampanię chyba cztery lata wcześniej. Dla nas naprawdę najważniejszy jest spokój i ta decyzja radnych spowoduje, mam nadzieję, że będziemy mówić o pracy, o spokoju, o współpracy między wszystkimi radnymi, a nie o kłótniach między sobą, bo to do niczego nie doprowadzi. Każdy to wie, że Głos Czemiernik jest radnego Michalskiego i on się nie ukrywa w komentarzach, tam pan czytał, że mu już mieszkańcy zaznaczali, że to on. Każdy z nas wie, że tak jest. Nawet ten pan strażak, który niestety niepotrzebnie wywołał tą całą aferę, który tam miał jakieś tam strażackie sprawy do mnie, które można było rozwiązać w inny sposób, a nie tak jak napisał w komentarzach, chciał się zemścić, tylko nie wiem za co. Też przecież był u mnie, przepraszał mnie i powiedział gdzie był, kto przeprowadzał z nim ten wywiad, który był później zmodyfikowany poprzez sztuczną inteligencję. Wywiad był z panem Bartoszem Michalskim, u niego w domu zresztą. Będę się domagał zadośćuczynienia w sprawie sądowej i byłem już u swojego adwokata i ma przygotowywać pozew. Dostawałem nawet na messengera groźby od ludzi z całej Polski. Ktoś, kto nie zna sprawy, po prostu grozi. Wiadomo, do czego doprowadza hejt, prawda? Jakieś nieracjonalne zachowanie i nawet obcych ludzi, także to naprawdę postawa nawet nie strażaka, no bo to wiadomo. Radny powinien wiedzieć, jakie konsekwencje może przynieść takie zachowanie. Nie było to dla mnie miłe i nie był to miły czas, ale mam nadzieję, że od tej pory, od tej sesji będzie to już normalna, spokojna praca, tak jak do tej pory było w naszej gminie. Współpraca z Panem Michalskim od początku nie układała się za dobrze, gdyż wiadomo, że ja na początku kadencji byłem w opozycji, bo moi trzej konkurenci połączyli się ze sobą i mieliśmy mniejszość, poustawiali wtedy swoje komisje. Niestety moich radnych odsunęli od wszelakich komisji, To było zagranie nie fair, bo na przykład radni z dużym doświadczeniem nie byli w żadnej komisji, ani oświatowej, ani budżetowej, ani rolnej. Później zaczęło się to zmieniać. Pan Michalski dalej nie skończył kampanii. Były też oczywiście sytuacje, gdzie naprawdę pracowaliśmy razem i wydawało się, że ta współpraca mimo pewnych nieporozumień będzie normalna. Nie musimy się kochać, ale współpracować powinniśmy zawsze, a nie się kłócić, bo to nie doprowadza do niczego dobrego

reklama

Oświadczenie wysłane przez radnego Bartosza Michalskiego

Są momenty, w których milczeć po prostu nie wolno. Zabieram głos, bo obiecałem mieszkańcom uczciwą i odważną pracę. Właśnie nadszedł czas, by udowodnić, że dotrzymuję słowa. To, co wydarzyło się ostatnio w Czemiernikach, nie jest już polityką. Jest to publiczna próba zniszczenia człowieka i radnego za to, że ośmielił się rzetelnie wypełniać swoje obowiązki. A to jest moje pierwsze, ale z pewnością nie ostatnie słowo w tej sprawie.

Chcę, żeby każdy mieszkaniec usłyszał to głośno i wyraźnie. Tak. Zostałem ukarany. Ale nie za błędy czy zaniedbania. Moją jedyną, prawdziwą "winą" w oczach Burmistrza i jego otoczenia była moja praca. Ukarano mnie za to, że jako jeden z nielicznych radnych traktowałem swój mandat poważnie – że brałem aktywny udział w sesjach Rady Miejskiej, że uczestniczyłem w licznych Komisjach i, co najwyraźniej najgorsze, że ośmielałem się zadawać pytania. Pytania o nasze wspólne fundusze, o długi naszej gminy, o naszą przyszłość.

reklama

Jak widać, władza w Czemiernikach nie lubi pytań. Dlatego, nie mogąc w żaden sposób podważyć mojej pracy, musieli wymyślić absurdalny pretekst, aby mnie uciszyć. Tym pretekstem stała się obsesja Burmistrza na punkcie jednej ze stron na Facebooku i jego rozpaczliwa próba wmówienia wszystkim, że to ja za nią stoję. Jak widać, zamiast odpowiadać na merytoryczne argumenty na sesji, Burmistrz woli tropić anonimowych redaktorów w sieci. To nie żadna strona na Facebooku jest tutaj problemem. Problemem jest atmosfera strachu, którą ta władza stworzyła – strachu, który zmusza mieszkańców do szukania takich właśnie anonimowych miejsc, jak "Głos Czemiernik", by w ogóle mogli wyrazić swoje zdanie. To jest prawdziwa choroba, o której warto rozmawiać.

reklama

Dochodzą mnie też słuchy, że Pan Burmistrz straszy mnie sądem. Chciałbym więc zapytać: za co dokładnie chciałby mnie sądzić? Za to, że na Komisji dopytywałem o przetarg, czy zakwestionowałem zbędne dla naszej mocno już zadłużonej gminy wydatki? Za to, że na sesji stanąłem w obronie mieszkańca? A może za to, że w ogóle ośmieliłem się zabrać głos? Jeśli rzetelna praca radnego, polegająca na zadawaniu pytań w imieniu mieszkańców, jest w Czemiernikach przestępstwem, to tak, przyznaję – jestem winny. I obiecuję, że od teraz będę popełniał to "przestępstwo" z jeszcze większą determinacją.

To, co się stało, nie jest moim końcem. To jest otwarcie nowego rozdziału. W tych trudnych dniach stało się też coś, czego Pan Burmistrz i jego ludzie się nie spodziewali, a co jest dla mnie największym zaszczytem. Otrzymałem ogrom prywatnych wiadomości i telefonów ze słowami wsparcia. Mieszkańcy, często po cichu, w obawie przed konsekwencjami, pokazali mi i nadal pokazują, że nie jestem sam. Że widzą tę okropną niesprawiedliwość i, podobnie jak ja, mają jej dość. Bardzo dziękuję za to wsparcie. To dzięki Wam mam siłę do tej nierównej walki.

Dlatego też publicznie oświadczam: odebrano mi funkcje, ale nie odebrano mi głosu oraz mandatu radnego. W najbliższym czasie, w zapowiadanej serii publikacji w dostępnych mediach zacznę poruszać te niewygodne dla władzy sprawy publicznie. Mieszkańcy poznają kulisy decyzji, o których do tej pory jedynie szeptano.

Myśleli, że mnie złamią i osamotnią. Przeliczyli się. Nie zrozumieli, że za mną nie stoją lokalne układy, ale mieszkańcy, którzy pragną normalności, szacunku i prawdy. Dlatego to nie jest już tylko moja walka. To nasza wspólna sprawa.

Walka o Czemierniki, w których władza służy ludziom, a nie odwrotnie. Walka o miejsce, gdzie nikt nie boi się mówić prawdy i gdzie szacunek jest fundamentem naszej wspólnoty. A taka walka, prowadzona ramię w ramię ze wsparciem mieszkańców, jest z góry skazana na zwycięstwo.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo