- Co to ma znaczyć ? Żeby w mieście powiatowym nie było ani jednej czynnej apteki w nocy? Z takim pytaniem przyszedł do naszej redakcji starszy mężczyzna, który nocą wędrował po kilku radzyńskich aptekach, żeby kupić leki dla swojej chorej żony.
- Moja żona źle się poczuła. Ponieważ było już późno, zawiozłem ją na pogotowie. Tam dostała zastrzyki. Pani doktor wypisała receptę, trzy rodzaje leków, powiedziała żeby je wykupić, podać, a zdrowie żony się polepszy.
Apteki zamknięte nocą
Mężczyzna pojechał do apteki przy ul. Ostrowieckiej, która dotąd zawsze była otwarta, ale tam było zamknięte. Na drzwiach wisiała informacja, że dyżur pełni apteka przy ul. Sitkowskiego (było to w nocy z 9 na 10 lutego). Na Sitkowskiego też było zamknięte. Objechał inne apteki i wrócił z żoną do domu bez leków. - Nad ranem żona na tyle źle się poczuła, że musiałem z nią jeszcze przed szóstą rano pojechać znowu na pogotowie, gdzie dostała dwie kroplówki i leki - opowiada nasz Czytelnik. Po tej relacji zadzwonił też do redakcji dziadek, który usiłował wykupić leki dla duszącego się w nocy wnuczka. Dyżur miała apteka przy. ul. Wyszyńskiego. On też zastał zamknięte drzwi.
(…)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).