Przyjaźniłyśmy się, chociaż była to raczej przyjaźń z mojej strony
- tak o Barbarze G. mówi pani Zofia. Obie pracują z radzyńskim ZUS. Barbara G. dorabiała też jako doradca klienta z firmie pożyczkowej Provident.
Jakiś czas temu Barbara poprosiła mnie o pomoc. Chciała, żebym wzięła pożyczkę. Ona miała wziąć pieniądze i ją spłacać. Przekonywała, że ma problemy rodzinne
- opowiada Zofia. W sumie wzięła trzy pożyczki, ostatnią w wysokości 5 tys. zł kilka miesięcy temu. Do spłaty z odsetkami ma ponad 15 tys. zł. Pieniędzy nie widziała na oczy.
Pospieszyli z pomocą
Zdziwiłam się, że do mnie zadzwoniła
Mówiła, że brakuje jej klientów do wykonania planu
Po pozytywnym załatwieniu sprawy prosiła o wzięcie dla niej pożyczki. Traktowała to jako sposób na pozytywne załatwienie sprawy
Zaczęła opowiadać o chorobie córki, problemach finansowych męża. Wydawała się wiarygodna, wzbudzała zaufanie
Przez kilka tygodni spłacała raty, potem dostałem telefon z firmy, która niepokoiła się brakiem spłat. Kiedy przyszedł kontroler, nadal utrzymywałem, że sam wziąłem pożyczkę. Nie miałem pojęcia, że takich osób jak ja jest w Radzyniu więcej
Pokrzywdzonych jest co najmniej 30 osób. Według naszych szacunków Barbara G. wyłudziła przynajmniej 300 tys. zł. Nie wiemy co się stało z tymi pieniędzmi
W sierpniu zerwaliśmy z nią współpracę
Nie wiedzieliśmy o tej działalności, choć kontrolowaliśmy klientów tej pani. Nikt wcześniej nie zgłaszał żadnych nieprawidłowości związanych z pożyczkami, we wzięciu których pośredniczyła ta kobieta
Nie trafiły do nas wcześniej informacje, które mówiłyby o powiązaniu czyjejś działalności kredytowej z obowiązkami wykonywanymi w ZUS
Nie zamierzam komentować sprawy, nic nie wiem. A żona jest ciężko chora, leży w szpitalu