Mieli plany i marzenia. Dziewięć miesięcy temu pobrali się. Mieli pomysł na biznes i życie. Miały to być - konie. Przejażdżki bryczką dla turystów, nowożeńców, hipoterapia dla dzieci niepełnosprawnych. 11 lutego ich plany spłonęły.
W południe straż pożarna w Radzyniu otrzymała zgłoszenie o pożarze w Krasewie (pow. radzyński). Palił się samochód osobowy. Natychmiast wysłano samochód JRG. Kiedy strażacy dojechali na miejsce okazało się, że płomienie zdążyły się już rozprzestrzenić i w ogniu stoi budynek gospodarczy, w środku którego znajdowały się cztery konie, w tym jedno źrebię. Pomimo starań ratowników i dojechaniu na miejsce akcji strażaków OSP z Bork, Paszk, Żabikowa, Soból i Krasewa zwierząt nie udało się uratować. Akcja gaśnicza i walka z ogniem trwała ponad cztery godziny. Uratowano dom, który stał niemal w epicentrum pożaru.
Ogromny dług i brak środków do życia
W ciągu kilku chwil Magdalena Pietras-Koczkodaj i jej mąż Mariusz stracili cały dorobek życia. Spłonęły konie i sprzęt jeździecki. Sprzęt potrzebny w obrządkach, bryczki i zwierzęta, wszystko, na co pracowali całe życie. Stracili majątek, który w dodatku nie był w całości ich własnością. Był częściowo użyczony na potrzeby rozwoju ich pomysłu na mały biznes. Zostali bez środków do życia i z ogromnymi długami. To 90 tys. zł do spłaty. A nie mają z czego żyć. Magda pytana o dochód i ile może dziennie przeznaczyć na wydatki, wylicza, że jest to 450 zł renty męża, a na wydatki dzienne zostaje zero. Ona sama jest schorowana, jej leki kosztują miesięcznie 100 zł. - Gdyby nie pomoc ludzi, sąsiadów, znajomego piekarza, nie mielibyśmy co jeść, co do garnka włożyć - mówi wzruszona.
(…)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).