- Wygląda to ciekawie, proszę przyjść, zobaczyć. Jak na wystawie przed hurtownią rowerów, tylko czy ich ktoś pilnuje? Niektóre sobie stoją i nie są do niczego przypięte – skarży się w mailu do redakcji Wspólnoty rodzic ucznia ze Szkoły Podstawowej nr 2 przy ul. Sitkowskiego. Na miejscu okazuje się, że faktycznie, rowery są przed szkołą wszędzie. Wzdłuż całego ogrodzenia, pozostawione na trawniku, przypięte do płotu przed wejściem do budynku i każdego miejsca, do którego się da. Widać, że brakuje stojaków, chociaż tych wcale nie jest tak mało. Jednak jak na potrzeby dojeżdżających na rowerach uczniów – za mało. Podobnie jest od drugiej strony, gdzie jest gimnazjum.
- A czy pani myśli, że uczniowie rano prowadzą rowery do pustych jeszcze stojaków? Gdzie tam, od razu przypinają do ogrodzenia – mówi pani woźna, którą zainteresowała nasza obecność przed szkołą. Za chwilę pojawił się także dyrektor.
- Dzieci upodobały sobie rowery, tylko się cieszyć, że tak zażywają ruchu, a takiego parkingu na 150 rowerów to nigdzie w mieście nie ma. Nie jesteśmy w stanie takiego stworzyć, ale postaramy się wygospodarować kolejne. Coś dostawimy – mówi dyrektor Cezary Czarniak, spotkany przed szkołą. Dzieci przyjeżdżają z najbliższych okolic i z ulicy Zabielskiej.- Takie zagęszczenie rowerów mamy w maju, czerwcu i do połowy września. Będziemy się starali sukcesywnie temu zaradzić – przewiduje dyrektor, ale jednocześnie troszczy się o zieleń. – Trzeba by było tuje wyciąć i zlikwidować część zieleni – martwi się.
Zewnętrznego monitoringu nie ma, rowerów nikt nie pilnuje, a zdarzało się sporadycznie, jak mówi dyrektor, że ktoś komuś wentyle wykręcił. Kradzieży sobie nie przypomina.
