reklama

Leszek Szalast, czyli fizyka na najwyższym poziomie

Opublikowano:
Autor:

Leszek Szalast, czyli fizyka na najwyższym poziomie  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura- Jak się zostaje nauczycielem, to nie dla nagród – mówi Leszek Szalast, nauczyciel fizyki w I Liceum Ogólnokształcącym w Radzyniu, od 14 października Honorowy Profesor Oświaty. Tytuł otrzymał z rąk Minister Edukacji Narodowej na wniosek Kapituły do spraw Profesorów Oświaty. Ma go zaledwie i niespełna dwustu nauczycieli w kraju. A czy coś się zmienia po otrzymaniu tytułu Honorowego Profesora Oświaty ?  - Muszę bardziej się pilnować. Uważać na to co mówię do uczniów, wręcz trzymać język za zębami. Kiedy już się dostało taki awans, zbyt lekkomyślnie wypowiedziane słowa nie licują z powagą tytułu - tłumaczy. Ale też dodaje z namysłem : -  Nie jestem pewny czy mi się to uda...    

- Profesor Leszek Szalast jest nauczycielem z 33 – letnim stażem pracy pedagogicznej. Jest pasjonatem fizyki i astronomii. Jako nauczyciel, potrafi zainteresować swoich uczniów tymi trudnymi przedmiotami. W radzyńskim liceum do matury z fizyki przystępuje co roku co najmniej 30 procent absolwentów, podczas gdy w liceach w Polsce odsetek ten stanowi około ośmiu. Jednocześnie wyniki, jakie uzyskują uczniowie z tego egzaminu są w liceum wyższe niż średnie wyniki w kraju. Co roku przygotowuje uczniów m.in. do Olimpiady Astronomicznej. W latach 2006 - 2018 spośród przygotowanych  70 uczniów, do zawodów II stopnia awansowało 38. Tytuł Finalisty Olimpiady Astronomicznej zdobyło w latach 2006 - 2017 aż 7 jego uczniów, a największy sukces osiągnął Pan Profesor w bieżącym roku. Jego uczeń został Laureatem LXI Olimpiady Astronomicznej i będzie reprezentował Polskę na Międzynarodowej Olimpiadzie stolicy Chin, w Pekinie - przytacza dane Ewa Grodzka, dyrektor szkoły. To właśnie ona napisała wniosek do kapituły o uhonorowanie pedagoga, który został rozpatrzony pozytywnie.

,,Szalast"

Powyższy wstęp dla radzyniaków nie jest konieczny. Nazwisko: ,,Szalast"- a oznacza ono Profesora i jego żonę Elżbietę, nauczycielkę  matematyki w liceum, kojarzy się z murami tej szkoły bardzo wyraziście. Nauczyciele z krwi i kości. Obdarzeni szacunkiem społeczeństwa, budzący podziw, odrobinę pedagogicznej zazdrości - i stanowiący zagadkę. Czy szkoła rzeczywiście może być dla nauczyciela całym światem ? Okazuje się, że tak. Profesor zdradza annały i zakręty swojej profesji: - Jeśli chodzi o fizykę, to  tak naprawdę jest to bezmiar wiedzy, która została do tej pory dosłownie wyprodukowana. Ona jest nieograniczona. Absolutnie nikt jej nie ogarnie. Z niej się tylko wybiera. Przeciętny fizyk, jeśli  już się przykłada na studiach, to wybiera z tego o czym się uczył, do pracy w szkole, jakieś dwa do pięciu  procent ...

Zawsze chciałem być nauczycielem 

Przyznaje prof. Szalast. Dlaczego ? - Trzeba  spotkać na swojej drodze dobrych pedagogów, ja miałem to szczęście. Wychowawczynię i jednocześnie panią  od geografii Halinę Lesic, świetną fizyk i chemik panią Alicję Lesic, panią Cesławę Tobołę, która uczyła mnie przyrody. Kiedy nie znała odpowiedzi na moje pytania w czwartej czy piątej klasie podstawówki, np. jaki jest okres obiegu Księżyca wokół Ziemi, potrafiła bez żadnego zawahania powiedzieć: - Nie wiem, ale sprawdzę w encyklopedii. Następnego dnia dawała mi odpowiedź, a mnie to, że traktowała mnie poważnie, zachęcało do stawiania nowych pytań.  Nie powiem, że w szkole zawsze było łatwo. To ja byłem tym, który dwieście razy przepisywał zdanie: ,,Będę pisał ładnie" – wspomina. Przyznaje, że chociaż się nie diagnozował, istnieje na świecie coś takiego jak dysgrafia i dysortografia, z tym, że dawniej szkoły o tym nie wiedziały. Wspomina też swoją polonistkę w technikum, panią prof. Zofię Kitównę i fizyka prof. Marka Wójtowicza. W szkole podstawowej przeczytałem masę książek, Karola Maja : Winnetou, Skarb w Srebrnym Jeziorze, Old Surehand , potem wszystkie „ Tomki” Szklarskiego, Trylogię - kilkukrotnie , ,, Krzyżaków”, ,,Faraona”. W szkole średniej wszystko co mi się trafiło Kraszewskiego, Balzaca, Trylogię Dumasa, Kawalera de Maison-Rouge , który to domykał pentalogię Pamiętników Lekarza, Tołstoja, Lalkę – kilka razy, oczywiście Verna, Lema, Trepkę, a nawet Ursulę le Guin i Tolkiena. Do dzisiaj znam niektóre fragmenty tych utworów na pamięć, znałem „na pamięć” całą „Grażynę” Mickiewicza i inne jego krótsze utwory , a szczerze powiedziawszy, byłem lepszy w technikum z polskiego niż z matematyki – zdradza. 

Z Niemiec i Lublina, przez Kock do Radzynia

Zawodowe ścieżki przywiodły nauczycielskie małżeństwo pod koniec lat osiemdziesiątych do Radzynia. Profesor zaczął edukować pierwsze pokolenie z werwą i sam przyznaje, że z perspektywy czasu ,,przez pierwszych pięć lat nie chciałby być swoim uczniem". Był wymagający i taki pozostał, ale zmienił ,,metody na ucznia”. Tego domaga się również reformowana oświata i wyznacznik by dostosować umiejętności ucznia co raz to nowszej matury. Reforma sprawiła, że skierował uwagę na astronomię, z której można w tym systemie oświaty przygotować ucznia do olimpiady w dość krótkim czasie, a kiedy zostanie finalistą czy laureatem, zdobywa indeks na bardzo dobre studia. W samych latach 2017 i 2018 miał 3 laureatów, którzy uzyskali główne nagrody - Diamentowe Indeksy AGH. Uwielbia też wyjazdy z młodzieżą, organizuje wycieczki, wyprawy. W 2016 r. zaliczył siedmiotygodniowy rejs po Oceanie Atlantyckim na żaglowcu „Fryderyk Chopin”, podczas którego był marynarzem i nauczycielem – wolontariuszem w „Szkole pod żaglami”. Jest organizatorem Pokazów Fizycznych na Dni Otwarte Szkoły. Co roku od 30 lat organizuje wyjazdy na UMCS na Pokazy z Fizyki, w których uczestniczy nawet dwustu uczniów liceum.

- Kiedy próbowałem oszacować miniony czas to okazuje się, że poza szkołą, spędziłem w delegacji rok i miesiąc. To były wyjazdy z moimi uczniami na konkursy, obozy wędrowne, stacjonarne kolonie. Typowych fizyków, inżynierów doczekałem się 800, od 11 lat, do matury z fizyki podeszło i ją zdało 500 uczniów. Zdecydowana większość moich uczniów idzie na politechniki, sumując – jak dotychczas – jest ich ponad tysiąc – robi bilans. Ponad 60 wykorzystało fizykę by zdać na Akademię Medyczną lub Uniwersytet Medyczny.

 

Wciąż mam rzeczy do zrobienia na wczoraj 

 -  Ja jestem zorganizowany na tyle, że może wygląda to dobrze.., ale ja mam ciągle zaległości, co chcę zrobić, co mam zrobić, wciąż jest dużo rzeczy do zrobienia na wczoraj. Są oczywiście  priorytety, ale jest masa rzeczy, które muszę zrobić później. I mimo prób przekierowania rozmowy na inne tory, niż obowiązki szkolne, nie daje się tego zrobić. - Ja nie jestem pewien czy to dałoby się pogodzić, myśmy nie wybrali rzeczywiście, jako nauczyciele – służbę. Może to poprzez wychowanie w domu rodzinnym, ale uważam, że my, nauczyciele, jesteśmy po to, żeby być komuś potrzebnym - tłumaczy. To jest jakby istotą bycia nauczycielem. Wcześniej czy później pada oczywiście pytanie w rozmowach, tych, którzy tego nie rozumieją : - A ile ty zarabiasz ? To nie o to chodzi. Nauczyciel nigdy nie zarabiał aż tak bardzo dobrze. Trzeba z czegoś żyć, ale tu nie chodzi o pieniądze.  Mówią: - Aaa ...nauczyciel.. pracuje tylko 18 godzin tygodniowo ( tyle wynosi etat ). Ja odpowiadam: - 18 godzin to ja często pracuję dziennie. Znam licznych nauczycieli, co średnio dziennie pracują więcej niż 10 godzin dziennie, wliczając w to i soboty i niedziele. I ja nie mówię tu o korepetycjach, godziny etatowe w szkole to jedno, a potem pozalekcyjne, przygotowanie części artystycznych, sprawdzanie matur próbnych, przygotowanie sprawdzianów, a potem ich sprawdzenie, przeprowadzenie sprawdzianów poprawkowych, zadania wynikające z pracy w Komisjach Rady Pedagogicznej, nauczanie indywidualne zlecone przez Poradnie Pedagogiczne i wiele innych: organizacja wyjazdów, potem opieka na nich, udział w Radach i zebraniach z rodzicami , tyle godzin dziennie wymaga praca w szkole. W dodatku co jakiś czas każdemu z nas zdarzają się tzw. deadline’y , ale za to są wakacje, wprawdzie nie takie długie jak się powszechnie uważa, jednak w samej rzeczy dłuższe niż przeciętny urlop. 

Czy spełniło się marzenie ? 

-  Mi chyba naprawdę bardzo na tym zależało, by rzeczywiście mieć laureata z astronomii. Kiedyś w naszej szkole był już jeden laureat, Gabriel Pajdosz, w 1983 roku, uczeń profesora Antoniego Benia. I już myślałem, że umrę i mi się nie uda, a jednak na wiosnę Patryk Skrzeczkowski, który dziś jest już studentem - został nim. Udało się. Był już na zgrupowaniu na Węgrzech i niedługo leci do Chin. Pieczę nad nim już przejęło Polskie Towarzystwo Astronomiczne i MEN- odpowiada na pytanie o spełnione marzenia. Pytany o jakieś bardzie ,,prywatne", przyznaje: -  Ja nie mam aż tak wielkich marzeń. Miałem takie w roku 2010 r. kiedy wprowadzono obowiązkową maturę z matematyki. Dostałem wówczas do nauczania matematykę w klasie humanistycznej. To nie byli pasjonaci matematyki, ale ciężko wszyscy pracowali, wszyscy zdali - w Polsce nie zdało wtedy 67 tysięcy absolwentów, głównie matematyki. Pamiętam, że kiedy  przestałem już uczyć moich humanistów, a do matury zostało kilka dni, poszedłem do kościoła i  pomodliłem się, żeby zdali. Już nic więcej nie mogłem zrobić.

Kończąc rozmowę, przyznaje: - Zatarła się różnica pomiędzy szkołą, a życiem prywatnym. Człowiek jednak żyje nią cały czas. Powiem szczerze, ja nawet nigdy nie miałem takich zapędów, żeby gdzieś wyjeżdżać na ekskluzywne wakacje, czy opalać się na tropikalnej plaży. Jeśli miałbym nawet gdzieś wyjechać, to jest pytanie: - Z kim ? Owszem ciągnie mnie nieraz przygoda, jakiś dreszczyk adrenaliny, ale generalnie rzecz biorąc - to gdybym miał gdzieś jechać, wolałbym pojechać na wycieczkę z młodzieżą . 

 

 

 

 

 

 




Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE