O sprawie pisaliśmy dwa tygodnie temu. Chodzi o pomysł Podlaskich Gorzelni Surwin, by w Kuraszewie uruchomić biokompostownię niedaleko zabudowań. Mieszkańcy zaprotestowali, przekonując, że w dokumentach związanych z przygotowaniem inwestycji pojawiły się błędy.
Sprawa wróciła na ostatniej sesji Rady Gminy. Wójt Stanisław Jóźwik poinformował na niej, że prezes gorzelni Roman Żabka wycofuje się z zapisów w dokumentacji, które są niezgodne z faktami. Z informacji wójta wynika też, że gorzelnia rozważa zmianę koncepcji kompostowni, która ma być już nie pięciotunelowa, a jedno - lub dwutunelowa. Nie będzie też zapisu o przetwarzaniu odpadów zwierzęcych, co niepokoiło mieszkańców. Wójt przyznał też, że wszystkie opinie związane z rozpoczęciem inwestycji są pozytywne, dlatego urząd nie chciałby zamykać drogi rozwojowej dla gorzelni. - Teraz trudno jest gdziekolwiek postawić chlewnię, kurnik, czy kompostownię, bo wszędzie są podnoszone protesty - tłumaczył Stanisław Jóźwik.
Większość ludzi mieszkających przy gorzelni już chyba zapomniała, że z niej żyła. Tam znajdowali miejsca pracy. Teraz to najlepiej wszystko zlikwidować, bo przeszkadza. Zamknąć, zaorać i las posadzić
- mówił wójt. I zapewnił, że nowoczesne biokompostownie - takie jak np. w Adamkach - nie są uciążliwe dla mieszkańców.
Mówienie, że mieszkańcy chcą zamknięcia gorzelni, to złe postawienie sprawy
- ripostował Janusz Jaroszewicz, który zaangażował się w protest mieszkańców Kuraszewa. Przekonywał, że przedmiotem protestu nie jest kompostownia, a żądanie zmiany jej lokalizacji.
Ta spółka dysponuje gruntami w najbliższej okolicy i może ją budować w odległości kilkuset metrów od zabudowań
- zaproponował.
Z władzami gorzelni nie udało się nam porozmawiać. Prezes Roman Żabka odwołał umówione spotkanie.