Placówka terenowa KRUS obsługuje ubezpieczonych z gmin Kock, Jeziorzany oraz Borki w powiecie radzyńskim. A okazuje się, że wielu rolnikom z gminy Borki nie podoba się fakt, że podlegają pod KRUS w Kocku, a nie w Radzyniu Podlaskim, do którego mają bliżej.
Radni przeciwni likwidacji
- Dowiedzieliśmy się z nieoficjalnych źródeł, że w jednym z sąsiednich samorządów podjęto działania, by rolnicy z jego terenu zadeklarowali, że chcą przynależeć do placówki w Radzyniu Podlaskim. W tej sytuacji liczba rolników podległych pod placówkę w Kocku znacznie by zmalała, co mogłoby stać się powodem jej zamknięcia. Postanowiliśmy zareagować
- mówi Maciej Tracz, zastępca burmistrza Kocka.
Pod koniec kwietnia odbyła się w tej sprawie nadzwyczajna sesja Rady Miejskiej. Radni podjęli specjalną uchwałę, w której sprzeciwiają się ewentualnej likwidacji placówki. Wraz z uzasadnieniem została przesłana do centrali KRUS w Warszawie oraz do dyrektora oddziału lubelskiego.
Takie samo stanowisko zajęła również Rada Gminy Jeziorzany.
- Na ostatniej sesji, 21 kwietnia, radni jednogłośnie sprzeciwili się likwidacji placówki terenowej KRUS w Kocku
- mówi Ryszard Szabelski, przewodniczący Rady Gminy. - Rolnicy z naszej gminy nigdy nie zgłaszali potrzeby przeniesienia do innej placówki, nie było też żadnych skarg na działalność kockiego oddziału KRUS.
Borki chcą do Radzynia
Do KRUS-u w Kocku nie chcą należeć rolnicy z gminy Borki.
- Jest to inicjatywa oddolna mieszkańców, mamy w tej sprawie podpisy rolników z każdej miejscowości w gminie. A my służymy ludziom i słuchamy głosu mieszkańców
- mówi Radosław Sałata, wójt gminy Borki, o pomyśle przeniesienia ubezpieczonych w KRUS z placówki w Kocku do Radzynia Podlaskiego.
- Radzyń to nasz powiat, tam znajdują się wszystkie urzędy i mamy tam bliżej. To, czy placówce w Kocku może grozić likwidacja nie zależy już od nas, o tym decyduje centrala KRUS w Warszawie.
Co dla większości interesantów może oznaczać zamknięcie placówki w Kocku?
- To utrata pracy dla kilku osób z naszego terenu. Przede wszystkim jednak byłaby to duża niedogodność dla wielu rolników, którzy musieliby dojeżdżać do innej placówki, oddalonej od Kocka o ponad 20 kilometrów, np. do Radzynia Podlaskiego
- zauważa Maciej Tracz.
- Z najbardziej oddalonych miejscowości w gminie Jeziorzany, np. z Walentynowa, do Lubartowa czy Radzynia jest około 50 kilometrów
- uzupełnia Marian Musiał, kierownik placówki terenowej KRUS w Kocku.
- Rolnicy z naszej gminy musieliby także dłużej czekać na załatwienie swoich spraw w Lubartowie, gdzie jest o wiele więcej interesantów
- dodaje Ryszard Szabelski.
KRUS: likwidacji nie będzie. Na razie
Co na temat pogłosek o likwidacji placówki w Kocku mówi sam zarząd KRUS? Lubelska centrala twierdzi, że na razie nie ma planów zamknięcia.
- W Kocku jest stosunkowo niewielu ubezpieczonych, jest to mała palcówka i od czasu do czasu centrala analizuje koszty jej funkcjonowania. Obecnie nie ma jednak mowy o zamknięciu placówki
- podkreśla Patrycja Józefowicz, rzecznik oddziału regionalnego KRUS w Lublinie.
Do centrali nie dotarły jeszcze sygnały o inicjatywie rolników z gminy Borki.
- Dopóki nie otrzymamy pisemnego wniosku o przeniesienie ubezpieczonych z gminy Borki do placówki w Radzyniu, nie możemy zająć stanowiska w tej sprawie. Decyzje na temat ewentualnych zmian organizacyjnych, po naszym wniosku, podejmuje prezes KRUS
- wyjaśnia Patrycja Józefowicz.