- Modlimy się dzisiaj za bohatera, którego przez lata wyklinano, odrzucano, poniewierano, a który dzisiaj jest naszym wzorem, mówił podczas mszy odprawionej w kościele pw. Świętej Trójcy, ks. Zbigniewa Rozmysł, kapelan organizacji. Przywołał symbol Wyklętych – wilka. - Wilk nigdy nie będzie chodził w cyrku . Cieszę się, że w tym pokoleniu, w tych ciekawych czasach, rosną nam nowe pokolenia wilcząt, które mają swoje zasady, właściwe myślenie, właściwe serca, by nie chodzić w cyrku, który chcą nam zrobić. Bo wielu wielkich tego świata pragnie, by nasz naród chodził w cyrku, by nami kierować, by nas wydoić, by nas zrobić z nas naród trzeciej kategorii – przestrzegał.
Po mszy w sali parafialnej odbyła się konferencja poświęcona sylwetce Płomienia. Jego biogram, szczegółowo opracowany i podparty dokumentami przedstawił historyk, nauczyciel Zespołu Szkół w Białej im. Żołnierzy Wyklętych, Grzegorz Karpiński ( referat prezentujemy poniżej) Pracownik Instytutu Pamięci Narodowej z Lublina zdał relację o poszukiwaniach szczątków Żołnierzy Wyklętych na cmentarzu przy ulicy Unickiej w Lublinie, gdzie prawdopodobnie pochowany jest „Płomień". Konferencji towarzyszyła wystawa IPN poświęcona „Ince".
Podczas dyskusji głos zabrała mieszkanka Kąkolewnicy, znajoma rodziny Grudzińskich. - Mam zamęt w głowie, nie wiem co o tym wszystkim mam myśleć – mówiła. Mój ojciec chrzestny, młody chłopak, po dwutygodniowym okresie, kiedy został sekretarzem partii, został zamordowany przez Płomienia. Mogę podać jeszcze trzy nazwiska osób, które też zginęły z rąk jego ludzi. To nie powinno tak być, uważam, że i rodzina Grudzińskich, i moja, i wszyscy są w tej walce przegrani. To nie powinno być tak, żeby Polak zabijał Polaka – mówiła.
W dyskusji zabrali głos zarówno autor referatu, jak i prof. Dariusz Magier, którzy mówili o przywracaniu prawdy. - Trzeba wyraźnie powiedzieć, kto był w tamtym czasie bohaterem i patriotą, a kto na usługach komunistów, którzy chcieli utworzyć z Polski swoją republikę, zniewolić nasz kraj. Żołnierze Wyklęci wykonywali wyroki na tych ludziach, ale nigdy nie dopuszczali się samowoli. Za taki czyn groziłby im sąd wojenny - przywoływali dramatyczne karty polskiej walki o niepodległośc i fakt, że za sprawą propagandy rosyjskiej wszystkie badynckie czyny, w tym te, które sami prowkowali, były zrzucane na karby wyklętych.
Z wielkim wzruszeniem weszła na scenę wnuczka Płomienia, Emilia Sidorowicz, która niemal z płaczem dziękowała historykom za przywracanie szacunku imienia Jana Grudzińskiego ,,Płomienia". - Nikt nie jest w stanie zrozumieć bólu, przez jaki przechodziła i przechodzi nasza rodzina. Strachu ojca, a jego syna, który do dzisiaj, chociaż ma 75 lat, boi się głośno wymawiać imię ojca, bo zakazano mu o num mówić, kiedy był małym dzieckiem. Szyderstw w szkole, szykan, kiedy mały Janek kopnął piłkę i słyszał za plecami: - Bandyta. Tak jak jego dziadek.."
Więcej w papierowym wydaniu Wspólnoty.