Radzyńska prokuratura żąda dwóch i pół roku dla Leszka W., roku i trzech miesięcy dla Dariusza W. oraz naprawienia szkód wyrządzonych pożarami. To stanowisko wyrażone przez prokuratora w mowie końcowej po zamknięciu procesu przeciwko strażakom oskarżonym o podpalenia.
Chcą, by sąd ich uniewinnił
Zdaniem obrońcy mężczyźni są niewinni. Przyznali się, bo zostali zastraszeni przez policję i chcieli jak najszybciej wrócić do domu. Obrońca uważa, że jedynymi dowodami zebranymi przez policję w tej sprawie są wyjaśnienia oskarżonych, w których przyznają się oni do winy. - Po tym, jak znaleźli się w normalnej sytuacji, bez stresu, powiedzieli prawdę, że tego nie zrobili - przekonywał adwokat. Zarówno Leszek, jak i Dariusz W. przyłączyli się do stanowiska swojego obrońcy i poprosili sąd o uniewinnienie.
Policja nie stosowała przemocy fizycznej
Wątek ewentualnego wymuszenia przez policję określonych wyjaśnień był głównym punktem ostatniej rozprawy (16 kwietnia). Sąd wezwał policjanta, na którego wskazywali oskarżeni, żeby przeprowadzić konfrontację. Policjant stanowczo zapewnił, że wobec braci nie stosowano żadnej przemocy fizycznej. Obaj mężczyźni to potwierdzili. Ich zdaniem policjant stosował wobec nich przemoc psychiczną. Sąd chciał dociec, na czym ta przemoc polegała. Dariusz W. relacjonował, że przestraszył się, kiedy policjant powiedział do niego: "Przyznaj się k...wa i koniec" i wtedy powiedział, że podpalił las. - Bałem się, że jak się nie przyznam, to pójdę do więzienia - wyjaśniał Dariusz W. - A nie bał się pan, że jak się przyzna to pójdzie do więzienia? - zapytała sędzia Dorota Domańska. - Też się bałem - odpowiedział oskarżony.
(…)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).