Złamanie kości czaszki na skroni, złamany mostek, uraz golenia oraz ubytki w ciele wynikające z działania larw owadów - to tylko część obrażeń jakie wylicza biegły w sekcji zwłok Pawła Jemielnika. Śledczy nie mają wątpliwości, że urazy są typowe dla ofiar wypadku samochodowego. Ale nie da się na tej podstawie w sposób nie budzący wątpliwości ustalić przyczyny zgonu
- zauważa, cytujący wyniki sekcji zwłok Janusz Syczyński, prokurator rejonowy w Radzyniu Podlaskim.
Wiadomo natomiast, że Paweł Jemielnik umarł niedługo po wypadku, do którego doszło 18 kwietnia rano. Wtedy właśnie mężczyzna wyszedł z domu w Młyńcu (pow. bialski) i pojechał do pracy w Przegalinach Dużych (gm. Komarówka Podlaska, pow. radzyński). Niedaleko od domu, w miejscowości Żelizna, na prostym odcinku drogi auto Pawła wypadło z jezdni, przekoziołkowało przez pole i uderzyło w dwa drzewa. Kiedy policja przyjechała na miejsce doszczętnie rozbity opel leżał na polu, ale po kierowcy nie było śladu. Rozpoczęły się poszukiwania, w które rodzina zaangażowała nawet biuro detektywistyczne Krzysztofa Rutkowskiego. Dopiero po ponad miesiącu od zaginięcia na znajdujące się w stanie głębokiego rozkładu ciało Pawła natrafił w lesie między Żelizną a Kolembrodami leśniczy.
Sekcja zwłok wykazała też ślady alkoholu w ciele Pawła Jemielnika (0,8 promila), ale biegły podkreślił, że "ze względu na rozkład gnilny zwłok" nie można przypisać spożywania trunku przez zmarłego przed śmiercią.
Prokuratura nie znalazła dowodów, by ktoś inny był zamieszany w spowodowanie wypadku lub udział w doprowadzeniu do zgonu mężczyzny.
Analiza wyników sekcji zwłok nakazała podjęcie decyzji o umorzeniu tego śledztwa
- dodaje prokurator Syczyński.