Oto recenzja autorstwa Tomasza Sławińskiego (wnuka jednej z bohaterek opowieści):
Tomasz Sławiński Warszawa, 14 lutego 2019
Dominika Leszczyńska, Czyżewscy, Harbin i Kolej Wschodniochińska, Warszawa 2019
Chińskie miasto Harbin nie wydawało mi się nigdy miejscem egzotycznym. Przez lata słyszałem o dawnym, przedwojennym życiu grona moich dziadków i pradziadków w różnych stronach – lasach wschodniej Polski i Śląska, na Kujawach, w Wielkopolsce czy w Chinach. Mimo odmienności miejsc, wszystko to razem było jakoś do siebie podobne, głównie poprzez oddalenie od naszych czasów i współczesnego życia – piękne, zamierzchłe lata w odcieniu sepii.
Wśród pamiątek po mojej zmarłej babce, Eleonorze z Czyżewskich Tadeuszowej Sławińskiej, zostało spore pudło z albumami, zdjęciami, listami. Wiele z nich znałem, oglądałem od wczesnego dzieciństwa, rozpoznawałem niektóre osoby i miejsca. Wydawało mi się, że wszystko wiem. Stare listy nie powiedzą już nic więcej.
Dopiero książka Dominiki Leszczyńskiej, której subtelne a zarazem ostre spojrzenie wydobyło z pożółkłych zdjęć mnóstwo niezrozumiałych przedtem i niedostrzegalnych szczegółów, jej pogłębione studia nad tekstem pisanego ręcznie dla wnuków pamiętnika brata mojej babki, Ludwika Czyżewskiego z miasta Tacoma w stanie Washington, szeroka przeprowadzona przez nią kwerenda w archiwach, pozwoliła dostrzec niezwykłość losów mych przodków i spostrzec krajobrazy, w jakich się poruszali – od Odessy po Jokohamę i Szanghaj. Z mało ciekawych, jak mi się wydawało dotychczas, zdjęć, ułożyła Autorka wspaniałą barwną opowieść, toczącą się w dalekowschodniej scenerii nieprzebranych lasów i gór, wśród szczęku stalowych szyn, syku lokomotyw, poszumu fal Pacyfiku i krzyku marynarza wciąganego w czeluści przez wielką ośmiornicę. Opowieść o losach niezwykłego polskiego miasta w Azji, w którym można było zapomnieć o tysiącach kilometrów, dzielących tutejszą społeczność od kraju. Miasta, gdzie nauka odbywała się w polskiej szkole a wspólna praca Polaków różnych stanów i zawodów płynęła przy rozbudowie i eksploatacji Kolei Wschodniochińskiej. Miasta, gdzie życie religijne toczyło się w polskim kościele a towarzyskie spotkania – w polskim klubie… Miasta, które wyrosło nagle wśród pustyni nad brzegami Sungari, przeciętego nowoczesną rzeką korytarza kolejowego, gdzie w pierwszych latach budowy trzeba było spać z rewolwerem pod poduszką. Miasta, które poprzez swoje mosty, dworce, urządzenia kolejowe stanowiło przykład nowoczesnej myśli inżynierów Polaków i kunsztu polskiej obsługi. Miasta ludzi bezdomnych, sierot, często wyrzuconych poza nawias swej sfery społecznej, zaczynających wszystko od nowa, a jednocześnie miejsca sprawnie działającego samorządu polskiego, gdzie zaczynały się przyjaźnie, trwające później przez dziesiątki lat, łączące ludzi rozproszonych po Polsce, Stanach Zjednoczonych, Australii, Argentynie.
Zachęcam wszystkich do obejrzenia tego rodzinnego albumu, pokazującego mało znane dzieje części naszego narodu, w świetnym opracowaniu znakomitej Autorki, ze wspaniale dobranymi ilustracjami, mapami, w doskonałej oprawie graficznej.