W lokalnej tradycji kapliczka nazywana jest "unicką", mimo że w czasie kiedy ją wybudowano, katolików wschodniego obrządku przymusowo zapisano już jako prawosławnych i nie pozwalano im nie tylko posiadać świątyń, ale nawet uczęszczać do kościołów rzymskokatolickich. Z sakramentów korzystano sporadycznie, najczęściej w trakcie tajnych misji, które prowadzili przemykający ukradkiem z Galicji jezuici. Miejscem najliczniejszych zgromadzeń było uroczysko Sumierz w sąsiednich Kolembrodach. Nie zachowała się dokumentacja, jednak wzniesienie kapliczki na pewno wymagało od jej fundatorów szczególnego sprytu i operatywności.
Remont kapliczki w Walinnie - nareszcie!
Opublikowano:
Autor: Irmina Łuba | Zdjęcie: Picasa
Przeczytaj również:
KulturaPostawiono ją w 1877 roku, żeby mogli modlić się w niej prześladowani za wiarę unici. Po raz ostatni remontowano w latach 50-tych XX wieku. Od tamtej pory systematycznie niszczała, ponieważ nikt nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za jej losy.
Po raz ostatni remont przeprowadzono w 1957 roku, kiedy w Walinnie odprawiano misje. Stan techniczny budynku jednak ciągle się pogarszał. Nie bez znaczenia było również to, że we wsi wzniesiono większą, murowaną kaplicę. Do niej to właśnie przeniesiono ołtarz z kopią obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Stary budynek otwierano od tego czasu tylko okazjonalnie. Mimo że wszyscy mieszkańcy mówili o nim wręcz z czułością, nie powstrzymywało to upływu czasu.
- Cały czas mieliśmy świadomość, że trzeba coś robić, że nie można czekać aż się zawali, ale przeszkodą były względy formalne - tłumaczy wójt Komarówki Podlaskiej, Ireneusz Demianiuk. Kaplica stoi na gruncie prywatnym o nieuregulowanym statusie spadkowym. Próbowaliśmy coś ustalać, uzyskać zgody, ale okazało się, że gmina nie może być stroną w takim postępowaniu. Do tego czasu nie można było wydać publicznych pieniędzy - podsumowuje wójt. Podobne stanowisko zajmowała parafia w Komarówce - kaplica nie była jej własnością.
Tam, gdzie nie radziły sobie świeckie i kościelne instancje, tam zadziałała energia mieszkańców. Z inicjatywy radnego Janusza Siwińskiego zaczęły się prace remontowe. - Zbadaliśmy stan dachu: sześć krokwi do wzmocnienia. Stara dachówka do zrzucenia, zastąpić trzeba blachą. Podobnie z pokryciem sygnaturki. Stara farba do zerwania, dziewczyny już są gotowe, żeby położyć nową warstwę - wylicza mieszkający vis a vis Stanisław Klimiuk. Jesienią, kiedy z lip zlecą pszczoły, zetniemy największe okazy, bo zagrażają bezpieczeństwu budynku. Był u nas pan Maraśkiewicz, konserwator zabytków z Białej Podlaskiej. Nawet ciekawie było, ale oświadczył, że i tak pieniędzy żadnych nie dołoży. Wójt wysupłał ostatecznie 1500 zł, ksiądz proboszcz Henryk Prządka również zadeklarował, że taca zbierana w czasie mszy w Walinnie przeznaczona zostanie na remont. My dołożymy robociznę i może jakiś efekt tego początku prac będzie - dodaje radny Siwiński.
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.
e-mail
hasło
Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE