- Byłam uczestniczką majowego, II. pleneru malarskiego w Bełczącu "Tyśmienica 2017". I mam nadzieję, że od tego momentu rozpoczęła się jakaś wspaniała karta w moim życiu. Kiedy odwiedziłam pierwszą wystawę poplenerową, przez cały rok marzyłam o tym, by móc znaleźć się w tym miejscu i postanowiłam się odważyć. Tam spotykali się ludzie po Akademiach Sztuk Pięknych, profesjonaliści. I w tym zacnym gronie, ja - amatorka, poczułam się jak ktoś... potrzebny. To było super - opowiadała podczas otwarcia wystawy.
Z tego chleba miało nie być
Życiowa przygoda ze sztuką i malarstwem w przypadku pani Uli to nie dzieło przypadku czy zbiegów okoliczności, ale posiadanie talentu, który drzemał i czekał na właściwy moment, by się rozwinąć na poważnie. - Od dzieciństwa lubiłam malować. Chciałam nawet zdawać do szkoły plastycznej. Rodzinny autorytet orzekł, że "z tego chleba nie będzie ", i na tym się skończyło. A jeszcze ktoś inny dopowiedział: Aaa... Dziewczyna... Wyjdzie za mąż, urodzi dzieci i po karierze. W liceum miałam wspaniałego polonistę i poszłam w tym kierunku. Ukończyłam polonistykę i rozpoczęłam pracę nauczyciela. Nie żałuję. Przy okazji pracy zawodowej odnajdywałam się w sferze artystycznej, ale z malarstwem wzięłam rozbrat. Przyszło małżeństwo, dzieci, praca, w którą byłam niezmiernie zaangażowana - tłumaczyła.
Organizowaliśmy plenery rodzinne
Bardzo ważne wspomnienie z tego okresu to rodzinne plenery, które organizowali wspólnie z zaprzyjaźnionymi z Radzynia rodzinami. - Mieliśmy małe dzieci. Wśród zaprzyjaźnionych rodzin pojawił się pomysł, żeby urządzić rodzinne malowanie. Byli to m.in. Zofia i Marek Leszczyńscy, Anna i Bogdan Sozoniukowie i inni. W każdej rodzinie ktoś malował. - Mieliśmy plenery w cudownych miejscach. W: Holi na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim, w Wierzchowiskach na Roztoczu, Czemiernikach. Ja byłam wówczas amatorką, zaczęłam od trudnej techniki - oleju, ale koledzy mnie bardzo wspierali z tak wielką życzliwością, że czułam się wspaniale. Z rodzin plenerowych urosło młode pokolenie artystów: Justyna Soboniuk, która poznała artystę i tworzą w Radzyniu wspaniałe rzeczy. Łukasz Leszczyński - utalentowany malarz, dizajnerka (Weronika Pietras - kreatorka mody)... Wszyscy gdzieś się odnaleźli. Było cudownie. Potem przyszła praca zawodowa, rzeczywistość. Kiedy ona się zakończyła, przyszły na świat wnuki, wspaniałe, też artystycznie usposobione: Nina, Wiktor i pokrewna mi dusza Karol, który ma zainteresowania przyrodnicze. A kiedy już te wnuki odchowałam, pomyślałam sobie, że wrócę do malowania. Zrobiłam to też dlatego, że Marek Leszczyński, gdziekolwiek by mnie nie spotkał, na ulicy czy w sklepie, pytał: Ula, malujesz? Zawstydzał mnie tym, ale i zmobilizował - przyznawała.
Dlaczego ptaki?
Malarka na wystawie prezentuje część dorobku poplenerowego. Szkice węglem będzie można zobaczyć na wystawie poplenerowej, w Kofi zaroiło się od pastelowych, wdzięcznych ptaków. Dlaczego akurat one? - Ptaki są cudowne, czarujące pod względem urody. I na tym można by poprzestać. Ale ptaki to również istoty, które mają intelekt, cechy prospołeczne, samoświadomość, (wygrywają test lustra), mają emocje i ponoć uprawiają też sztukę - opowiadała o swojej ornitologicznej skłonności. Podała ciekawe uzasadnienie. Badacze i obserwatorzy ptaków wskazują altannika australijskiego, dalekiego kuzyna kruków, wron i sójek (ptaków bardzo inteligentnych), który tworzy "zewnętrzne formy wizualne". Podróżnicy w dżungli byli niesamowicie zadziwieni, kiedy po raz pierwszy odkryli budowane przez niego altanki. Domki z całym wystrojem wnętrz, z nagromadzonymi przedmiotami, wyraźnymi preferencjami kolorystycznymi, które miały zwabić i przekonać do kandydata samiczkę. Para nie mieszka w altance, nie zakłada tam lęgów, jest budowana w celu zwabienia wybranki serca. - Można mieć skojarzenia z kawalerem, który zajeżdża pod dyskotekę ferrari - podawała skojarzenie. Zasugerowała też na zapoznanie się z godowym, pikantnym obyczajem najbardziej rozwiązłego ptaka w naszej szerokości geograficznej - pokrzywnicy. Ze względu na obecność dzieci nie dotłumaczała co i jak.
- Większość prezentowanych tutaj prac powstała w ostatnim czasie (jest ich 35), co nie oznacza, że pani Urszula zajmuje się sztuką od niedawna. Wręcz przeciwnie. Ostatnio miała po prostu więcej czasu i wróciła do swej pasji - tłumaczył Jakub Jakubowski, prowadzący kawiarnię.
Spośród prezentowanych na wystawie prac, dwie zostaną zlicytowane (w drodze cichej aukcji) na rzecz podopiecznych Radzyńskiego Stowarzyszenia na Rzecz Zwierząt "Podaj Łapę". Jedna z nich to "Strzyżyk" - pastel w rozmiarze 22,5 x 31 cm. Licytować można do 9 lipca
- Ptaki mają swoje rytuały miłości, które zaimponowały niejednemu człowiekowi. Żurawie są wierne. To moje ukochane ptaki. Łączą się w pary na całe życie i one na miłość pracują. Nawołują się, przebywają ze sobą, przed każdą prokreacją odprawiają cudny, boski, baletowy taniec. Te tańce są już kultowe. Żuraw jest symbolem w kulturze. Ryciny z jego wizerunkiem można spotkać w grobowcach faraonów, na chińskiej ceramice. Wielkie, imponujące ptaki, które posiadają rozpiętość skrzydeł ponad dwa metry, wysokość prawie półtora metra, kiedy przelatują nad człowiekiem, naprawdę robią wrażenie