- Marcin był wspaniałym człowiekiem, zawsze radosnym i uśmiechniętym. Był bardzo lubianą osobą w społeczeństwie, jak i w życiu piłkarskim. Zawsze we dwóch graliśmy w ataku. Strzelaliśmy mnóstwo bramek. Szukaliśmy siebie w polu karnym i cieszyliśmy z każdej zdobytego gola - mówi 36-latek.
"Pesiek" przyznaje, że jego partner z ofensywy był silnym i szybkim zawodnikiem. Dawał z siebie sto procent. Dla niego nie było straconej piłki. Grał na maksa, do ostatniego gwizdka - dodaje.
Borkowski wspomina sławetne "cieszynki" Marcina po każdym golu. - Biegł w stronę swojej narzeczonej Patrycji z serduszkiem utworzonym z dłoni. To go napędzało do strzelania kolejnych bramek i wygrywania meczów. Po każdym spotkaniu w szatni to on buł motorem napędowym do cieszenia się z trzech punktów. Nie wiem jak będzie teraz. Nie wiem, kto będzie krzyczał "Kto wygra mecz". Ciężko w tej chwili sobie to wyobrazić, że to nie będzie nasz "Mrozio" - płacze.
- Marcin, zawsze będziemy o Tobie pamiętać, rozmawiać. Jesteś w naszych sercach. Spoczywaj w pokoju wspaniały człowieku. Coś w tym jest, że Bóg wzywa tych najlepszych do nieba - kończy.
Więcej we wtorek we Wspólnocie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.