reklama

Doktor Marian Dorosz, radzyński pacjent "zero"

Opublikowano:
Autor:

Doktor Marian Dorosz, radzyński pacjent "zero" - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Koronawirus nie ustępuje, zagrożeniem jest także "zwykła" grypa, a szczepionek brakuje. Rozmawiamy o tym z lekarzem Marianem Doroszem, kierownikiem przychodni "Dormed" Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Praktyka Lekarza Rodzinnego
reklama

W: Czy Pan jako lekarz, jako ten, który jako pierwszy przeszedł zakażenie koronawirusem w powiecie radzyńskim, pacjent "zero", uważa, że jest sens się szczepić przeciwko "zwykłej" grypie? 

M.D.: Ja szczepię się na grypę od wielu, wielu lat, może od 20. Z wielu względów. Oczywiście też z takiego, żeby ustrzec się przed zarażeniem od pacjentów. I to udawało się. Uważam, że szczepionka działa na sto procent, nie zaraziłem się wirusem grypy. Dzisiaj, w czasie epidemii koronawirusa, to zaszczepienie jest szalenie istotne, ponieważ pierwsze objawy zakażenia oboma wirusami są bardzo podobne. Wysoka temperatura, kaszel, duszności. Dlatego medyk, przyjmując, diagnozując pacjenta, który informuje go, że został zaszczepiony przeciwko grypie, nie ma wątpliwości, co to za przypadek i jakiej choroby. Tak, uważam, że to szczepienie ma sens. O te szczepienia przede wszystkim powinny zadbać osoby schorowane, starsze. 

 

W: Pan osobiście, na sobie, "przetrenował" koronawirusa. Podobno przyniósł go do przychodni pacjent, choć trudno to zweryfikować. Czy po takim doświadczeniu uważa Pan, że to dobry pomysł, by to właśnie lekarze rodzinni dokonywali pierwszej selekcji pacjentów? Żeby przyjmowali wszystkich, a dopiero po stwierdzeniu, że mogą mieć pacjenta z koronawirusem, kierowali go do dalej?

M.D.: Tak, pomysłów jest dużo. Najlepiej wpuścić do przychodni pacjentów chorych na covid, wtedy się pozamyka przychodnie i nie będzie komu leczyć. To myślenie jest takie proste. Ale to nie jest dobry pomysł. Potrzebny jest nam zdrowy rozsądek, a nie cwaniactwo.

 

W: Wszyscy obawiają się zakażenia koronawirusem. Jak ciężka to choroba, jak Pan ją przeszedł? 

M.D.: To było ciężkie zapalenie płuc. Nie byłem podłączony do respiratora, ale straciłem kondycję. Ja zawsze dbałem o zdrowie, o formę fizyczną, ale kiedy byłem w klinice przyszedł taki moment, że idąc za ratownikiem bardzo się zmęczyłem. Zasapałem się. Pozytywnym czynnikiem było dla mnie to, że mogłem być w stałym ruchu, nie byłem przykuty do łóżka.

 

 W: Co zrobić, żeby ustrzec się przed zakażeniem? 

M.D.: Zawsze powtarzam to moim pacjentom: właściwe odżywienie się, czyli zdrowa żywność, unikanie tłumnych, zatłoczonych miejsc i codzienny ruch, który daje nam siły.  Idealnie by było, gdyby każdy z nas codziennie pokonał pięć kilometrów.

 

CZOŁÓWKA:
 (…)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama