W czwartek (3 listopada) na policję zgłosiła się 54-letnia mieszkanka Radzynia Podlaskiego. Powiedziała, że w sierpniu za pomocą portalu społecznościowego znalazła ogłoszenie o możliwości inwestowania na giełdzie.
- Zainteresowana wyświetloną informacją kliknęła w podany linka i przesłała swoje dane w postaci imienia, nazwiska, numeru telefonu oraz adresu mailowego. Wówczas w ciągu kilku minut skontaktował się z nią mężczyzna, który zaproponował zainwestowanie równowartości 200 dolarów. Te pieniądze miały pracować na giełdzie i przynosić zyski, które będzie można w każdej chwili wypłacić - informuje starszy aspirant Piotr Mucha z KPP w Radzyniu Podlaskim. - Zgłaszająca na początku rozmowy była ostrożna i nie dała się namówić na wpłatę środków. Pomimo niezdecydowania się na podjęcie współpracy z przedstawicielem firmy pomagającej w inwestowaniu 54-latka cały czas utrzymywała kontakt telefoniczny. W trakcie prowadzonych rozmów była zachęcana do odważenia się i zainwestowania.
Z kolei w październiku kobieta uległa namowom i wpłaciła 1050 złotych na podane konto. Od tego momentu miał się z nią kontaktować osobisty opiekun, którego zadaniem będzie dbanie o zyski, bo on również zarabia 2% od wypracowanej sumy. Z kobietą skontaktował się rzekomy doradc. Przekazał, że rachunek został zamknięty i kobieta może wypłacić część pieniędzy lub pozostawić w całości i inwestować dalej. Z wiadomości wynikało, że zarobiła 4000 euro. Zdecydowała się wypłacić 3000 euro, a 1000 euro miało zostać na dalsze inwestowanie.
- Dzwoniący mężczyzna polecił, aby kobieta zainstalowała na swoim tablecie aplikację AnyDesk, a następnie zalogowała się do swojego banku, by sprawdzić czy otrzymała dyspozycję do wypłaty. Po weryfikacji okazało się, że nic takiego nie ma. Wtedy doradca polecił wylogowanie się z konta bankowego i oświadczył, że w inny sposób przeleje pieniądze. Warunkiem jest tylko podawanie kodów, które kobieta będzie otrzymywała ze swojego banku - dodaje starszy aspirant Piotr Mucha. - 54-latka bez zastanowienia przekazywała otrzymywane kody nie czytając nawet otrzymywanych sms-ów. Po wykonaniu czynności fałszywy doradca przekazał informację, że pieniądze muszą przejść transfer i w dniu 3 listopada wpłynął na konto. Powyższa operacja była obwarowana dodatkowymi wytycznymi w postaci zakazu logowania się na swoje konto bankowe czy też nieodbieranie połączeń telefonicznych z banku.
Doradca twierdził, że bank będzie chciał swój procent od tych transakcji. Po zakończonej rozmowie kobieta sprawdziła treść wiadomości tekstowych oraz maila. Wynikało z nich, że został zaciągnięty na nią kredyt w wysokości niemal 40 tys. zł i został zwiększony limit dzień operacji na koncie. Okazało się też, że z konta 54-latki zostały zlecone cztery przelewy.
Funkcjonariusze ustalają wszystkie okoliczności zdarzenia.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.