Radzyń późnym wieczorem. Wszystkie sklepy już zamknięte. Ludzie dawno po kolacji, podglądają telewizję, albo próbują dotrzeć do końca internetu. Niektórzy już śpią.
Ledowe latarnie swym wątłym światłem oświetlają przejeżdżające od czasu do czasu samochody i jeszcze rzadziej przemykających przechodniów. Co za miejsca są wtedy wciąż w Radzyniu otwarte? Dłużej niż siłownie, fit-kluby, restauracje i markety...
Punkty sprzedaży kebaba.
Podobnie w Czemiernikach. Od kiedy w listopadzie pojawił się przy rynku kebab, ostatnie światło gaśnie właśnie tam. Ostatnie dwie żywe dusze spotkasz na mieście, zamawiając tureckie przysmaki.
I zawsze są to dość niskorośli mężczyźni, o śniadej cerze i ciemnych włosach. Zawsze we dwóch - jakby bali się o swoje bezpieczeństwo. Spokojni, pracowici, oddani swojej roli.
***
W miniony weekend przeczytałem wywiad z profesorem Michałem Bilewiczem, specjalistą w sprawach mowy nienawiści. Twierdzi on, że pisowska władza obrała nienawiść za strategiczne narzędzie.
W kampanii wyborczej bombardowała odbiorców publicznych mediów językiem antyimigranckim, programy TVP prezentowały obrazy zamieszek, zamachów, straszyły gwałtami, ale nie doceniła zmiany, jaka zaszła w narodzie i przegrała. Polacy w swej większości nie dali się nabrać. W Warszawie i Krakowie wsiadają do taksówek prowadzonych przez osoby o wybitnie niepolskich imionach.
A w Radzyniu i Radzyminie jedzą, co im przygotuje Ali, Mustafa czy Ahmed. Skoro smakuje, to jak tu się bać imigrantów?
Jakub Jakubowski, samorządowiec, społecznik, animator kultury i grafik komputerowy
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.