Trzy kilogramy zdjęć
Co można kupić za 150 złotych? Sporo. Drobną biżuterię, jedzenie na kilka dni albo lekarstwa na parę tygodni. Można też kupić album pt.: "Radzyń Podlaski. Niezwykłe zwykłe zdjęcia". Poświęciłem te pieniądze.
Książka zredagowana została przez "w trójcy jedynego" dyrektora ROK, prezesa stowarzyszenia "Podróżnik" i redaktora naczelnego portalu "Kocham...". Promowana jest oszałamiającą zawartością 1668 zdjęć na 964 stronach. Przyznaję, że książkę kartkuje się z ciekawością, bo zawiera wiele pięknych fotografii powierzonych publicznej instytucji przez ich właścicieli. Chwała właścicielom zdjęć i ukłon w stronę koordynatora za podjęcie trudu. Niestety, nie udźwignął tego przedsięwzięcia.
Książka została wydrukowana w czerni na cienkim papierze (jak do xero), a wiele fotografii traci ze względu na druk cyfrowy. Nadto jakość części zdjęć jest niska i sztucznie pompują one objętość. Dlaczego zdjęcia współczesne, pełne zieleni i estetycznych zabudowań, nie zostały przedstawione w kolorze?
Wszystko to można jakoś wytłumaczyć. Jednego pojąć nie sposób. Dlaczego książka tak monumentalna, dzieło życia, zostało praktycznie pozbawione opisów pod zdjęciami? Dziś jeszcze mogą nam one coś bez podpisów mówić, zabrać w sentymentalną podróż. Jednak dla wszystkich, którzy trafią na nie w przyszłości, kiedy dziadków i rodziców zabraknie, ich wartość będzie mała. Wielka szkoda.
A był na to przecież czas. Minęło 5 lat od pierwszej myśli na temat albumu, która w 2018 roku "zrodziła się" w głowie dyrektora Mazurka (tuż przed zaproszeniem do współpracy prezesa Mazurka i redaktora Mazurka). Tyle ludzi, czasu i narzędzi, a efektem jest worek zdjęć, bez szerszych (a czasem żadnych) opisów. W imieniu własnym i licznych osób, które obawiają się dziś mówić o tym otwarcie, proszę o poszerzenie drugiego wydania o opisy z podstawowymi informacjami historycznymi, których brak pozbawia zdjęcia wartości. Może kosztem informacji o tym, że ulica Akacjowa jest od akacji, a Wiśniowa od wiśni. Wszyscy wiemy, że ich patronami nie są przecież radzieccy generałowie Akacjov i Wiśniov.
Ośmielam się na tę krytykę, bo mam konkretne doświadczenia. 14 lat temu, w 2009 roku, wspólnie z seniorami zrealizowaliśmy film "Dziadki-dziatkom", gdzie opowiadali oni o swym dzieciństwie w Radzyniu. W dłoniach ściskali stare zdjęcia. Wiem, jak wielką wartością są wspomnienia i fakty idące za fotografiami i stojące za ludźmi. To przedsięwzięcie się udało, bo było efektem wspólnej pracy ludzi z różnych pokoleń. Redaktor Mazurek sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem w efekcie osiadł na mieliźnie.
Do książki sprowadzonej do liczby stron i masy wydrukowanych zdjęć można dodać tylko, że waży ponad 3 kilo. Sęk w tym, że wartość takiego albumu to nie liczba kilogramów, ani stron papieru, na którym go wydrukowano. Liczy się coś więcej.
Jakub Jakubowski, samorządowiec, społecznik, animator kultury i grafik komputerowy
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.