- Podniosłem jeden z tych papierów i zobaczyłem, że to akta szkolne. Karty biblioteczne z imionami, nazwiskami, datą urodzenia i adresem zamieszkania dzieci, jakieś protokoły, pozwolenia na budowę z województwa, dokumenty na wyrabianie karty rowerowej. Tego jest mnóstwo i część jest już totalnie nieczytelna, bo padający deszcz rozmywa tusz - mówi nie kryjąc zdziwienia mieszkaniec Stoczka, który przyniósł do redakcji zdjęcia zdewastowanego budynku szkoły.
Policja zbada sprawę danych osobowych
Zapytaliśmy w radzyńskiej prokuraturze, czy mogło dojść do popełnienia przestępstwa? Prokurator Marzena Wojtuń zapewnia, że zostanie skierowane zawiadomienie na policję w celu sprawdzenia okoliczności sprawy. Dodaje, że do tej pory nikt do prokuratury takiej sytuacji nie zgłaszał.
Wójt gminy Czemierniki Krystyna Dobrowolska jest zszokowana informacją i faktem, że jakieś dokumenty szkolne tam zostały. - Natychmiast wyślę tam pracowników i ostatnią dyrektor tej szkoły w celu wyjaśnienia sprawy i zabrania tych rzeczy. To niedopuszczalne - przyznaje Krystyna Dobrowolska. Właściciel budynku nie wie nic o dokumentach. - Ja nie kupowałem archiwum tylko budynek. Dałem nawet gminie pół roku na wyprowadzenie rzeczy - przypomina.
Młodzież wróciła do szkoły
Pustym budynkiem zainteresowała się młodzież. - Tam nie wiadomo co się dzieje, ale lepiej się nie domyślać - opowiada nasz rozmówca ze Stoczka. - Okna są powybijane, drzwi otwarte na oścież, a w nocy są jakieś imprezy, hałasy. Taka sytuacja jest nawet niebezpieczna dla tych dzieci, bo mogą się skaleczyć, połamać w tych wertepach. Tam nie ma żadnego dozoru ani dorosłej osoby - dodaje.
- Nie będę się użerał - odpowiada Marek Demianiuk, właściciel budynku. - Tam nie przyjeżdża nikt z Radzynia czy Lubartowa. Ludzie miejscowi widząc takie rzeczy mogliby zareagować - komentuje.
(…)
Najnowszy numer Wspólnoty już w Twoim punkcie sprzedaży.