Chodzi o głośne wydarzenia, które rozegrały się w ubiegłym roku w Wielki Czwartek w Łukowie. Policjanci z Radzynia zatrzymali wówczas 25-letnią Dorotę P. Kobieta pracowała wtedy jako sekretarka w Zespole Szkół nr 3 w Łukowie, w tzw. "Rolniku", a jest mieszkanką podradzyńskiego Żabikowa.
Jedna trzecia do kieszeni
Według śledczych kobieta miała przy sobie 60 gramów amfetaminy, z której można sporządzić 600 porcji dilerskich o czarnorynkowej wartości ok. 60 tys. zł. Kobieta uciekała przed policją, wyrzuciła przez okno puszkę z narkotykami i podczas pościgu uszkodziła radiowóz.
Dorota P. usłyszała łącznie 23 zarzuty. Dotyczą one m.in. posiadania i rozprowadzania znacznej ilości środków odurzających oraz udzielania ich w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Według śledczych, Dorota P. z każdej sprzedanej działki inkasowała jedną trzecią stawki za porcję narkotyków.
Kobieta przed prokuratorem przyznała się do zarzucanych jej przestępstw. Od momentu wybuchu afery narkotykowej nie pracuje już w szkole.
Bez publiczności
4 sierpnia rozpoczął się proces Doroty P. i kilku innych osób zamieszanych w tę sprawę. Na sali rozpraw w Sądzie Rejonowym w Radzyniu stawiła się jednak tylko ona. Nie wiadomo, jak kobieta odniosła się przed sądem do zarzutów. Zanim bowiem proces się rozpoczął, obrońca oskarżonej Waldemar Głos wniósł o wyłączenie jawności. Na czas rozpatrywania tego wniosku publiczność (w tym dziennikarze) zostali wyproszeni z sali rozpraw. Po kilku minutach na korytarz wyszedł protokolant i ogłosił: - Niestety, sąd wyłączył jawność w tej sprawie.
Dziennikarze i kilka innych osób rozeszło się. Problem polega na tym, że postanowienie o wyłączenie jawności... powinno być jawne.
(…)
Najnowszy numer Wspólnoty już w Twoim punkcie sprzedaży.