Był Pan największym przegranym w ubiegłorocznych wyborach do Sejmu. Zabrakło Panu zaledwie 53 głosów, by wyprzedzić Genowefę Tokarską z Biszczy pod Biłgorajem, osobę - powiedzmy szczerze - niewidoczną w pracach Sejmu poprzedniej kadencji. Odreagował Pan już porażkę, czy też zbiera Pan siły na wybory w 2019 roku.
- Miałem oczywiście pewien niedosyt, że te 53 głosy zaważyły, i choć uzyskałem drugi wynik z PSL w okręgu chełmskim nie jestem posłem.
Nie odpowiem panu wprost na pytanie, czy będę startował w wyborach na posła w przyszłej kadencji Sejmu, bo dynamika zdarzeń jest ogromna. Nie wiadomo jaka będzie ordynacja. Na pewno nie wyszedłem jeszcze z polityki i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wykorzystam moją wiedzę, moje 20-letnie doświadczenie z pracy w Sejmie, Sejmiku i w Ministerstwie Edukacji Narodowej.
Chciałby Pan pomóc rodzinnemu Radzyniowi. Konkretnie w czym?
- Sęk w tym, że burmistrz Radzynia, Jerzy Rębek i jego otoczenie nie chcą pomocy, uważają, że wszystko wiedzą najlepiej. Burmistrz woli gościć u siebie wystawy o treściach co najmniej kontrowersyjnych, homofobicznych, bierze udział w zgromadzeniach o charakterze nacjonalistycznym, które wzbudzają nienawiść do drugiego człowieka, a to nie jest po chrześcijańsku. Żałuję bardzo, że nie inicjuje dyskusji ponadpartyjnej choćby wokół tematu pałacu radzyńskiego, XVII-wiecznego zabytku unikalnego w skali Europy, a także o inwestycjach, rozwoju miasta i jego promocji.
A właśnie, co będzie z pałacem Potockich?
- Pytanie to proszę zadać panu Rębkowi. Burmistrz przejął zamek od Skarbu Państwa i on jest teraz panem na włościach pałacowych, ale też w pełni odpowiedzialnym za stan zabytku. Podczas kampanii wyborczej pan Rębek roztaczał wizję stworzenia w Radzyniu Muzeum Kresów, w czym miał mu pomóc prezydent Andrzej Duda. To nierealna obietnica, wiem co mówię, bo przez dwie kadencje byłem członkiem sejmowej komisji kultury. Na palcach można policzyć muzea, których organem prowadzącym jest minister kultury. Na terenie Lubelszczyzny tylko Muzeum na Majdanku ma taki status, pozostałe muzea to placówki samorządowe. Przy tak ogromnym obiekcie nie do udźwignięcia są koszty utrzymania placówki - płace, energia, ekspozycje. Tymczasem burmistrz nie złożył żadnego poważnego projektu czy to unijnego, czy to ministerialnego, dotyczącego tego pałacu, a część wniosków została odrzucona ze względów formalnych. Przecież była możliwość skorzystania choćby ze środków z Mechanizmu Norweskiego czy Regionalnego Programu Operacyjnego. Pan Rębek mówił o utworzeniu Szkoły Muzycznej II stopnia, póki co nic z tego nie wyszło. Mija już połowa kadencji burmistrza czyli 2 lata, więc ja mam prawo jako obywatel, jako mieszkaniec Radzynia zapytać, co zrobiono przez ten czas? Dlaczego nic się nie dzieje z pałacem? Koszty utrzymania prawie pustego obiektu rosną.
A Pan jaki ma pomysł na pałac w Radzyniu?
- Moim zdaniem w dalszym ciągu jedynym rozwiązaniem jest partnerstwo publiczno-prywatne. To nie jest sprzedaż sreber rodowych - jak mówi burmistrz, trzeba te srebra rodowe cały czas "czyścić", bo zaśniedzieją. Sensowną propozycję złożyła np. firma Anders, były też chętne inne firmy turystyczne z czystymi pieniędzmi, bez żadnego szemranego kapitału, można było zawrzeć z nimi umowę dzierżawy pałacu na 20, 30 lat, urządzić w nim np. muzeum Karola Lipińskiego, umieścić w nim Szkołę Muzyczną, która dzisiaj ma poważne kłopoty lokalowe, urządzić w pałacu salę koncertową, kilka sal reprezentacyjnych oraz sale recepcyjne dla gości czy restaurację promującą produkty regionalne. Nikt by wtedy burmistrzowi nie zarzucił, że się wyzbył sreber rodowych, bo miasto miałoby swój udział w tym przedsięwzięciu. Nie łudźmy się, miasto nie ma pieniędzy na zagospodarowanie tego pałacu.
(…)
Najnowszy numer Wspólnoty już w Twoim punkcie sprzedaży.