Poza radnymi: Jakubem Jakubowski, Bożeną Lecyk i Krzysztofem Stradczukiem, wszyscy byli za. Dariusz Wierzchowski wstrzymał się od głosu. W uzasadnieniu podwyżek wskazano, że stawki za zagospodarowanie odpadów komunalnych dla mieszkańców, jakie do tej pory obowiązywały w Radzyniu, były najniższe w regionie. Parczew płaci za segregowane i niesegregowane odpady - 10 i 24 zł, Łuków - 10 i 17 zł, Biała Podlaska - 8 zł i 20 zł.
Kluczowe w tej sprawie nie są ceny, tylko znalezienie sposobu na rozwiązanie głębszego problemu, który nadal będzie generował koszty – podnosiła temat grupa opozycyjnych.
Dlaczego w górę ?
Od 1 kwietnia, kiedy uchwała wejdzie w życie, mieszkańcy będą płacić za śmieci segregowane 9 zł ( do tej pory 7), za niesegregowane – 18 zł ( do tej pory 14). Podwyżka, według kalkulacji ma przynieść dla budżetu miasta 200 tys. zł rocznie.
Według burmistrza Jerzego Rębka powodów podniesienia cen jest trzy: podwyżki cen za odpady komunalne w ZZOK w Adamkach, znaczny wzrost ilości odpadów, zwłaszcza w roku 2016, oraz nieprzestrzeganie zasad ich segregowania. To spowodowało, że miastu nie bilansuje się rachunek. Za 2016 musiało dołożyć do gospodarki komunalnej prawie 370 tys. zł.
Jest zasada wynikająca z ustawy, która mówi, że miasto nie ma prawa zarabiać na gospodarce odpadami, ale też nie ma prawa przyjmować na siebie tych kosztów. Suma środków zebranych z tytułu składek powinna być równa kosztom, jakie ponosimy z tego tytułu - twierdził.
Czyja to wina ?
Powodem złego bilansu są źle segregowane śmieci. Oddawane przez mieszkańców jako segregowane, w Adamkach, po kontroli, zmieniają kategorię na niesegregowane i miasto musi płacić dodatkowo. Długa dyskusja, która wywiązała się na sesji, miała zaradzić temu problemowi. Pojawił się wątek, iż mieszkańcy indywidulani segregują ( są łatwi do sprawdzenia przez pracowników Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych), problem tkwi jednak w kontenerach pobieranych od spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. W obronie tychże stanął burmistrz Jerzy Rębek oraz szef SM DOM Jacek Piekutowski ( jego spółdzielnia założyła minitoring przy wiatach z pojemnikami ), za poprawieniem wyników kontrolowania spółdzielni upierał się m.in. radny Jakub Jakubowski.
Burmistrz nie chce iść na wojnę ze spółdzielniami, ale to tu tkwi główny problem. Trzeba znaleźć pomysł na to, żeby wszyscy mieszkańcy miasta nie płacili za błędy spółdzielni oraz tych, co mimo składanych deklaracji, śmieci nie segregują – wnioskował.
Propozycja odrzucona
Radna Bożena Lecyk w imieniu całej grupy przedstawiła konkretną propozycję, która miałaby skutecznie przekonać mieszkańców do segregacji. Uderzenie w kieszeń. Zgłosiła poprawkę, w której wnioskowała o ustalenie ceny 7 zł za śmieci segregowane i 24 zł za odpady niesegregowane. Mimo pierwszych sygnałów od pracowników urzędu miasta, że ustawa zabrania tak dużej różnicy cen, po kilkuminutowej przerwie i analizie poprawki przez mecenasa, okazało się, że zwiększenie – diametralnie – różnicy stawek, jest możliwe. Za przyjęciem tego wniosku zagłosowali jednak tylko: Bożena Lecyk, Jakub Jakubowski, Dariusz Wierzchowski, dwie osoby wstrzymały się od głosu (Jacek Piekutowski, Krzysztof Wołowik). Poprawka nie została przyjęta.
Nie tędy droga
Problem tkwi nie w stawkach, tylko w braku segregacji – upierał się do końca Jakubowski. - Podnosząc opłaty, zasypiemy tylko dziurę budżetową, a nie rozwiążemy w żaden sposób problemu. Do 2020 roku jesteśmy zobowiązani jako Polska osiągnąć 50% poziom recyklingu. W tej chwili w Radzyniu to 17%. Co jest robione, żeby osiągnąć ten cel? Burmistrz zamiata wszystko pod dywan, a teraz, przy przyjętej uchwale, my wszyscy będziemy ponosić konsekwencje tego, że miasto nie radzi sobie z segregacją – komentował.
Na potwierdzenie skali problemu radny przedstawił tabelę, z której wynika, że tzw. frakcja - pozostałe odpady zbierane selektywnie - w Radzyniu Podlaskim bije rekordy popularności (kolor pomarańczowy na załączonej tabeli). W pobliskim nam Łukowie, mieście dwukrotnie większym, ilość tych śmieci jest dwukrotnie mniejsza. Radny nie ukrywał:
Jak to jest możliwe, że 16 tysięczny Radzyń produkuje niemal tyle samo śmieci co 30 tysięczny Łuków? – pytał retorycznie.
Stwierdził, że mieszkańcy prawdopodobnie oddają w ramach tej frakcji mnóstwo zmieszanych odpadów.
Pomysły bez echa
Zaproponował by wspólnie pracować nad coraz wyższym poziomem odzysku cennych surowców wtórnych. Spółdzielnia sprzedając surówce wtórne i tworząc kompostowniki mogłaby zamknąć system obiegu odpadów. Padł również pomysł, by rozdzielić wiaty śmietnikowe na te dla segregujących i niesegregujących, zatrudnić osoby dokonujące wstępnej segregacji w wiatach śmietnikowych czy wreszcie mieć odwagę i obciążyć kosztami źle zakwalifikowanych śmieci spółdzielnię, wspólnotę lub mieszkańców.