Sprawa dotyczy pozwu, jaki Krystyna Wetoszka wytoczyła wójtowi Ireneuszowi Demianiukowi. Pod koniec grudnia ubiegłego roku włodarz wręczył jej wypowiedzenie. Nie ujawnił konkretnych powodów odwołania, przyznał jednak, że jego decyzja wynikała z "niezadowolenia społecznego na sposób pracy". Miało chodzić o skargi na pracę kierowniczki, które trafiały do urzędu. Tym samym Wetoszka po 15 latach kierowania jednostką została bez pracy. Wprawdzie dostała ofertę pozostania w GOPS jako pracownik socjalny, lecz z propozycji nie skorzystała. - Jestem osobą aktywną i nadal chcę pracować na stanowisku kierownika GOPS-u - mówiła Wspólnocie. I postanowiła odwołać się od decyzji wójta do sądu. Sama w sprawie zeznawała już w kwietniu. Demianiuk swoje wyjaśnienia złożył dopiero teraz.
Wójt nie musiał tłumaczyć?
Włodarz nie podawał konkretnych przyczyn odwołania, twierdząc, iż nie musi tego robić, ponieważ Wetoszka na stanowisko została powołana. - Każdy wójt dobiera sobie kadrę kierowniczą - tłumaczył Demianiuk na rozprawie, która odbyła się 8 czerwca. Przyznał też, że anonimy, które docierały do urzędu nie miały wpływu na jego decyzję. Nie miały też dwie oficjalne skargi, które wpłynęły przed kilkoma laty. Sędzia Waldemar Bańka dociekał więc, czy motywem decyzji były wydarzenia z jesieni zeszłego roku. Przypomnijmy, kontrkandydatem Demianiuka w walce o fotel wójta gminy był Bogdan Wetoszka, szwagier zwolnionej kierowniczki. Obecny włodarz pokonał go w drugiej turze wyborów samorządowych. Demianiuk jednak i temu zaprzeczył, twierdząc, że nie miał wątpliwości co do lojalności kierowniczki. Co zatem sprawiło, że Wetoszka została pozbawiona stanowiska? - Wyczerpała się formuła działalności GOPS. Współpraca układała się dobrze, ale od 2-3 lat nasze wizje prowadzenia ośrodka różniły się. Chciałem, aby weszła nowa osoba - tłumaczył ogólnie Demianiuk. Tak też się stało. Od kwietnia na stanowisku kierownika pracuje Monika Lewczuk.
Tłumaczeniem włodarza nieco zaskoczona wydawała się sama zainteresowana. - Wójt nigdy nie przedstawiał uwag, że nie odpowiada mu wizja –-tłumaczyła. Przyznała też, że podjęłaby odpowiednie kroki i dostosowała się do zaleceń włodarza. - Chcę pracować, przyjmę każde zadanie - deklaruje Wetoszka.
Nie powołanie, a umowa o pracę
Wyrok w tej sprawie zapadł w ostatni piątek, 12 czerwca. Sąd przywrócił Krystynę Wetoszkę do pracy na zasadach sprzed zwolnienia. Nie przyznał jej jednak pieniędzy za okres pozostawania bez pracy, o co postulowała. Jak tłumaczył w uzasadnieniu sędzia Waldemar Bańka - istotą problemu było to czy Wetoszka zatrudniona była na umowie o pracę, czy na stanowisko kierownika GOPS została powołana. - Sąd nie znalazł podstawy prawnej do tego, że stosunek pracy opierał się na powołaniu. To znaczy, że opierał się na umowie o pracę, co nakazuje podanie przyczyn zwolnienia. Wójt nie wskazał ich ani na piśmie, ani zeznając w sądzie. Nie istniały konkretne przesłanki do zwolnienia - mówił sędzia Bańka.
Zadowolenia z decyzji sądu nie kryła po ogłoszeniu wyroku Wetoszka. - Sąd podszedł do sprawy tak, jak powinien - skomentowała.
Co z dalszą współpracą? Tu zdanie kierownik nie zmienia się. - Widzę możliwość pracy z wójtem. Będę wykonywała zadania pomocy społecznej. Dobro społeczeństwa zmobilizuje nas do tego, żebyśmy decyzję podejmowali wspólnie - powiedziała Wspólnocie.
Inne zdanie ma w tej sprawie wójt Demianiuk, którego nie było na ogłoszeniu wyroku. - Nie bardzo wyobrażam sobie, jak ta współpraca ma wyglądać. Ale nie dyskutuje się z wyrokami sądu. Nie będę się odwoływał. Skoro odbyły się dwie rozprawy, a wyrok został odroczony o tydzień to myślę, że rozstrzygnięcie było przemyślane. Trzeba będzie je wcielić w życie - komentuje wójt Demianiuk i zapewnia, że będzie rozmawiał z Wetoszką o dalszych działaniach.
Do sprawy wrócimy.