reklama

Tam nikt z władzą nie dyskutuje (zdjęcia)

Opublikowano:
Autor:

Tam nikt z władzą nie dyskutuje (zdjęcia) - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaUczyli się jak prowadzić gazety i portale internetowe, widzieli, jak wygląda proces prasowy. Dzieliliśmy się doświadczeniami z kolegami z niezależnych mediów białoruskich.

Od 28 lutego do 2 marca Tygodnik Wspólnota gościł czterech dziennikarzy z Białorusi, którzy pracują dla pozarządowych mediów. 

- W Radzyniu uczyli się jak robić dobre niezależne gazety, które poradzą sobie na trudnym rynku białoruskim zdominowanym przez czasopisma wydawane przez władze. Ich wizyta wpisuje się w dotychczasową działalność Wydawnictwa Wspólnota, które niejednokrotnie pomagało niezależnym białoruskim mediom, nawet wysyłając swych przedstawicieli na Białoruś w celu szkolenia i doradzania tamtejszym wydawnictwom i redakcjom - mówi Mateusz Orzechowski wydawca tytułu. Inicjatorem przyjazdu delegacji białoruskiej do Wspólnoty było East European Democratic Centre (Wschodnioeuropejskie Centrum Demokratyczne).

Gazeta niezależna w cenie chleba

Tworzenie mediów niezależnych u naszego wschodniego sąsiada to wciąż ciężki kawałek chleba. Gazeta kosztuje 32 centy, tyle co bochenek chleba. Ciężko zapracowany. Media rządowe są zdominowane przez propagandę.

Telewizja rosyjska każdego dnia mówi, jak strasznie jest żyć w Europie Zachodniej, jaki to koszmar - podkreślali nasi goście. - W rankingach popularności bije na głowę pozostałe stacje białoruskie czy Biełsat TV (kanał telewizji satelitarnej w języku białoruskim finansowany i wchodzący w skład Telewizji Polskiej). Ludzie, którzy wierzą w to co płynie z telewizora, są sceptycznie nastawieni do Unii Europejskiej, podejrzliwi. Wyniki sondaży wciąż pokazują, że gdyby był wybór, to oni głosowaliby za związkiem z Rosją, nie z UE. Mediom, które piszą inaczej jest trudniej na rynku. Wymuszana jest odgórnie prenumerata rządowych gazet. Ale i tytuły prywatne mają swoich prenumeratorów. 

Wychodzimy z podziemia 

Olga Plater z "Borysowskich Nowości" gazety, której szefuje kontrkandydat Łukaszenki w wyborach prezydenckich mówi:

Cieszę się, że mam takie szczęście, że trafiłam do was. Atmosfera swobody jaka tu panuje, to, że możesz mówić, to co czujesz, ludzie z tobą dyskutują, spierają się, to jest wspaniałe. My tutaj się uczymy, patrzymy jak można żyć.

Podaje przykład różnic między Polakami a Białorusinami. Kiedyś opiekowała się polskimi dziećmi, które przyjechały na Białoruś. Podstawiono autobus na wycieczkę, ale okazało się, że nie ma miejsc dla wszystkich i Olga z dziećmi nie pojedzie. A że polskie dzieci ją polubiły, wstały, wyszły z autobusu i powiedziały, że nigdzie nie jadą. Dla niej to był szok. Białoruskie dzieci nigdy by się tak nie zachowały! Nawet przez myśl by im nie przyszło, że można się nie zgodzić z odgórnym prikazem. - W jednej chwili zrozumiałam, dlaczego w Polsce jest wolność, dlaczego była Solidarność...

Przyjechali do nas: Galina Sudnikowicz, Regionalna Gazeta, Mołodeczno, Iryna Damarackaja, "Hancewicki czas", Gancewicze, Olga Plater, "Borysowskie Nowości" Borysów, Igar Kazmieczak, portal regionalny z Orszy, orsha.eu. Wizyta w naszej redakcji miała charakter roboczy. Mówiliśmy m.in. o planowaniu i doborze tematów do numeru gazety drukowanej, podziale obowiązków i roli w redakcjach, synergii druk/portal, pracy dziennikarzy na odległość, akcjach promocyjnych

Nie ma bata na portal 

Igor Kaźmierczak prowadzi portal internetowy w Orszy. Tej samej Orszy, pod którą w 1514 r. rozegrała się słynna zwycięska bitwa wojsk Rzeczpospolitej z Moskwą.

Igor pisze o reakcjach Białorusinów na wojnę rosyjsko-ukraińską. Sonduje nastroje. Część narodu stanęła w tym konflikcie po stronie Rosji, mniejsza grupa wspierała dążenia wolnościowe Ukraińców.

Na początku, kiedy tylko startowaliśmy z portalem, władze rządowe nie traktowały nas poważnie, nie chciały udzielać informacji. Ale jak czas pokazał, sieć ma swoje prawa, informacje są szybkie i docierają do milionów. Władze były przyzwyczajone, że mediom można szybko zamknąć usta. Gazetę łatwo zamknąć. Robiono to w ten sposób, że z dnia na dzień gazeta dostawała wymówienie z lokalu, a nigdzie nie mogła znaleźć kolejnego do wynajęcia. Był prikaz. Ludzie bali się sprzeciwić. A kiedy gazeta traciła adres, traciła status prawny. Z portalem nie ma tak łatwo. Może się przenieść z serwera białoruskiego na inny i nadal działać - tłumaczy.  

Prawda i Bóg bronią   

Moja gazeta ma bardzo silny autorytet. Władze z nami współpracują, bo widzą, że jesteśmy rzetelni i przekazujemy prawdziwe informacje - opowiada Iryna Damaratskaya, która pełni funkcję zastępy naczelnego.

Oprócz Iryny pracuje w gazecie jeszcze trzech dziennikarzy. Czy kiedykolwiek obawiała się o swoje zdrowie, a nawet życie, pracując dla mediów nierządowych?

Jestem głęboka wierząca i Bóg daje mi śmiałość. Uważam, że ktoś odpowiada za moje życie i mojej rodziny. Staram się pokazywać prawdę i dlatego czuję jego obronę. Były takie momenty, kiedy po miesiącu pracy brałam sto dolarów pensji i chciałam to rzucić, nie ryzykować. Ale zawsze wracałam.

Wiadomo, kto zwycięży

Igor opowiada anegdotę z życia wziętą. Jedna z gazet ogłosiła listę nazwisk osób, które weszły do parlamentu, chociaż do wyborów zostało jeszcze kilka dni. Okazało się, że trafiła w dziesiątkę. Prawie wszystko się sprawdziło.

U nas nie ma polityki, z góry wiadomo, kto zwycięży w wyborach.

Prognoza na radzyńsko - białoruską więź 

Dziennikarze z Białorusi obserwowali jak wygląda w lubelskim sądzie proces prasowy. W Radzyniu spotkali się z mieszkańcami w kawiarni Kofi&Ti. Ostatniego dnia pobytu delegacja została podjęta przez Lucjana Kotwicę, starostę radzyńskiego. Powiat jest zainteresowany nawiązaniem kontaktów z naszym sąsiadem i uruchomieniem współpracy, na początek -  na niwie wymiany młodzieży szkolnej.

Gdyby udało się zorganizować i nawiązać porozumienia z przedstawicielami władz białoruskich i do tego skorzystać z możliwości programu Polska Wschodnia, byłoby to przez nas bardzo pozytywnie przyjęte - zapowiedział starosta.

Być może łącznikiem na tym polu będą dziennikarze, a wymiana przyczyni się do budzenia świadomości obywatelskiej młodych Białorusinów i krytycznego spojrzenia na otaczającą rzeczywistość.


Rozmowa z Mateuszem Orzechowskim właścicielem Wydawnictwa Wspólnota

To nasza misja i obowiązek

Dlaczego pomagacie niezależnym mediom na Białorusi?

- Uważamy, że to nasza misja. Kiedy rozmawiam z Białorusinami, czuję, że to tacy sami ludzie jak my, aż dziwi mnie to, że żyjemy w różnych państwach. Ale ich warunki życia, są kilkukrotnie gorsze niż u nas. Kołchoźnik zarabia 200 zł na miesiąc, a herbata, kawa czy odzież jest dwukrotnie droższa niż w Polsce. Gospodarka jest tam nieracjonalna, a władza nie uznaje dialogu z ludźmi. Dlatego uważam, że wspieranie procesu demokratyzacji na Białorusi to nasz obowiązek.

- Czy tylko niezależne media wspieracie, czy robicie coś więcej dla Białorusi?

- Nie tylko wolne media. Także opozycję. Wiąże się to oczywiście z pewnym ryzykiem. Niestety nie mogę zdradzić żadnych szczegółów.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE