Magda od 10 lat zajmuje się kulturą w Ulanie i w regionie.
- Od zawsze jestem związana z tańcem. To chyba ma się w genach. Już jako czteroletnia dziewczynka uczęszczałam do ogniska baletowego w Lublinie. Mama mnie dowoziła na zajęcia z Kijan koło Łęcznej, gdzie do dziś mieszkam. Po zajęciach baletowych wracałam do domu, stawałam na balkonie przy balustradzie, która zastępowała drążek do ćwiczeń i powtarzałam to wszystko co było na lekcjach.
Skąd Ulan?
- To w sumie nawet zabawna historia. Jeszcze na studiach rozsyłam aplikacje o pracę. O tym, że wysłałam do domu kultury w Ulanie nawet zapomniałam. A tu nagle telefon: - Zapraszamy na rozmowę kwalifikacyjną. Sprawdziłam na mapie, pomyślałam: - Boże, ja nigdy tak naprawdę poza Lubartów nie wyjechałam... Pamiętam, że dzwoniący sekretarz gminy kilka razy mi tłumaczył, jak dojechać i żebym nie skręcała w Borkach, kiedy zobaczę znak ze skrętem na Ulan. Bo wtedy mogę nie dojechać... Do dzisiaj jak mijam ten znak, wciąż mi się przypomina ta rozmowa. To był rok 2007. Przyjechałam, porozmawiałam i zostałam. Miała to być praca na jakiś czas, a jak się okazuje, jestem tu do dzisiaj. Tak się zeszło. Rodzinę mam w Kijanach, pracę tutaj, codziennie dojeżdżam, ale jak się lubi to co się robi, to się chce.
Podczas studiów Animacji Kultury i zaraz po studiach, pracowała jako instruktor w balecie. Studiowała taniec współczesny i jazzowy w Krakowie. Prowadziła grupy taneczne. Fitness i zumba przyszły znienacka.
- Na studiach zapisałam się na kurs znanej Inki Szymańskiej i to był pierwszy krok - wspomina.
Zumba ma to "coś"
- Zumba jest dlatego fajna, bo oprócz tego, że zapewnia dużą porcję zajęć fitnessowych jest bardzo silnie powiązana z tańcem, bardzo ekspresyjnym, latynoamerykańskim - tłumaczy Magda. Od kilku lat na zajęcia do ulańskiego GOK przychodzi ok. 30 kobiet, a nowo utworzona grupa w Domaszewnicy liczy ok, 50 os. Tworzą zumbową rodzinę organizując sobie życie poza zajęciami np. wspólnie wyjścia, urodziny itp . Jedna z zumbowiczek dojeżdża aż z gminy Krzywda. - Bardzo dobrze nam się układa współpraca. Jak mi się dziewczyny mylą w układzie, mówię: - Nie martwcie się, kiedy wam coś nie wychodzi, najwyraźniej macie tendencję do solowych występów. Nikt zresztą nie patrzy na pomyłki. Panie, które przychodzą na zumbę mają się przede wszystkim dobrze bawić i zyskać sporą porcję endorfin. A spalanie kalorii jest zupełnie przy okazji.
Radzyńska zumba, która zawojowała Internet
- Kiedy Marta Skowron, szefująca wolontariatowi ŚDM, zamieściła filmik z tańca na Facebooku, przez pierwszy tydzień non stop odbierałam telefony od stacji radiowej RMF, od Polsatu, "Pytania na śniadanie" itd. Do tego stopnia, że w sobotę, kiedy papież Franciszek był już w Krakowie, zadzwoniła do mnie dziennikarka z propozycją, żebyśmy za chwilę się spotkały pod Kościołem Mariackim i porozmawiały. Ja jej odpowiadam, proszę pani, ale ja jestem w Radzyniu. Nie mogła uwierzyć, że ten taniec był przed radzyńskim pałacem. Była pewna, że w Krakowie - wspomina. I tłumaczy, że historia z tym tańcem wyszła trochę spontanicznie. - Zadzwonił do mnie ks. Zbigniew Rozmysł "Magda, ty takie fajne, energetyczne układy z dziewczynami tańczysz, zatańczyłybyście na ŚDM ?" Byłam zaskoczona i trochę zestresowana tą propozycją. Nie byłam pewna czy latynoskie ruchy, gdzie jest silna praca bioder, ramion itd., zostaną dobrze odebrane przez uczestników religijnego spotkania. Wiedziałam, że są tylko dwie możliwości: albo będzie to duży sukces, albo totalna porażka. Przyznam się, że trochę "ocenzurowałam" układ, delikatnie, tak, żeby efekt był właściwy. I poszło świetnie. A genialnie wypadli księża, którzy - mimo upału i zmęczenia - wytrzymali na scenie do samego końca - wspomina. Pytana: - Czy potem księża zapisali się na zumbę? - odpowiada z uśmiechem: - Były takie przymiarki...