Nienawidzę waszego jedzenia
Nie było Ciebie w Polsce półtora roku. Co robiłeś od momentu wyjazdu z Radzynia?
- Może wiele osób myślało, że podczas mojego pierwszego pobytu udaję kontuzję albo nie chcę grać w Orlętach, jednak od lutego 2015 roku zmagałem się z kontuzją. Wróciłem do Brazylii i rozpocząłem leczenie, by wrócić do piłki. W Brazylii mamy wiele meczów regionalnych-pucharowych. Trwają krótko, jednak jest ich wiele. Zespoły składają się z drużyn siedmioosobowych. Postanowiłem sprawdzić się w takich rozgrywkach. Poziom był wysoki. Dwa razy zostałem królem strzelców turniejów głównych. Wybrano mnie do reprezentacji Brazylii na Mistrzostwa Świata w piłce nożnej siodmioosobowej. Ze swoim zespołem zajęliśmy piąte miejsce w Argentynie.
Jak Ci się wiodło?
- Tak jak wspominałem, mecze pucharowe trwają od dwóch do czterech miesięcy. Na początku 2016 roku skupiłem się na tych rozgrywkach, więc liga regionalna poszła w odstawkę. W drugiej części roku grałem w lidze regionalnej. Skończyliśmy ją w listopadzie. Zajęliśmy pierwsze miejsce. Mieliśmy wspaniały zespół. W finałowym dwumeczu zwyciężyliśmy 4:0 i 3:0. Po ostatnim gwizdku nawet nie świętowaliśmy. Nie było czuć, że gramy najważniejsze mecze. Poszło bardzo łatwo.
Skąd pomysł na powrót do Orląt?
- Nie mam pojęcia. Przyszło zaproszenie z Orląt i szczerze, nie mogłem uwierzyć w to, co czytam. Po dwóch dniach skontaktowałem się z moim managerem odpowiedzialnym za negocjacje. Dopiero wtedy powiedziałem o tym rodzicom. Zacząłem układać sobie życie w Brazylii i ciężko mi było przestawić się na to, że znów wyjeżdżam do Polski. Powiem szczerze, że byłem coraz bliżej próby podjęcia swoich sił w wysokich ligach w swoim kraju.
Były jakieś inne propozycje?
- Nie miałem żadnych sygnałów z Polski. Po kontuzji długo nie prezentowałem takiego poziomu, z jakiego słynąłem. Nie byłem pewny, czy będę mógł jeszcze kiedyś zawitać do Polski. Potrzebowałem czasu na przemyślenia. Wolałem trzymać to w tajemnicy przed najbliższymi przed podjęciem decyzji.
Brakowało Tobie naszej piłki?
- Kiedy wróciłem do gry w Brazylii miałem nawyki z waszego stylu. Większość osób była zaskoczona tym, jak gram. Każdy przywykł do innego Adisona. Myślałem o tym i wyciągnąłem pozytywy z Polskiej piłki. To tylko pomoże mi w jeszcze lepszej grze. W pierwszym sparingu z Wisłą Puławy w pełni mogłem przypomnieć sobie o futbolu w Orlętach. Widzę dużą różnicę w porównaniu z futbolem w moim kraju. Nie wydaje mi się, że będę potrzebował dużo czasu do przestawienia się na Polską piłkę.
Wylądowałem w Polsce 13 stycznia. Miałeś ze sobą kurtkę?
- Oczywiście. Przyjechałem dobrze przygotowany. Spodziewałem się zimy w Radzyniu Podlaskim, jednak nie aż tak mroźnej. Gdybym nie miał kurtki, zapewne bym zamarzł w Warszawie (śmiech - przyp. red.).
Jak zareagowałeś na nasze warunki pogodowe?
- Przyjechałem przygotowany, jednak nie psychicznie. To nie to samo wiedzieć, a czuć. W Polsce trudno grać przy ujemnych temperaturach. Już samo oddychanie sprawia problemy, a co powiedzieć o bieganiu i strzelaniu bramek.
Jaka była temperatura w Brazylii w momencie wsiadania do samolotu?
- W moim mieście termometry pokazywały powyżej 40 stopni. W ciągu kilkunastu godzin musiałem przestawić się na minus 15 stopni. Moi przyjaciele zastanawiają się, jak można żyć w takim mrozie.
Czy to pewne, że zwiążesz się z Orlętami?
- Podpisałem umowę. Wcześniej kontaktowałem się z prezesem i mieliśmy niepisane warunki, że złożę podpis pod kontraktem, gdy okaże się, że jestem zdrowy. Udowodniłem, że nie dolega mi żaden uraz, strzeliłem po jednej bramce w obu sparingach i kwestią czasu była finalizacja umowy.
Do kiedy zostajesz w Polsce?
- Kontrakt będzie obowiązywał do końca roku.
Czy podczas Twojej nieobecności Radzyń przeszedł przeobrażenie?
- A skąd. Nic się nie zmieniło. Nawet ceny w sklepach są takie same (śmiech - przyp. red.). Najgorsza zmiana jest taka, że nie ma już w klubie moich przyjaciół.
A może drużyna trochę się zmieniła?
- Są zupełnie nowe osoby, jak również zawodnicy, z którymi już grałem w Orlętach. Czuję się tak, jakbym nigdy stąd nie wyjechał. Mój pobyt w Brazylii był jak długie wakacje. Wyleczyłem się, trochę pograłem i wróciłem. Żałuję, że nie ma Wojtka Jakubca. Brakuje mi go najbardziej. Dogadywaliśmy się bez słów.
Gdzie mieszkasz?
- Mam wynajęte mieszkanie. Na stadion ma kwadrans. Dobrze, że kaloryfery grzeją i jest Internet. To najważniejsze (śmiech - przyp. red.).
Czego z Polskiej kuchni brakowało Tobie najbardziej?
- I tu pojawia się problem. Wasze jedzenie to dla mnie koszmar. Jedną z moich rzeczy, którą musiałem przemyśleć przed przylotem do Polski było poradzenie sobie z Polskim menu.
Masz rok na nauczenie się naszego języka. Będziesz pobierał nauki?
- Zapamiętałem niektóre słowa, trochę rozumiem. Mój dobry kolega, który mówi po portugalsku będzie moim nauczycielem waszego języka podczas aktualnego pobytu.
Czy w Brazylii zostawiłeś żonę lub narzeczoną? A może w Radzyniu będziesz szukał swojej miłości?
- Było mi stosunkowo łatwo wyjechać, gdyż nie byłem w żadnym związku. Sam podejmowałem decyzję. Mam nadzieję, że tutaj spotkam kobietę, dla której zabije moje serce. Przyjechałem grać w piłkę, jednak jak znajdę sobie połówkę, będę bardzo zadowolony.
Czujesz się rozpoznawalny na ulicach miasta?
- Kiedy byłem tutaj po raz pierwszy, ludzie zatrzymywali mnie na ulicach, chcieli rozmawiać. Może nie dlatego, że byłem zawodnikiem Orląt, a dlatego, że byłem zapewne jedynym Brazylijczykiem w Radzyniu. Dzieci chciały grać ze mną w piłkę. To było niesamowite doświadczenie. Żadne pieniądze tego nie dadzą. Obecnie ludzie, którzy mnie spotykają są bardzo zaskoczeni, że widzą mnie w Polsce ponownie. Nie jest to często, gdyż w bardzo zimnym mieście liczy się dla mnie ciepłe mieszkanie. Sporo czasu spędzam w domu. Tutaj mam ciepło (śmiech - przyp. red.).