reklama

Świat bez "Dicksona"

Opublikowano:
Autor:

Świat bez "Dicksona" - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportAdrian Zarzecki powiedział "do widzenia". W nowym sezonie nie zagra w Orlętach. Szuka klubu w stolicy lub w okolicy. Poszedł za głosem serca. Chce mieć ukochaną blisko siebie.

ROZMOWA Z Adrianem Zarzeckim, byłym już obrońcą Orląt Radzyń Podlaski

Nie potrafiłem, ale zapierdzielałem

Kiedy zaczęła się miłość do Orląt?

- Wyssałem to z mlekiem matki. Tata Aleksander był i jest kibicem klubu z naszego miasta. Od najmłodszych lat chodziłem z nim na mecze, a nawet jeździłem na najbliższe wyjazdy do: Łukowa, Białej Podlaskiej, Lubartowa, Lublina. Pamiętam czasy, jak Krzysiek Stężała grał w Orlętach, ale tych z Łukowa. Kiedy to było.

Dwieście występów w trzeciej lidze...

- Chyba niezła liczba jak na mnie, chociaż gdyby nie urazy, uzbierałoby się więcej spotkań.

Przed dwie poważne kontuzje?

- Dokładnie. Miałem problemy z plecami. Przecież pomagałeś mi załatwić wizytę w Warszawie u pewnego profesora. Jakoś wyszedłem. Później zerwałem mięsień Achillesa. To było boleśniejsze.

W ostatni dzień lipca zeszłego roku...

- Pierwsze dni były bardzo ciężkie. Byłem zły, smutny. Nie chciałem tak długo pauzować. Bałem się operacji, która miała być moją pierwszą w życiu.

Jako młody chłopiec wierzyłeś, że będziesz w tym miejscu, w którym jesteś obecnie?

- Oczywiście, że nie. Wtedy liga była jeszcze dużo silniejsza. Nie spodziewałem się, że będzie mnie stać na granie w dużym wymiarze czasowym. Miałem duże braki fizyczne, techniczne. Brakowało mi ogrania. Przewrotnie dobrą sprawą dla mnie był spadek Orląt do czwartej ligi. Wtedy dużo niezłych zawodników opuściło klub. Trener postawił na mnie. Dzięki Rafałowi Wójcikowi zacząłem regularnie grać w piłkę.

Jeden ze szkoleniowców mówił mi po cichu, że nie spodziewał się, że rozwiniesz się na tyle, na ile mogłeś...

- Kto nie wierzył we mnie? (śmiech - przyp. red.).

Zachowam to dla siebie...

- Byłem dużym chłopakiem. Posiadałem wzrost. Poza tym niewiele umiałem, by grać w seniorach. Miałem nadwagę. Brakowało mi techniki, no wszystkiego.

Pamiętasz pierwszy trening wśród dorosłych?

- Pamiętam te zajęcia. Dostałem telefon od ówczesnego kierownika drużyny Leszka Kura. Mówił, że brakuje zawodników do treningu. Zespół prowadził Robert Różański.

Poszedłeś i zostałeś w seniorach. Właśnie mija 10 lat...

- Byłem bardzo ambitny. Swoim uporem starałem się nadrabiać wszelkie braki. Chciałem się uczyć. Nie potrafiłem, ale zapierdzielałem. Z czasem coraz lepiej się czułem. Poprawiłem niedoskonałości.

U kogo zaczynałeś przygodę w Orlętach?

- Nie pamiętam jego imienia, ale na nazwisko miał Odrzygóźdź. Trenowałem ze starszymi rocznikami. Byłem najmłodszy. Jestem lewonożny, a to duży skarb w drużynie.

O twoim rozmiarze stopy krążą legendy...

- Moje największe buty piłkarskie miały numer 49. Grałem w trampkarzach. Wtedy ciężko było kupić takie buty. Mało kto ma takie "płetwy". Takie dał mi los i musiałem sobie radzić. Wujek był przedstawicielem sprzętu sportowego. Załatwił ów 49. Były trochę za duże, ale musiałem w nich grać. Jak się popsuły, zasuwałem w trampkach (śmiech - przyp. red.). Teraz noszę o dwa numery mniejsze.

Jesteś zadowolony ze swojego grania w Orlętach?

- Dziesięć lat, szmat czasu. Zawodnicy przychodzili i odchodzili, a ja byłem. Do pełni szczęścia zabrakło wejścia do pucharów krajowych. Z Orlętami osiągnąłem czwarte miejsce w trzeciej lidze. Dobry wynik. Byłem kapitanem drużyny. Ciężko było się przyzwyczaić. Spotkał mnie wielki zaszczyt i obowiązek.

Testy...

- Byłem w Chojniczance Chojnice oraz niespełna dwa lata temu w Puszczy Niepołomice. Zagrałem przeciwko Wiśle Kraków. Wtedy w zespole "Białej Gwiazdy" debiutował Marcin Wasilewski. Wygraliśmy 3:2, a ja zdobyłem decydującego gola w ostatniej minucie.

Dlaczego nigdy nie przeniosłeś się do wyższej ligi?

- Szczerze, to z własnej winy. Gdy miałem bodaj 20 lat, dzwonili menadżerowie. Zapraszali mnie na testy. Wydawało mi się, że nie jestem gotowy na wyjazd.

Dzisiaj nie popełniłbyś takiego błędu?

- Absolutnie.

Grałeś z wieloma zawodnikami. Kogoś byś wyróżnił?

- Trzech z nich miało na mnie wielki wpływ. Krystian Wójcik, który teraz jest w Górniku Łęczna, zrobił na mnie duże wrażenie. Miał wielką technikę. Nie tracił piłki. Paweł Pliszka - kapitan Orląt. Jak byłem małym chłopcem, oglądałem jego poczynania na boisku. Później miałem i mam z nim świetny kontakt. Swoje serce oddał Orlętom. Wojciech Jakubiec - były obrońca. Nauczył mnie poruszać się po murawie. Mogłem go podpatrywać. Bardzo dużo dało mi granie obok niego.

Będzie brakowało: Arka Kota, Patryka Szymali, Krzyśka Stężały, Rafała Borysiuka?

- Oczywiście. Orlęta to mój dom. W klubie byłem od małego. Ciężko się rozstać. Będzie brakować klimatu stadionu. Jeszcze zatęsknię za szatnią. Zdecydowałem się na odważny krok i się rozstaliśmy.

Pożegnałeś się na zawsze?

- Rozmawiałem z prezesem i powiedział, że furtka w Orlętach jest otwarta. Ucieszyłem się. Czas pokaże, co będzie w przyszłości.

Co dalej?

- Szukam klubu w stolicy lub najbliższej okolicy. Chciałbym się zaczepić w klubie trzecioligowym.

Przenosisz się do Warszawy ze względu na Monikę?

- Oczywiście. Chcę być blisko mojej kobiety. Zamieszkamy razem.

 

 

 

Imię: Adrian

Nazwisko: Zarzecki

Data urodzenia: 21.02.1991

Wzrost: 192 cm

Waga: 89 kg

Nr buta: 47

Pozycja: obrońca

Mecze w III lidze: 200

Strzelone gole: 21

Bramki samobójcze: 4

Żółte kartki: 35

Czerwone kartki: 2

Minuty na boisku: 17 167

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Wspólnota Radzyńska to najciekawszy, zawsze aktualny i bezstronny lokalny serwis infomacyjny. Zaglądaj do nas regularnie a nie przegapisz żadnego ważnego tematu, lub wydarzenia z Radzynia. Pamiętaj: radzyn.24wspolnota.pl Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ