ROZMOWA Z Rafałem Wójcikiem, byłym trenerem Orląt Radzyń Podlaski, obecnym szkoleniowcem Wisły Sandomierz
Pójdziemy na dobrą herbatę
Czy wyjazd do Radzynia Podlaskiego to taka sama podróż jak do Giebułtowa, Nowego Targu czy Kraśnika?
- A skąd! W Orlętach pracowałem półtora roku. Zrobiliśmy awans do trzeciej ligi. W Radzyniu Podlaskim spędziłem bardzo miłe chwile. Taka podróż i mecz będzie potraktowany wyjątkowo. Boisko zweryfikuje umiejętności, ale mam nadzieję, że będzie mi dane spotkać znajomych, z którymi powspominam stare czasy. Jednym z nich będzie Rafał Borysiuk. Będę chciał umówić się z nimi na dobrą radzyńską herbatę.
Kto jeszcze może pojawić się na obiekcie?
- Postaram się i zadzwonię wcześniej do naszego ówczesnego kapitana - Pawła Pliszki, Marka Leszkiewicza, Darka Ptaszyńskiego, Krzyśka Stężałę.
Czego można spodziewać się po Orlętach?
- Potrafią grać przeciwko mocnym ekipom, które prowadzą grę. Mają dobrą organizację grę w defensywie, a przy tym potrafią dobrze kontrować. Jest Gałązka, którego miałem w Chojniczance Chojnice. W zespole jest kilku dobrych graczach. Podlasie jest w gorszej sytuacji i udało się pozyskać: Kubę Syryjczyka, Artura Renkowskiego czy Mateusza Chyłę. Wszyscy należą do ważnych postaci. Wydaje mi się, że Orlęta są silniejsze niż w poprzednim sezonie.
Zastąpiłeś Dariusza Pietrasiaka na stanowisku trenera Wisły właśnie po ubiegłosezonowej porażce sandomierzan z Orlętami...
- Radzyński klub w jakiś sposób pomógł mi znaleźć pracę, bo wówczas byłem bez pracy i ponownie wskoczyłem na ławkę trenerską.
Niewiele osób wie, ale niemal 24 godziny na dobę spędzałeś na obiekcie Orląt...
- Dokładnie. Zarząd stworzył mi warunki do zamieszkania na ostatnim piętrze budynku klubowego. Nie chciałem mieszkać w klubowym domu. Szybki remont sprawił, że ze swojego mieszkanka na trening miałem kilkadziesiąt kroków. Wówczas działała tam restauracja i miałem zapewnione posiłki. Przy okazji pozdrawiam panie z lokalu (śmiech - przyp. red.).