– Masz pomysł na warsztaty, wydarzenie kulturalne, działania proekologiczne, nowe ławki, leżaki, altany, nasadzenia drzew, street workout park albo oznakowanie przestrzeni? To właśnie czas, by działać! Zgłoś swój projekt – zachęca osobiste medium przewodniczącego samorządu tutejszego. – Minimalna wartość projektu – 5 tys. zł, max. – 10. Twój projekt musi mieć poparcie co najmniej 14 mieszkańców, głosowanie od 18 do 27 czerwca br., wyniki 2 lipca – dodaje na zachętę.
Burmistrz apeluje i także agituje: Zgłoś projekt i zadbaj o okolicę! TOTEŻ ZGŁASZAM w przekonaniu, że czternastu zwolenników jakoś pozyskam pośród starszych i młodszych rówieśników.
MÓJ POMYSŁ: SPACERNIAK DLA SENIORÓW!
Deklarowana kwota zapewne wystarczy na ogrodzenie niewielkiego placu (np. przy zalewie cegielnianym dla higieny), kilka stolików z krzesełkami, koszyka na śmieci (dla porządku), jednego toy-toja (dla spokojności), wyrównanie placu (dla bezpieczeństwa) i zatrudnienie strażnika-dozorcy z zapasem knebli (dla zgody, ciszy i niewymuszonego kompromisu). Oświetlenie wydaje się zbędne, gdyż seniorzy i tak niewiele widzą.
Wszak w Radzyniu żyje ok. 5 tys. osób, które ukończyły 60. rok życia. Liczba seniorów stale rośnie, podobnie jak liczba kombatantów. To już ok. 30 proc., a więc 1/3 tutejszej społeczności z perspektywą na wzrost nawet przy obecnym dość wysokim odsetku umieralności. Czy w planach rozwoju miasta, założeniach inwestycyjnych znalazło się dla nich miejsce? Padają zarzuty, że byli w przeszłości, a są i obecnie pomijani. Kiedyś burmistrz Jerzy Rębek obiecywał: "Dla seniorów przygotujemy pomieszczenia w wyremontowanym pałacu Potockich, ponadto będą mieli do dyspozycji halę sportową, której budowa już się rozpoczęła przy SP 1". Co z tego wyszło – wiadomo. Seniorzy mają jakieś klitki w pałacu na swoje siedziby – raczej biura aniżeli świetlice czy kluby, a w sali "Jedynki" bywają jedynie jako eksponaty muzealne z okazji fetowanych tu świąt bogoojczyźnianych, czyli patriotycznych i rocznicowych.
A gdzie starszyzna ma zająć się na ten przykład ręcznymi robótkami szydełkowymi lub spacerami – z kijkami narciarskimi lub (dla lepiej trzymających się na nogach) bez nich? Gdzie mają czytać, dyskutować lub oddawać się najbardziej ulubionym praktykom jak biesiadowanie i plotkowanie? Gdzie mają realizować swoje najambitniejsze aspiracje? Poza tym seniorzy mogliby w takim intymnym miejscu przygotowywać programy artystyczno-patriotyczne dla innych seniorów, bo nikt inny nie jest nimi zainteresowany. Byłoby to doskonałą odskocznią od praktyk fanatycznych – tak nieobcych temu środowisku wielce zasłużonemu dla budowy komunizmu w Polsce i na świecie, a także doskonalą okazja do odkupienia win bez konieczności wyjazdu do Lichenia.
A ponieważ jako klasycznemu dziadersowi już dawno strzeliła mi sześćdziesiątka, deklaruję aktywność na polu np. tanecznym, gimnastycznym, wokalnym, poetyckim bądź ogólnoimprezowym, co my seniorzy upodobaliśmy sobie całkiem niewyjątkowo. Nie byłbym w tym zresztą gorszy od gwiazd z geriatrycznego ansamblu o dziwnej nazwie JUBILADOS, gdzie wirtuozem można zostać, gdy posiada się wyłącznie tarę i czerwone portki. Ja deklaruję darmowy popis na balii z użyciem tłuczka do kartofli. Wtedy moglibyśmy np. bezkarnie, w miarę starczych możliwości, oddawać się rytmicznym dokonaniom także i jednocześnie gastronomicznym oraz erotycznym, bo te czynności lubimy najbardziej.
Wysiłek, jaki podejmiemy w podwojach spacerniaka, zapewne zmniejszy naszą – że tak powiem – populację, nie mniej niż o połowę, co odbędzie się z korzyścią dla kulejącego ZUS-u.
P. S.
Tylko jak to miejsce będzie się nazywało? A może by zaczerpnąć nazwę z niedalekiej Kozuli?
Andrzej Kotyła
Zobacz również: (Felietony innych autorów)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.