Za nami święto futbolu. Na mecz z Orlętami przyjechała Jagiellonia w najsilniejszym składzie, z wszystkimi gwiazdami Ekstraklasy. Przemili, życzliwi ludzie, strzelili nam tylko trzy gole, znaleźli mnóstwo czasu dla naszych piłkarzyków z akademii, autografy i wspólne zdjęcia do syta - wielka klasa na każdym kroku. Ze strony biało-zielonych też organizacja na medal, nawet pogoda jak z bajki.
W gruncie rzeczy to wszystko była kwestia szczęścia. Że Przemek Kośmider w styczniu w Turcji akurat miał pod ręką router niezbędny Jagiellonii do przeprowadzenia transmisji i go chętnie pożyczył. Że trafiło na otwartych i honornych chłopaków z Białegostoku. Że prezesem jest odważny Krzysztof Grochowski, który nie przestraszył się pomysłu.
Że Artur Fijałkowski miał skąd przytargać na kurtuazyjne prezenty najlepszy ser w Europie. Że akurat są w Radzyniu tak świetni i chętni, żeby zrobić coś fajnego ludzie, jak Staszek Wysokiński, Grzesiek Bożym, Adam Świć, Maciek Michniewicz, Bartek Zabielski, Marek Mitura i postanowili zrobić coś, o czym się będzie mówić dłuuuugo! Gdyby akurat im się nie chciało - bo nie musiało! - pędzlowalibyśmy na jubileuszu może z Orlętami Łuków albo Kawalerowie kontra Żonaci.
To wcale nie jest wesołe. Bo po prostu mieliśmy szczęście. Innym razem może go tyle nie być. Jeżeli nie zbudujemy mechanizmu kreowania, budowania, wspierania i doceniania społeczników i ich roboty dla dobra wspólnego - sukcesy (nie tylko piłkarskie) będą kwestią farta. Którego trzeba po prostu mieć. Czego sobie i Państwu życzę...Zbigniew Smółko
Zobacz również: (Felietony innych autorów)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.