Wyniki matur w radzyńskich szkołach średnich, do czego już przywykliśmy, kształtują się więcej niż dobrze: zdali niemal wszyscy. Ci, którym się nie udało, raczej poradzą sobie na sierpniowej dogrywce, cieszy szczególnie sporo wyników stuprocentowych i zbliżonych z matematyki i angielskiego - bo żeby tyle osiągnąć, nie wystarczy tylko chodzić do szkoły, to już trzeba mieć głowę na karku.
Za chwilę wszyscy oni wylecą w świat. Wspaniała nowina, mają skrzydła, więc powinni latać. Marzy mi się, żeby za jakiś czas pojawili się z powrotem. Albo chociaż jak najczęściej wpadali i pozwalali się po prostu sobą cieszyć. Tak, jak to zrobiła w sobotę Agatka Grudzień, córka mojego przyjaciela z sąsiedniej rubryki, któremu wrodzona modestia nie pozwala się chwalić w takim wymiarze, w jakim czynić to powinien.
Nadzwyczajnych i licznych talentów dziewczyna przywiozła z Wrocławia swój Teatr Sztampa, wynajęła od Radzyńskiego Ośrodka Kultury salę i brawurowo wystawili "Męża i żonę" Aleksandra Fredry. Z Agatką jako Elwirą oczywiście. - Wiesz co, myśmy przyszli koleżankę/kuzynkę/uczennicę zobaczyć, ale to naprawdę wielka sztuka do nas przyjechała, to było kapitalne - słyszałem od wychodzących. Finansowo jakoś to się im spięło, ale przecież ten projekt wziął się nie z rachunków, tylko cudownego faktu, że nawet mieszkając we Wrocławiu, dziewczyna dalej żyje Radzyniem. Bo jej osobiste sukcesy zaczęły się tutaj. W dużej części w szkole, gdzie było nie tylko superprofesjonalne repertorium do matury, ale też początki pasji w gazecie "BezMyślnik", kabarecie i teatrze. Projektując system oświaty, należy pamiętać nie tylko o maturalnych procentach, ale również tych wszystkich kolorowych kropeczkach, które robią potężną i decydującą różnicę, kształtują nie tylko ucznia, ale i człowieka.
A ze smuteczków:
Po raz ostatni maturę - z niezłym, nieodstającym od powiatowego poziomu skutkiem - zdawano w liceum w Komarówce Podlaskiej. Przez całe dziesięciolecia placówka ta, w ostatnich latach prowadzona nie przez powiat, a przez - co jest rzadkością - samorząd gminny, oferowała młodzieży alternatywę w postaci możliwości podjęcia nauki blisko domu, bez konieczności wyjeżdżania gdzieś dalej. Działo się to przy ogromnym zaangażowaniu miejscowego środowiska nauczycielskiego i całej społeczności. W ostatnich latach naborów nie udało się już organizować - z jednej strony demografia, z drugiej prozaiczna zmiana społeczna w postaci łatwiejszej dostępności komunikacyjnej innych, większych ośrodków. Ale dużo dobrego tam się działo...
Zbigniew Smółko
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.