Znajoma pani Wandzia to bardzo roztropna i pogodna niewiasta. Na odpuście postanowiła udać się do spowiedzi. Z duszą oczyszczoną i szelmowskim błyskiem w oku opowiada nam wieczorem: a nasz proboszcz to ma ostatnio takie widzimisię, że za pokutę każe obejść czternaście stacji. Kiedyś to była poważna sprawa, strach było do konfesjonału iść... A teraz patrzcie: Radzyń, Ustrzesz, Lisiowólka, Bezwola, Milanów, Parczew pierwszy, drugi i można z powrotem...
Ale, zostawiwszy pobożne żarciki, rzeczywiście sprawa jest poważna. Nie tylko pani Wandzi jest w życiu łatwiej. Gdybym miał wybrać jedną rzecz, która nam się w ostatnich miesiącach bezwzględnie udała, to bez namysłu wskazałbym właśnie powrót kolei. Nie tylko dalekobieżnych do Bedlna (czyli Radzynia), do czego żeśmy już przywykli, ale właśnie na małe stacyjki w gminie Wohyń. Komfort niesamowity: wsiadam o szóstej, niemal pod chałupą, zanim dobrze książkę otworzę jestem w centrum Lublina...
Nawet gdyby mi z jakichś powodów do głowy przyszło do Łukowa jechać, to też można. Co ważne: jest też perspektywa rozbudowy. Jeszcze car Mikołaj zaplanował, żeby tu szły nawet dwa tory i ziemia jest wykupiona. Kwestia odwagi, pieniędzy i decyzji. Żeby tylko było dla kogo. Zbigniew Smółko
Zobacz również: (Felietony innych autorów)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.