System trwał długo i nieprzerwanie, toteż zmiany kadr (które według Lenina decydują o wszystkim) nie następowały w wyniku wyborów, lecz w wyniku decyzji czynników partyjnych.
W naszych czasach płynność kadr przebiega wedle podobnych, jednakże nieco odmiennych zasad. Koledze partyjnemu, który utracił stołek, trzeba zapewnić chleb powszedni... no i coś do chleba, czyli tzw. omastę.
Jak to się robi? Ano najpierw trzeba zapewnić sobie większość decyzyjną. W tym celu należy zawrzeć stosowne porozumienia. Zasada "coś za coś" – jak w negocjacjach politycznych wójta z Wilkowyj położonych ponoć rzut beretem od Radzynia i jakże mu bliskich.
I tak radzyńscy radni powiatowi zmienili statut powiatu, by starosta z PiS mógł zatrudnić na etat swojego członka zarządu, zaś na swojego zastępcę powołał świeżutkiego w samorządowej rzeczywistości dotychczasowego dyrektora wiejskiej podstawówki, człowieka z komitetu RMM. Przedstawiciele pozostałych klubów w radzie trochę poskowyczeli i ograni doszczętnie oraz upokorzeni zamilkli, bo chyba pamiętają, że sami onegdaj postępowali podobnie – pracę koledze załatwić przecie należy.
I tak były wicestarosta został dyrektorem od dróg powiatowych w wyniku jakiejś "procedury naboru na stanowisko" niemającej nic wspólnego z konkursem. Mówi się, że to wybitny specjalista od inwestycji drogowych, bo ciągle w politycznej trasie.
Dotychczasowy zaś dyrektor powiatowych arterii powrócił w wyniku wygranego konkursu na stanowisko prezesa PUK (w którego radzie nadzorczej zasiada nie cierpiący na brak chleba z omastą były burmistrz), zwolnione przez pobożnego wielbiciela JP II (uwaga: nie obchodziłaby mnie jego religijność, gdyby w przeszłości nie manifestował jej wywieszaniem w publicznych witrynach świętych wizerunków i nie organizował pracownikom porannych modłów!).
Z kolei członkiem zarządu został m.in. były starosta (RMM), który wszedł na zwolnione przez koleżankę klubową miejsce, po czym ta awansowała na fotel wiceburmistrza.
Nadal nie wiadomo, co z dyrektorem radzyńskiej kultury – być może czeka ono na kogoś szczególnie wygłodniałego, bo omasty tam niewiele.
Burmistrz ogłosił konkurs na stanowisko dyrektora miejskiego sportu. Wieść powielana przez adwersarzy nowego układu głosi, że "samodzielnie ustępująca" była najlepszą menadżerką sportowo-rekreacyjną po prawej stronie Wisły. Komentatorzy zarzucają ustawki...
Trwają przesunięcia i rugi w samym magistracie. Sekretarz miasta wprawdzie nie został posłany na zieloną trawkę, ale... Kierownik kluczowego wydziału od gospodarczego rozwoju przesunięty na mniej eksponowane miejsce... Rodzą się pytania – co z PeKaeSem, co z "Jedynką", co z PUK-iem?
Internauta: "Słabo to wygląda. Nikogo nowego tylko zmiana stołków między swoimi. Obiecanki były, a jest jak zawsze. Słabo. Chyba druga kadencja nie będzie dana za takie akcje. Wyborcy obserwują, komentują i PAMIĘTAJĄ".
P.S.
Internauci i nie-internauci, nie bulwersujcie się, fluktuacja po nowemu, czyli partyjne ustawki – stare jak świat i w pełni uzasadnione. No chociażby faktem, że pisowski walec rozjechał swego czasu doszczętnie wszystkich poprzedników. Andrzej Kotyła
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.