Portal "Protest z wykrzyknikiem" na temat tegorocznego egzaminu kl. VIII pisze: Arkusze miały być podobne do tych, które znamy z poprzednich lat, tymczasem arkusz z języka polskiego zawierał mnóstwo zaskoczeń. Największym była forma opowiadania, w którym należało do fabuły wpleść sytuację przedstawioną na wybranej ilustracji. Interesujące zadanie do ćwiczeń, ale nie na egzamin! Zwłaszcza że polecenie w tej formie nie pojawiło się w informatorze ani w innych materiałach CKE. W dodatku wypracowanie miało dowieść, że zdający dobrze zna wybranego bohatera – inaczej niż w poprzednich latach, gdy należało się wykazać dobrą znajomością lektury. Na charakterystyce postaci zostało oparte również przemówienie, w którym zdający mieli przekonywać, że przyjaźń jest rodzajem harmonii łączącej zupełnie różne charaktery. Bardzo wymagające, nieoczywiste zadanie.
Nie zgadzam się z tą opinią. Jeśli uczeń zna lekturę, to powinien znać jej głównych bohaterów, a kto chce rozwiązywać tylko niewymagające i oczywiste zadania, powinien zadowolić się niższą oceną. Czy nie po to głupcy od edukacji wymyślili ocenę "dopuszczającą", tzn. taką, która mówi uczniowi: Jesteś tępy, nic nie umiesz i niczego nie wiesz, ale dopuszczamy opcję, że możesz kiedyś się nauczyć.
No i pod wspomnianym artykułem jakiegoś geniusza, który lubi, żeby wszystko było łatwo, zaczęła się polemika, w której zupełnie niepotrzebnie (jak zwykle) wziąłem udział.
Ktoś: Uczniowie pisali długo, zdziwienie i niepewność po wyjściu. Byli pewni, że będą "Dziady" i rozprawka, a tu taka zmiana. Ktoś, kto nie czytał lektur, mógł mieć kłopot.
Ja: Ktoś, kto nie czytał lektur, powinien był zostać w domu.
Ktoś: Ktoś, kto czytał lektury, też pewnie miał problemy.
Ja: Jak czytał lektury i miał problemy, to jest mało inteligentny.
Ktoś: Wstyd, Panie Andrzeju. W szkole są różni uczniowie. Po co obrażać tych, którym napisanie filozoficznego tekstu sprawia trudność? Może się ich najlepiej pozbyć, a zostawić olimpijczyków? Jakże miła byłaby praca nauczyciela.
Ja: Nie mam się czego wstydzić. Egzamin jest po to, żeby sprawdzić predyspozycje uczniów, a nie po to, żeby wszystkim było łatwo. Uczniowie z mniejszymi możliwościami mają niższe oceny. To norma. W życiu dorosłym także. Słabszych nie należy eliminować, lecz wspierać, by znaleźli dla siebie miejsce adekwatne do ich zdolności i wkładu pracy. Nie muszą zostać intelektualistami, co nie znaczy, że nie mogą być wartościowymi ludźmi. Ułatwianie wszystkim wszystkiego prowadzi na manowce.
Ktoś przyszedł mi w sukurs: No tak, trzeba było zapytać uczniów, jaką sobie życzą lekturę na egzaminie.
Ktoś inny: Przecież trzeba nauczyć się mówić i pisać przemówienie, może któryś politykiem zostanie i będzie p......ć głupoty!
Dyskusja jeszcze trochę potrwała i przycichła, a ja zadaję sobie pytanie. Jak w tej konkurencji wypadną radzyńskie podstawówki? Wobec niedawnych doniesień medialnych o sporej pomiędzy nimi dysproporcji w ilości finalistów i laureatów tegorocznych konkursów przedmiotowych – czy tendencja się utrzyma? W tym miejscu nieskromnie przypomnę, że 30 lat temu, w roku szkolnym 1994/95 sama tylko "Jedynka" miała 29 finalistów, w tym 14 laureatów i w klasyfikacji szkół miejskich II miejsce w województwie. Mam na to papiery!
PS.
A testy? Uczeń twórczy dał radę, a ten nauczony schematów i automatyzmów mógł mieć problem. Egzamin nie był trudny, wymagał tylko odrobiny kreatywności i przede wszystkim znajomości lektur. Zatem inteligencja w parze z pracowitością. Jak zawsze.
Andrzej Kotyła
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.