Ja tych mistrzów przyuważyłem już przy akcji zbierania pieniędzy na operację Wiktorka Zawadzkiego. Pokazali cały, niepowtarzalny styl działania Ochotniczych Straży Pożarnych. Otóż jeden z druhów brał ślub i "na bramie" obdarował kolegów dziesięcioma butelkami gorzałki. Akurat nie było komu na szybko z prezentu skorzystać, więc cały pakiet trafił na aukcję charytatywną. I szybkie 1500 zł wsparło szczytny cel. Za serce mnie ujęli.
Teraz zaczęli nieporównanie trudniejszą akcję i wszystko wskazuje, że doprowadzą ją do sukcesu. Ich sąsiadka z wielkiego serca postanowiła podjąć się opieki nad osieroconą wnuczką. Nie spodziewała się, że w jej stareńkim domu trzeba będzie stworzyć warunki dla nastolatki. I co zrobili strażacy-ochotnicy z Zabiela? Postanowili ten dom "wyremontować". A tak naprawdę to budują go od nowa. Wywalili, co się dało, dobudowali sień, postawili nowe ścianki, kładą dach, wymieniają podłogę, powstają nowe instalacje...
To, co w warunkach polskich fachowców trwałoby z rok, oni zrobią w kilka tygodni. I nie będzie "Panie, a kto Panu to tak spieprzył!". Bo pracuje cała wieś. Jedni się znają na murarce, drudzy skaczą po dachu, kobity donoszą pierogi i ciasto i są całe dumne przed sąsiadkami, że "a mój to poszedł pomagać, czekam, kiedy wróci, mam dla niego niespodziankę!".
Może się zdarzyć bieda i nieszczęście. Ale nikt nie zostanie sam. Przynajmniej wtedy, kiedy dyżur ma OSP Zabiele.
XXX
Zobacz również: (Felietony innych autorów)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.