Pierwsze kroki w samorządzie stawiałem pod skrzydłami swojego zacnego sąsiada z Wohynia, Marka Wołosowicza. Sposób, w jaki zarządzał Radą Powiatu i przewodniczył jej posiedzeniom stanowił dla wielu innych rad niedosiężny przykład dobrych praktyk. Sesje krótkie, zwarte, treściwe, bo wszystko co trzeba obgadano "do spodu" na komisjach. Potencjalnie najbardziej dynamiczna w roku sesja absolutoryjna potrafiła skończyć się w godzinę. Kiedy jeden z radnych spóźnił się 2 minuty na sesję nadzwyczajną stając w progu usłyszał salwę śmiechu i słowa: "Zamykam obrady!". Jednocześnie niepisaną, ale żelazną zasadą było, że radni opozycyjni mogli znacznie więcej niż ci z koalicji, której Marek był członkiem. Nawet jeżeli któryś z nich plótł okrutnie i bez większego składu (zdarza się każdemu - z niezrównanym wdziękiem tłumaczył to wtedy "z polskiego na nasze" ich klubowy kolega Adam Świć...) mógł to czynić bez żadnych ograniczeń. Koalicjanci tak łatwo nie mieli. Dlatego też Marka za każdym razem wybierano jednogłośnie i nie pamiętam, żeby kiedykolwiek ktoś do jego pracy zgłosił poważniejsze zastrzeżenia. Szacunek!
Jego następcą został Robert Mazurek. Tutaj tak różowo nie było. Potrafił bywać mocno irytujący i wygenerować jakąś awanturkę w zasadzie z niczego. Jednak, koniec końców, odłożywszy emocje i sympatie, trzeba przyznać, że każdy co miał do powiedzenia, to mógł powiedzieć, o ile mnie pamięć nie myli, zwykle polityczne wnioski o przedwczesne zakończenie niezręcznych dla PiS dyskusji składał nie on, a gorliwy Tomasz Stephan.
Obawiam się, że na poświątecznej sesji Rady Powiatu zostały wyznaczone nowe, zdecydowanie niższe, standardy. Wróciła sprawa odrzuconego przez wojewodę z powodu błędów formalnych wniosku o dofinansowanie remontu drogi powiatowej w gminie Ulan Majorat. Starosta Niebrzegowski próbował udowodnić, posiłkując się zamówionym w tym celu za publiczne pieniądze audytem i ustną opinią pani mecenas, że w zasadzie to wniosek był w porządku, wojewoda się nie zna i że on sam wcale nie powinien interesować się, dlaczego w zasadzie wniosek upadł (serio, do tej pory by nie było wiadomo, gdyby nie zapytał o to wojewody radny Emil Oleśkiewicz). Radni próbowali dopytać, co też w tym audycie jest, bo go, na wszelki wypadek, po prostu im nie pokazano. I tu do akcji przystąpił przewodniczący Gałecki. Uciął wszelkie pytania, uznając je za zbyt szczegółowe, nie na miejscu, nie na temat i w ogóle. Myślę (znaczy mam taką nadzieję, mimo pięćdziesiątki na karku dalej wierzę w ludzką przyzwoitość i dobroć), że nawet ratowanemu w ten sposób staroście Niebrzegowskiemu było trochę głupio. Pamiętam bowiem czasy, kiedy w takich sytuacjach podejmował on rękawicę w merytorycznym sporze. Nawet kiedy sprawa była - tak jak ta błędu w sprawie dofinansowania drogi w Ulanie - nie do obrony.
Mazurku, wróć...
Zbigniew Smółko
Zobacz również: (Felietony innych autorów)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.