Kim pan chciał zostać w dzieciństwie?
- Jak większość chłopców, sportowcem. Od najmłodszych lat kochałem szeroko pojętą kulturę fizyczną. Oprócz gimnastyki artystycznej, jazdy figurowej na lodzie, może jeszcze kilku dyscyplin, próbowałem bądź chciałem spróbować wszystkiego. Kończyłem liceum w Łukowie i tam była bardzo popularna siatkówka. Jestem leworęczny i to mi bardzo pomagało. Bardzo dobrze radziłem sobie w tenisa stołowego, ale i tak wygrywała piłka nożna.
To było dosyć dawno temu...
- Dokładnie. Graliśmy piłką palantową. Prawdziwa piłka w latach 60. kosztowała 312 zł i 50 gr. Była to ogromna kwota. Średnie zarobki wynosiły nieco ponad 1000 zł. Z perspektywy czasu uważam, że była to dobra lekcja techniki, bo trzeba było trafić w coś małego. Na wsi nie było innych atrakcji, więc sport był czymś, czym parały się dzieci. Dwa ognie, podchody, chowanego. Nie siedzieliśmy w domach jak teraz, gdzie jest dużo innych możliwości. Dzieciństwo w dużej części działo się na powietrzu. Gdy uczyłem w szkole wielokrotnie, mówiłem wychowankom, że nie zamieniłbym się z nimi na czasy dzieciństwa.
Był pan nauczycielem matematyki...
- Nie sądziłem, że pójdę w taki zawód, chociaż w mojej rodzinie większość osób to pracownicy oświaty. Czy chciałem być policjantem, strażakiem? Nie ciągnęło mnie do munduru. Przez 35 lat uczyłem matematyki, aczkolwiek w pierwszych latach małej szkoły uczyłem: wiedzy o społeczeństwie, historii, wychowania fizycznego.
Więcej we Wspólnocie Radzyńskiej oraz na www.eprasa.pl
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.